Racja bytu tego osobliwego tworu „komputeropodobnego” jest obecnie weryfikowana. Otóż za sprawą taniej wersji Windows można kupić komputer przenośny w cenie tabletu. Z tym że Windows with Bing będzie w notebookach tylko do końca roku (przynajmniej tyle wiemy obecnie). Ciekawe, czy tablet w przyszłości znajdzie swoje miejsce wśród różnych typów sprzętu komputerowego, czy spełni jedynie rolę swoistego kija w mrowisku? Jak netbook, który pierwszy pokazał, że komputer przenośny może być tani i malutki. Dziś netbooków już nie ma, ale może to dzięki nim współczesne laptopy stają się coraz tańsze i lżejsze. Również ultrabook nie zawojował rynku, ale pokazał, że „poważny”, wydajny komputer potrafi być jednocześnie lekki i cienki. Dziś nie trzeba wydawać 5 tys. zł, by kupić notebook wyglądający jak ultrabook. Może zatem za 2–3 lata powiemy, że wprawdzie tablet nie przetrwał, ale dzięki niemu standardem stały się urządzenia hybrydowe.

Na razie historia tego produktu jest następująca: w zeszłym roku tablety szturmem zdobyły rynek, w błyskawicznym tempie ustanawiając kolejne rekordy sprzedaży. Upojeni sukcesem producenci i sprzedawcy liczyli na podobne wyniki również w tym roku. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc wzrosty rzędu kilku (jak w przypadku desktopów) czy kilkunastu procent (jak w przypadku notebooków) należałoby z pewnością uznać za sromotną porażkę. Najprawdopodobniej jednak tak właśnie wygląda rzeczywistość. W pierwszym półroczu 2014 r. krajowi nabywcy kupili – w najlepszym razie – o 20 proc. tabletów więcej niż w tym samym okresie minionego roku, czyli około miliona sztuk. Z takim – cudownym w przypadku komputerów, ale rozczarowującym, gdy chodzi o tablety – wzrostem będziemy mieli do czynienia w całym 2014 r.

 

Ceny i konfiguracje

Z danych producentów i dystrybutorów wynika jednoznacznie, że w bieżącym roku, zwłaszcza w pierwszych jego miesiącach, największą popularnością cieszyły się urządzenia tanie, kosztujące najwyżej kilkaset złotych, oraz drogie, których wartość oscylowała wokół tysiąca złotych. Taka struktura sprzedaży wynikła również z faktu, że produkty ze średniej półki były dość często dostępne w ramach wyprzedaży, w cenach poniżej ich faktycznej wartości.

– Największą popularnością cieszą się urządzenia CityTab z budżetowej linii LITE – mówi Piotr Blachowski, przedstawiciel marki Colorovo w ABC Data. – W zależności od modelu, ceny tabletów z tej linii mieszczą się w przedziale 199–249 zł; stanowią one 80 proc. sprzedaży wszystkich tabletów. Na drugim miejscu plasują się urządzenia multimedialne przeznaczone do gier i szeroko pojętej rozrywki, czyli CityTab Vision. Ich ceny zaczynają się od 299 zł, a bardziej zaawansowane technologicznie modele kosztują do 499 zł. Ta linia urządzeń generuje około 20 proc. sprzedaży.

 

 

W przypadku produktów Modecom sytuacja wygląda nieco inaczej.

– Biorąc pod uwagę ceny, nasze tablety można podzielić na dwie grupy: modele w przedziale od 259 do 549 zł brutto (głównie tablety wyposażone w dwurdzeniowy procesor i ekran HD LED) oraz urządzenia w przedziale od 559 do 1049 zł brutto. W tej ostatniej grupie znajdują się najwyższej jakości zaawansowane jednostki klasy Premium, zaopatrzone w czterordzeniowe procesory oraz ekrany z matrycami IPS. Tablety kosztujące od 259 do 549 zł stanowią 60 proc. sprzedanych przez nas urządzeń – podaje Krzysztof Wójciak, dyrektor zarządzający polskiej marki.

Najczęściej konstrukcje drogie, w cenie zbliżonej do tysiąca złotych, są wyposażone w ekran o przekątnej długości
10 cali, zaś wśród tańszych znajdują się urządzenia z przekątnymi od 7 do 9 cali. Największym powodzeniem w przypadku tych ostatnich cieszą się tablety 7- i 8-calowe. Według ekspertów do największych zalet opisywanej grupy produktów należy możliwość trzymania urządzenia w jednej dłoni oraz atrakcyjne ceny, np. 7-calowe urządzenia A-brandowe klienci mogli nabyć już za 299 zł brutto.

Ostatecznie spodziewamy się, że to 8-calowe ekrany zdominują ten segment – mówi Tomasz Wańka, Business Product Manager w Actionie.

Tym bardziej że tablety 7- i 8-calowe są tańsze niż kiedyś, bo oprogramowanie systemowe jest bezpłatne w sprzęcie bazującym na platformie Intela.

– Microsoft udostępnił za darmo system Windows do tabletów o przekątnych długości 7 i 8 cali – mówi Artur Wzorek, Project Manager w Dziale Rozwiązań Mobilnych w NTT System. – Dlatego rośnie oferta takich urządzeń, w tym również o nietypowej wcześniej przekątnej długości 7,85 cala.

Moc obliczeniowa tabletów rośnie najczęściej wraz z przekątną ekranu. Te mniejsze mają zwykle dwu- lub czterordzeniowy procesor, 1 GB pamięci operacyjnej oraz od 16 do 32 GB pamięci stałej. Urządzenia 10-calowe wyposażone są już w czterordzeniowe procesory oraz wydajne układy graficzne, bo ich ekrany zazwyczaj wyświetlają obraz w rozdzielczości HD. W bieżącym roku będą już dostępne modele, których sercem będzie aż 8-rdzeniowy procesor.

Ewolucja tabletów zmierza nie tylko w kierunku zwiększania mocy obliczeniowej, zmienia się również sposób komunikacji z Internetem. Coraz częściej w tabletach moduł karty sieciowej Wi-Fi jest zastępowany zintegrowanym w procesorze modemem 3G, a ten z czasem ustąpi miejsca modemowi 4G. Rozwiązanie takie pozwala przede wszystkim na zmniejszenie poboru energii. Ponadto kontakt z siecią przez modem 3G bardzo ułatwia pracę producentom aplikacji, których elementem jest procedura uwierzytelnienia użytkownika (np. przy logowaniu na konto dostawcy kontentu multimedialnego).

 
Tablet czy notebook?

Producenci są zdania, że tablety wyższej jakości, w cenie około tysiąca złotych lub więcej, w których zastosowano platformę Intela oraz system Windows, pod względem funkcjonalnym mogą śmiało konkurować z tanimi notebookami. Najczęściej nie są jednak przez użytkowników traktowane na równi laptopami, choć trudno wskazać na konkretne przyczyny takiej sytuacji.

Tablet jest ciągle przez większość społeczeństwa najczęściej postrzegany jako gadżet do obsługi multimediów i Internetu, natomiast notebook – do codziennej pracy, gier i obsługi programów – mówi Daniel Malak, Consumer Business Manager w polskim oddziale Lenovo.

Jakimi kryteriami kierują się klienci przy zakupie? Tu zdania są podzielone, bowiem nie wszyscy wytwórcy stawiają na pierwszym miejscu cenę czy stosunek ceny do wydajności.

– Przede wszystkim marka i przywiązanie do niej, wzornictwo, konfiguracja, a na końcu cena – przekonuje Bogdan Wiciński, CEO Manty.

Według innych dostawców cena ma nadal bardzo duże znaczenie i nie ma się czemu dziwić, jednak w przypadku tabletów istotną rolę odgrywają też inne cechy.

Świadomość Polaków w zakresie sprzętu elektronicznego rośnie, dla większości liczy się dobry stosunek jakości i wydajności do ceny urządzenia – mówi Daniel Malak.

Do kluczowych parametrów tabletu należą, poza jego wydajnością, także rodzaj i jakość zastosowanego ekranu oraz czas pracy na pojedynczym ładowaniu akumulatora. Dostawcy są pełni nadziei, że z czasem tablet stanie się pełnoprawną alternatywą dla typowych komputerów przenośnych. Tablety z Androidem mają pozostać w kręgu zainteresowań klientów indywidualnych, służąc głównie do zabawy. Profesjonaliści będą korzystać z tabletów pancernych, które sprawdzą się w wymagających warunkach. Pozostali użytkownicy wybiorą tablet zamiast notebooka wówczas, gdy konfiguracje z Windows i układami Intela będą zapewniały coraz większą wydajność, np. za sprawą stosowania 4 GB RAM-u, notebookowych procesorów, wydajnej grafiki.

Na razie dostawcy walczą o klientów sposobami niezwiązanymi bezpośrednio z wydajnością sprzętu. Należy do nich między innymi Asbis.

– Sądzimy, że prowadzona przez nas polityka dodawania do urządzeń różnych gratisów, na przykład w postaci etui czy 200 GB przestrzeni w chmurze, darmowych e-książek do pobrania czy aplikacji biurowych i nawigacyjnych, również nie pozostaje bez znaczenia podczas zakupu tabletu – mówi Tobiasz Jankowski, dyrektor sprzedaży w Asbisie.

 
Komu tablet?

Wygląda na to, że segment konsumencki stopniowo nasyca się tabletami. Dlatego producenci będą coraz bardziej oglądać się na użytkowników korporacyjnych. Tak właśnie robi Samsung, który przekonuje, że pracownicy terenowi wszystkich branż będą mogli zabierać Galaxy Tab Active w miejsca, w których panują trudne warunki. Bez obaw, że narażą swój tablet na działanie wysokiej lub niskiej temperatury, kurzu czy wody.

Oferta tabletów do zastosowań specjalnych nie jest jeszcze duża, ale obok wspomnianego Galaxy Tab Active, który lada chwila będzie w sprzedaży, pojawiła się już konstrukcja rodzimej marki. We wrześniu NTT System rozpoczęło sprzedaż modelu Inari. Ten pancerny tablet może działać w zakresie temperatur od -10 do +50°C, jest odporny na upadki z wysokości 1 m (lub 1,8 m przy zastosowaniu dodatkowej osłony), a także na kurz i wilgoć. Ekstremalnym warunkom pracy towarzyszy równie ekstremalna konfiguracja sprzętu. W Inari zastosowano 10-punktowy wyświetlacz o rozdzielczości 1920 x 1200 pikseli z kątem widzenia 160 stopni. Ekran pokryty jest warstwą ochronną Gorilla Glass o grubości 1,3 mm. W urządzeniu zastosowano 4-rdzeniowy procesor Intel Atom 3745 taktowany zegarem 1,8 GHz, 2 GB pamięci RAM i modem 3G. Sprzęt kosztuje niemało, bo w wersji z 8-calowym ekranem – aż 4 tys. zł. Jednak za notebook przeznaczony do pracy w trudnych warunkach trzeba zapłacić nawet dwa razy więcej.

Zdaniem specjalistów tablety do zastosowań specjalnych to szansa dla resellerów, którzy są w stanie wdrożyć produkt wraz z usługą oraz napisać do niego mobilną aplikację. Kluczem do sukcesu w tym segmencie rynku ma być właśnie umiejętne dostosowanie sprzętu do indywidualnych potrzeb klientów.

– Obserwujemy coraz większe zainteresowanie tabletami wśród użytkowników instytucjonalnych. Możliwości wykorzystania tego typu sprzętu są bardzo szerokie, a z biegiem czasu i wraz rozwojem technologii zastosowanie tabletów jeszcze wzrośnie. Aplikacje, które zwiększają możliwości zastosowania tabletów w życiu prywatnym i w biznesie, będą święcić triumfy – prognozuje Krzysztof Plis, Product Manager w AB.

Jak zatem będzie wyglądał tablet za rok? Dla kogo będzie przeznaczony? Raczej nie zniknie z rynku, ale pewnie też tego rynku nie zawojuje. Może okaże się wspomnianym kijem w mrowisku, który wpłynie na rozwój notebooka tak, jak dyskretnie uczyniły to netbooki oraz ultrabooki. W efekcie zamiast notebooka za 2 tys. zł klienci będą więc może wybierali o 300 zł droższą hybrydę. W końcu o to właśnie w tym biznesie chodzi…