Razem z europejskim
dyrektorem logistyki wizytujemy tamtejszy magazyn. W oczy rzuca nam się
regał, na którym zgromadzono produkty Philipsa. W pewnej chwili wzrok
mojego europejskiego logistyka przykuwa karton z depilatorami. „Irek, twoi
ludzie TO sprzedają?!”. Siła i intonacja pytania były co najmniej
w duchu tego, jaki sobie wyobrażam, gdyby mój proboszcz zobaczył na półce
sklepiku parafialnego wibrator. Potem było jeszcze śmieszniej, bo na wszystkich
spotkaniach na poziomie korporacji wskazywano mnie jako faceta od depilatorów.
Trwało to do czasu, gdy w 2010 r. Tech Data kupiła największego
holenderskiego dystrybutora sprzętu gospodarstwa domowego. Generował wówczas
obroty na poziomie prawie 1 mld euro, z marżą dwukrotnie większą niż
ta, do której byli przyzwyczajeni dystrybutorzy IT. Żarty się skończyły.

Po co o tym piszę? Ano ostatnio zapoznałem się
z wypowiedziami szefów kilku polskich i światowych dystrybutorów
odnośnie do ich strategii rozwoju. Wygląda na to, że mówią o czym innym
i pewnie żyją w innych epokach. Zacznę od Asbisu, którego traktuję
trochę jak polskiego dystrybutora, chociażby z tego powodu, że jest
notowany na GPW w Warszawie. Siergiej Kostewicz oznajmia, że
w bieżącym roku sprzedaż produktów własnych marek ma stanowić ponad
30 proc. przychodów. A zatem Asbis powoli staje się producentem.
A teraz ostatnie podsumowanie wyników półrocznych AB. Andrzej Przybyło
mówi (cytuję z pamięci): „…w drugiej połowie 2013 roku w stosunku do
analogicznego okresu roku 2012 przychód ze sprzedaży urządzeń gospodarstwa
domowego wzrósł o 100 proc.”. Tak, pralki i lodówki też wymagają
profesjonalnej dystrybucji o niskich kosztach i wysokiej
efektywności.

A co na to
dystrybutorzy światowi? Zacznijmy od Ingrama. Ustami europejskiego prezesa
oświadcza (cytuję za IT Europa): „rok 2014 to będzie rok racjonalizacji, która
polegać będzie na konsolidacji operacji logistycznych, likwidacji centrali
europejskiej w Brukseli i przeniesieniu jej okrojonych do minimum
funkcji do oddziałów krajowych oraz likwidacji centrum operacyjnego
w Barcelonie i przeniesieniu 
go do Bułgarii”. Jeszcze nie zaistniała u nich „era depilatora”,
ale wyszli właśnie z paradygmatu „wartości dodanej” i wkraczają
w fazę „racjonalizacji operacyjno-kosztowej”.

A co
u największego światowego konkurenta Ingrama Micro, czyli mojej ukochanej Tech Daty? Tu sprzątanie w Europie. I to po
całości. Po projekcie Brightstar, który trzeba było ograniczyć
i przekształcić w Tech Data Mobile, bo współudziałowiec się wycofał,
po akwizycjach (nota bene: gdyby nie one, Tech Data w 2013 roku globalnie
zanotowałaby widoczny spadek obrotów w obu głównych walutach) oraz po
audycie wewnętrznym, trwającym prawie nieprzerwanie przez cały rok 2013
(skutkującym powołaniem nowych ciał kontroli wewnętrznej), pozostaje pogoń za
pomysłami innych przy silnej koncentracji na sobie. Co przypomina bieg
w przód z głową zwróconą wstecz.

Dogmatyzm dużych jest nadzieją naszych lokalnych graczy na
pobicie światowych gigantów. Założę się, że niebawem każdy z „naszych
dystrybutorów IT” (mam na myśli AB, ABC Datę, Action i Asbis) osiągnie
większe obroty od niemieckich oddziałów Tech Daty oraz Ingrama. A zatem:
go ahead!

 

Autor od
1996 r. do lutego 2012 r. pełnił funkcję dyrektora zarządzającego Tech Data
Polska.