Więcej niż co trzeci pracownik twierdzi, że wykonywanie czynności zawodowych to główny powód codziennego stresu (badanie National Survey of Health and Development wśród 1500 brytyjskich mężczyzn). Sposób radzenia sobie z tym problemem zależy od naszych naturalnych predyspozycji oraz tzw. umiejętności nabytych. Dlatego na stres reagujemy różnie, choć wbrew pozorom tych różnic nie ma aż tak wiele. Przypomnij sobie ostatnią trudną sytuację w pracy, nagłe terminy, dużo obowiązków… Całkiem możliwe, że na samą myśl twoje serce bije szybciej, źrenice się rozszerzają, oddech jest płytki i szybki, a gruczoły potowe działają intensywniej. Nagle wydzielają się hormony, których nazw nawet nie chcesz znać. Jesteś gotowy do walki, mózg wysłał informacje o stresie i zmobilizował organizm do działania. W takim stanie bywasz obcesowy, czasami agresywny, zdarza ci się wybuchnąć. Jesteś ostry w działaniu i słowach, walczysz o swoje i nie przebierasz w środkach. Jesteś jak William Wallace z „Braveheart” – bezlitosny i skuteczny.

Możliwy jest też inny scenariusz: na samą myśl o trudnej sytuacji w firmie pojawia się w tobie chęć przeczekania, nie podejmujesz żadnej decyzji, udajesz, że ciebie ten problem nie dotyczy. Albo chcesz wyjechać, zmienić pracę lub tylko uciec na L4. A może jednak zbierasz się w sobie, analizujesz problem, rozmawiasz ze współpracownikami na temat zaistniałej sytuacji, starasz się zebrać jak najwięcej informacji i podjąć działania? Każdy z tych scenariuszy to jeden z czterech typowych sposobów radzenia sobie ze stresem, tzw. 4 F (łatwo zapamiętać, bo kojarzy się z pewną znaną firmą produkującą odzież sportową). 4 F to: Fight, Flight, Freeze, Fine, a więc: walcz, uciekaj, zamarznij, rób swoje.

 
W stresie działasz w trybie autopilota

Każdy z nas w trudnej sytuacji do pewnego momentu może działać racjonalnie. Jeśli jednak obciążenie przekracza próg tolerancji (stres długotrwały, nagły bądź wyjątkowo groźny), przełączamy się na tzw. autopilota i zaczynamy postępować schematycznie. Korzystamy wówczas z naturalnych, instynktownych strategii radzenia sobie w wymagającym otoczeniu. Co ciekawe, jeśli potraktujemy stres jako proces (tzw. teoria transakcyjna stresu Lazarusa i Folkman), to nie sam bodziec okazuje się stresujący ani nasza reakcja, ale indywidualna ocena określonego faktu – jak bardzo niebezpieczny nam się wydaje.

Oznacza to, że odczujemy zdarzenie jako stresujące tylko wtedy, jeśli ocenimy je jako groźne lub powodujące stratę. Jeśli natomiast uznamy je za wyzwanie bądź szansę – oceniając przy tym, że dysponujemy umiejętnościami i zasobami, żeby sobie poradzić – będziemy czuli lekkie podniecenie i zdenerwowanie, które tylko pomoże nam w przezwyciężeniu trudności. To dlatego negocjacje z dystrybutorem u jednej osoby wywołają lęk, zaś u innej ekscytację. To zależy od tego, czy negocjacje zostaną uznane za zagrażające (gorsze warunki to mniejsze zyski) czy raczej jako stanowiące wyzwanie (szansa na lepsze warunki, a więc wyższe zyski).

 

Dopasuj pracownika do rodzaju stresu

Na pierwszy rzut oka wydaje się, że najlepszą metodą radzenia sobie w sytuacji stresowej jest styl Fine (rób swoje). To w końcu dojrzała postawa, która oznacza spokojne zajęcie się problemem i analizę sytuacji. Jednak rzeczywistość bywa bardziej skomplikowana. Czasami najlepszą metodą jest przeczekanie trudności (Freeze – zamarznij). Wiedzą o tym dobrze pracownicy dużych korporacji w okresach zmian, a także… patyczaki, które aby uniknąć zagrożenia, zastygają bez ruchu, starając się wtopić w otoczenie. Inteligentne radzenie sobie ze stresem polega więc na tym, aby dobrać strategię do konkretnej sytuacji. Według specjalistów najlepiej sprawdzają się metody mieszane.

 

Tak czy inaczej, wiedza o różnych rodzajach reakcji na stres (własnych oraz pracowników) może okazać się bardzo przydatna w każdej firmie. Jeśli na przykład zamierzamy wprowadzić ważne zmiany, zastanówmy się dobrze, zanim powierzymy rolę lokomotywy tych zmian kierownikowi zespołu, który reprezentuje styl Freeze lub Flight. Najpewniej będzie on przeciągał cały proces, utrudniał i robił uniki. Czas będzie mijał, a nasza firma będzie tkwić w miejscu. Dlatego do przeprowadzania zmian wyznaczajmy osoby, które reprezentują styl Fine lub Fight. Przy czym „fighterów” dobrze ukierunkować na walkę z konkurencją, a nie z ludźmi w firmie.

 

Zbyszek z IT nie lubi skakać na bungee

Kolejnym elementem, na który warto zwrócić uwagę, jest tzw. reaktywność pracownika, szefa czy innego członka zespołu. Osoba jest wysokoreaktywna, jeśli wykazuje duże zapotrzebowanie na bodźce, przy czym im więcej bodźców, im więcej się dzieje – tym lepiej. Takie osoby często uprawiają sporty ekstremalne, lubią szybką jazdę, cały czas dostarczają sobie nowych wrażeń. Zwykle cieszą się wysoką odpornością i właśnie w stresie funkcjonują najlepiej.

Na drugim biegunie znajdują się niskoreaktywni. To osoby wrażliwe na bodźce, ich próg tolerancji jest niski, więc jeśli rozmawiają przez telefon, to w tym samym czasie nie będą słuchały muzyki i poprawiały danych w Excelu. Zbyt wiele kontaktów z klientami będzie dla niskoreaktywnego trudnością. Dlatego, jeśli przyjmiesz do pracy na stanowisko handlowca taką właśnie osobę, niestety nie będzie to dobre ani dla ciebie, ani dla niej. Nadmiar kontaktów, telefonów, maili, spraw… może być ciężko! Za to na wszelkich stanowiskach analitycznych czy serwisowych niskoreaktywny sprawdzi się doskonale. Dlatego Zbyszek z IT, ponieważ nie potrzebuje wielu bodźców, nie lubi skakać na bungee. Natomiast jego wysokoreaktywny kolega z działu sprzedaży wręcz przeciwnie – skoczy z przyjemnością. Weź to pod uwagę przy doborze kadry do swojej firmy.