Kiedy minister kultury narzucił importerom sprzętu IT opłaty na rzecz twórców, importerzy zżymali się. Niektórzy głośno wyrażali swoje niezadowolenie, zapowiadali, że podejmą kroki zmierzające do zmiany treści lipcowego rozporządzenia – jednak koniec końców, trzeba było pogodzić się z nowym pseudopodatkiem. Można szacować, że każdego roku do artystów będzie trafiać co najmniej kilka milionów złotych pochodzących ze sprzedaży tych komponentów komputerowych, które – zdaniem Ministerstwa Kultury – mogą służyć do łamania praw autorskich. Ponieważ te miliony nie będą pochodzić z dobrowolnych składek, ale opłat wymuszonych przez rząd na firmach, które wcale sobie tego nie życzą, płacący chcieliby wiedzieć, kto będzie dostawać pieniądze, jak dużo i za co. Postanowiliśmy sprawdzić, komu przekazywane były środki finansowe pochodzące od importerów sprzętu audio-wideo, którzy już od kilku lat opłacają artystów na takich samych zasadach, na jakich od tego roku będą im płacić importerzy z branży IT. Niestety, ani stowarzyszenia, które zgodnie z rozporządzeniem zbierają opłaty (ZAiKS, SAWP, ZPAV, SFP, Kopipol oraz Polska Książka), ani minister kultury, który zgodnie z ustawą powinien nadzorować ich prace, nie ujawniają takich danych.

ZAiKS nie udziela informacji o tym, ile konkretny autor zgromadził pieniędzy na swoim koncie – mówi Krzysztof Szuster, zastępca dyrektora generalnego Stowarzyszenia Autorów ZAiKS, sprawujący nadzór nad inkasowaniem wynagrodzeń autorskich. – Podobnie w banku nie są udzielane, na szczęście, informacje o stanie kont osób, które powierzyły mu swoje pieniądze. A ZAiKS jest quasi-bankiem. Działa w zakresie zbiorowego zarządu na zasadzie powierzenia przez autora swoich materialnych praw i nie ma uprawnień do udzielania takich informacji.

Andrzej Gąsiorowski z Kopipolu początkowo był zdania, że na przeszkodzie stoi ustawa o ochronie danych osobowych, ale w końcu poprosił o pytania na piśmie. Zastrzegł jednak, żebyśmy nie spodziewali się szybkiej reakcji. To już nasza druga próba uzyskania informacji o finansach Kopipolu. Pierwszy raz pytaliśmy o to w ubiegłym roku. Andrzej Gąsiorowski wówczas także poprosił o pytania na piśmie. Odpowiedzi nigdy do nas nie dotarły. Czy tak będzie i tym razem – zobaczymy.

Dobrą wolę wykazał za to ZPAV. To jedyne stowarzyszenie, które przysłało nam listę beneficjentów. Nie zawiera ona jednak imion i nazwisk twórców, ale nazwy organizacji, stowarzyszeń, wytwórni muzycznych etc., którym ZPAV przekazuje pieniądze z opłat. Stamtąd dopiero trafiają one do konkretnych twórców (więcej o mechanizmie rozdziału pieniędzy w ramce ’Jak pieniądze trafiają do twórców’). Wystąpiliśmy do podmiotów wskazanych przez ZPAV o dane ostatecznych odbiorców pieniędzy. Bez skutku. Na przykład w Związku Autorów i Producentów Audiowizualnych (któremu przekazuje pieniądze znajdujące się na liście ZPAV-u Stowarzyszenie Filmowców Polskich) dowiedzieliśmy się, że w zasadzie nie jest to tajemnica, lecz nie otrzymaliśmy odpowiedzi. BMG Poland odmówiło podania danych, informując tylko, że wpłaty są bardzo małe i nieregularne. W mniej lub bardziej podobny sposób zachowało się kilku innych beneficjentów.

Zmowa milczenia

Z prośbą o listę autorów opłacanych przez importerów zwróciliśmy się także do Ministerstwa Kultury. Zgodnie z ustawą o prawie autorskim resort ten nadzoruje prace stowarzyszeń twórców. W Departamencie Prawnym usłyszeliśmy, że 'minister nie może udzielić informacji o konkretnych twórcach czy artystach wykonawcach (z imienia i nazwiska), którzy otrzymują opłaty ze sprzedaży czystych nośników’. Na pytanie o podstawę prawną decyzji jak dotąd nie otrzymaliśmy odpowiedzi. W nieoficjalnej rozmowie z CRN Polska pracownik działu prawnego resortu kultury powiedział, że minister po prostu nie ma takich informacji. Wprawdzie stowarzyszenia składają ministerstwu raporty ze swoich prac, ale nie ma w nich imion i nazwisk twórców, którzy otrzymują pieniądze, ani tym bardziej kwot, które zasiliły konta każdego z nich – wyjaśnił pracownik ministerstwa.

Uzyskaliśmy też informację (tym razem oficjalną), że we wrześniu ubiegłego roku minister kultury poprosił fachowców z Najwyższej Izby Kontroli o sprawdzenie, w jaki sposób stowarzyszenia wydają pieniądze. Wniosek trafił do NIK po tym, jak okazało się, że poprzedni zarząd ZASP-u wykupił obligacje upadającej Stoczni Szczecińskiej za ponad 9 mln zł. NIK odrzuciła wniosek, gdyż 'nie może w pełnym zakresie (tj. w zakresie całości gospodarki finansowej oraz zbiorowego zarządzania prawami) przeprowadzić kontroli w stowarzyszeniach o statusie organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi i pokrewnymi. NIK mogłaby skontrolować takie jednostki z punktu widzenia legalności i gospodarności tylko w zakresie, w jakim wykorzystują one majątek lub środki państwowe lub komunalne, tzn. dysponują pieniędzmi publicznymi oraz wywiązują się z zobowiązań na rzecz państwa (np. realizacji zadań zleconych przez ministra kultury i sposobu wykorzystania przekazanych na nie dotacji z budżetu państwa)’. Innymi słowy: twórcy obracają pieniędzmi publicznymi tylko w niewielkim zakresie, więc izbie nic do tego. Biuro prasowe NIK potwierdziło te informacje: zdaniem prawników izby większość pieniędzy, które ZASP zainwestował w stocznię, pochodziło z dobrowolnych składek artystów, więc to ich wewnętrzny problem. Co się zaś tyczy wpływów z opłat od importerów – NIK nigdy nie sprawdzała, co się z nimi dzieje, bo nikt się z tym do izby nie zwracał. Informacje Ministerstwa Kultury i NIK zaniepokoiły nas ­ czyżby pieniądze pochodzące z pseudopodatku nie były pieniędzmi publicznymi? Ściślej: czy nikt nie musi się z nich przed nikim rozliczać?

Wobec tych wątpliwości wystosowaliśmy do Ministerstwa Finansów pismo, w którym zadaliśmy trzy pytania: czy pieniądze pochodzące z opłat są pieniędzmi publicznymi? Czy organizacje zbiorowego zarządzania są zobowiązane do udostępniania informacji o sposobie i celu wydatkowania tychże pieniędzy (np. czy mogą zataić, który twórca otrzymał pieniądze i w jakiej wysokości)? Czy Najwyższa Izba Kontroli ma prawo do skontrolowania, do kogo konkretnie trafiają pieniądze pochodzące z opłat od importerów i producentów? Kilka dni później zadzwonił do nas pracownik biura prasowego resortu finansów z informacją, że pieniądze z opłat nie są pieniędzmi publicznymi. Poprosiliśmy o podstawę prawną takiej opinii i odpowiedź na piśmie. Ministerstwo Finansów zamilkło.

To tylko kwestia czasu – uspokajała nas Anna Sulik z biura prasowego resortu. – Nad pytaniami CRN Polska pracują trzy departamenty i dlatego czekacie dłużej niż zwykle.

Zaufanie pod znakiem zapytania

Przedstawiciel Ministerstwa Kultury, w nieoficjalnej rozmowie z CRN Polska, dziwił się, po co nam nazwiska i kwoty. Mówił, że przecież i tak nie jesteśmy w stanie sprawdzić celowości tak ogromnej liczby przelewów (tylko ZAiKS reprezentuje na terenie Polski blisko 10 tys. twórców polskich oraz ponad 1 mln twórców zagranicznych). Urzędnikowi nie przyszło do głowy, że nie chodzi o sprawdzenie, jak wydawane są pieniądze podatników. Kwestią podstawową jest tutaj prawo podatnika do informacji o tym, kto dostaje jego pieniądze. Uparte milczenie większości zainteresowanych to tylko jeden z powodów do podejrzeń. Już od dłuższego czasu poważne kontrowersje budzi także lista płac Kopipolu, który pobiera pieniądze od importerów skanerów i kserokopiarek.

Sami swoi?

Na liście płac kieleckiego stowarzyszenia często pojawiają się osoby związane z jego kierownictwem. Prof. Mieczysław Poniewski, prezes Kopipolu, zainkasował pieniądze z funduszu wspierania autorów szczególnie wartościowych inicjatyw twórczych za monografię pt. 'Wrzenie pęcherzykowe na powierzchniach rozwiniętych’ (prawdopodobnie 30 tys. zł). Prof. Bogdan Michalski, kolejny członek zarządu, zarobił dzięki 'Komentarzowi do ustawy Prawo prasowe’, zaś dr Jerzy Stodolny, członek komisji rewizyjnej, otrzymał wsparcie finansowe jako autor dzieła pt. 'Choroba przeciążeniowa kręgosłupa. Epidemia naszych czasów’. Na listę beneficjentów trafił poza tym Tadeusz Szymanek, zasiadający w składzie sądu Kopipolu, dzięki pracy o naruszaniu praw na dobrach niematerialnych. Pieniądze pochodzące od importerów urządzeń reprograficznych trafiły także do kieszeni prelegentów na różnych sympozjach naukowych, przy czym Kopipol był szczególnie hojny dla uczestników konferencji, podczas których poruszano tematy, w których świetnie czuje się kierownictwo stowarzyszenia. I tak na przykład pieniądze dostali autorzy biorący udział w VIII Międzynarodowym Sympozjum 'Wymiana ciepła i odnawianie źródła energii’ organizowanym przez Polską Akademię Nauk i Politechnikę Szczecińską. Prof. Poniewski jest kierownikiem Katedry Termodynamiki i Mechaniki Płynów na Politechnice Świętokrzyskiej, która wysłała swoich reprezentantów na sympozjum. Jego tematyka bliska była nie tylko prof. Poniewskiemu, ale także prof. Cezaremu Bocheńskiemu, wiceprezesowi Kopipolu. Obaj doktoryzowali się w Instytucie Techniki Cieplnej Politechniki Warszawskiej (Bocheński dwa lata przed Poniewskim). Cezary Bocheński, autor książki 'Badania kontrolne samochodów’, jest poza tym od lat stałym bywalcem takich konferencji, jak na przykład Międzynarodowa Konferencja Naukowa Silników Spalinowych Kones 2000 (organizowana przez Politechnikę Lubelską), której czynni uczestnicy otrzymali od Kopipolu gratyfikacje pieniężne. Prof. Bocheński odebrał także ponad 50 tys. zł za projekt pn. 'Kompleksowy program zagospodarowania produktów odpadowych wytworzonych podczas eksploatacji środków transportowych’.

Od nauki do Jaskierni

Wśród osób, które otrzymały wsparcie finansowe od Kopipolu, znajdziemy nie tylko naukowców, ale również polityków. Za książkę 'Szwecja w Unii Europejskiej – studium prawno-polityczne’ pieniądze zainkasował Ryszard Czarny, kielecki senator w latach 1993 – 1997, były minister edukacji (w rządzie Józefa Oleksego) oraz były dziekan Wydziału Zarządzania i Administracji Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Kielcach. Pieniądze od kieleckiego stowarzyszenia otrzymał także między innymi Jerzy Jaskiernia z SLD, jako autor monografii 'Parliamentary Assembly of the Council of Europe’ (’Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy’).

Sygnały o tym, że władze Kopipolu podejmują kontrowersyjne decyzje, dochodzą do resortu kultury od kilku lat. Mimo to minister kultury nadal ma zaufanie do kieleckiego stowarzyszenia. Kopipol po raz kolejny został wskazany (w rozporządzeniu z 2 czerwca tego roku, DzU nr 105, poz. 991) jako 'organizacja właściwa do pobierania i podziału opłat na rzecz twórców’. Zanim ministerstwo podjęło taką decyzję, przeprowadziło w Kopipolu dwie kontrole (ostatnią w maju 2002 r.). Niestety, resort odmówił redakcji udostępnienia ich wyników. Zamiast tego poinformowano nas, że 'stowarzyszenie Kopipol podjęło działania w celu realizacji zaleceń pokontrolnych po ostatniej przeprowadzonej w stowarzyszeniu kontroli: część zaleceń została wypełniona, inne są w toku realizacji (np. uzgadnianie zasad podziału opłat z tytułu czystych nośników z innymi organizacjami zbiorowego zarządzania czy tworzenie systemu repartycji indywidualnej opłat dla twórców dzieł naukowo-technicznych)’. Wiadomo jednak, że po zeszłorocznej kontroli minister kultury zabronił Kopipolowi wszelkich wypłat poza tymi z funduszu socjalnego. Stowarzyszenie dostało także polecenie ograniczenia wydatków o charakterze reprezentacyjnym oraz zmniejszenia ryczałtów kierownictwu. Niedawno minister kultury 'wyraził zgodę na podjęcie wstrzymanych zaleceniami wypłat z opłat pobieranych przez Kopipol’…