W Internecie, czyli nigdzie
Wyobraźcie sobie, że pod siedzibę jednego z największych na świecie koncernów technologicznych podjeżdżają pewnej nocy samochody pełne zamaskowanych, uzbrojonych po zęby zbirów, którzy włamują się do budynku, terroryzując strażników nieprzygotowanych na powstrzymanie małej armii.
Napastnicy błyskawicznie
opanowują cały budynek i przystępują do plądrowania. Wynoszą wszystko, co
znajdą: zabierają szafy pełne dokumentów, księgi rachunkowe, archiwa, wszystkie
umowy i całą korespondencję. Nie ograniczają się przy tym do pomieszczeń
kierownictwa czy administracji – przeszukują także biurka i szafki
szeregowych pracowników, wygarniając stamtąd prywatne zdjęcia, pamiątki czy ich
osobiste listy. Czego nie mogą zabrać, metodycznie niszczą, zostawiając po
sobie tylko porozbijane meble i strzępy papieru. Znikają wraz ze swoim
łupem, pozostawiając informację, że jeśli firma nie chce, żeby jej tajemnice
zostały ujawnione światu, a atak się powtórzył – tym razem z ofiarami
śmiertelnymi – ma wycofać się z dystrybucji filmu, który bezlitośnie
(i dodajmy, bez krzty dobrego smaku) wyśmiewał postać przywódcy
totalitarnego państwa na drugim końcu świata.
Druga sytuacja: pod redakcję skandalizującego pisemka
podjeżdża samochód, z którego wysiada trzech mężczyzn z bronią
automatyczną. Wchodzą do budynku i zabijają dwanaście osób, bo pismo
publikowało satyryczne rysunki wyśmiewające bezlitośnie (i dodajmy, bez
krzty dobrego smaku) postacie święte dla religii napastników.
Dobrze wiemy, co się stało po drugim z tych wydarzeń.
Mobilizacja policji i służb specjalnych, potężna obława, światowe gesty
solidarności, marsze protestacyjne i wreszcie – jeden jasny
komunikat: wolność wypowiedzi jest jednym z fundamentów naszej kultury
i nie pozwolimy jej ograniczać terrorem. Kolejny numer wspomnianego
pisemka ukazał się o czasie.
Tymczasem kiedy Sony padło ofiarą dokładnie takiego samego
ataku, tyle że przeprowadzonego w cyberprzestrzeni, reakcje opinii
publicznej, jak i świata gospodarki oraz administracji rządowej miały
zupełnie inny ton. Patrząc na nagłówki artykułów i słuchając informacji,
można by odnieść wrażenie, że Sony traktuje się tu tak, jak w początkach
XX wieku traktowano ofiary gwałtu, czyli „sami są sobie winni”. Trzeba było się
lepiej pilnować, zadbać o skuteczniejsze zabezpieczenia,
a w ogóle to po co pakowali się w produkcję filmu, który mógł
zdenerwować jakiegoś dyktatora? Przecież wiadomo, że tacy są nieobliczalni!
To naprawdę niesamowite: wszystko wskazuje na to, że na zlecenie
obcego państwa dokonano na terytorium największego mocarstwa na Ziemi potężnego
ataku na liczącą się i szanowaną firmę, zagrożono dalszymi atakami
terrorystycznymi, a tymczasem media zajmują się głównie tym, jak
w wewnętrznej korespondencji kierownictwo Sony komentowało charakter
takiej czy innej gwiazdy kina. Koncern ogłosił, że wycofuje sporny film
z dystrybucji.
Obie sytuacje różni kilka
elementów. Oczywiście najpoważniejszą z nich jest brak ofiar śmiertelnych
w przypadku ataku na Sony (choć pojawiły się takie groźby), co może
znacząco wpływać na opinię publiczną. Jednak tym, co szczególnie rzuca się
w oczy, jest ogromne wsparcie zarówno mediów, jak i państw
w przypadku „Charlie Hebdo” oraz zupełny brak wsparcia w sytuacji, w jakiej
znalazło się Sony. Chyba ciągle to, co dzieje się w Internecie, jest
postrzegane, jakby działo się w nieco nierealnej krainie, daleko stąd. Tak
jakby… nigdzie. To „nigdzie” zmienia się w „tutaj” dopiero wtedy, gdy
efekty „wirtualnych” działań dotykają nas samych.
Podobne wywiady i felietony
Zobaczyć świat
Podróżować i zobaczyć świat – to chyba jedna z najczęściej powtarzających się odpowiedzi na pytanie: „co chciałbyś robić, gdybyś był bogaty i nie musiał pracować?”.
Okiełznać żywioł
Na początku było słowo, a dokładniej słowa, które wypowiedział do dziennikarzy minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski podczas szczytu ONZ w Nowym Jorku…
Kiedy „ułatwienie” stanie się ułatwieniem?
Ma być łatwiej, prościej, wygodniej – taki cel stawiają sobie producenci wszelkiego rodzaju technologicznych zabawek. Wraz z upowszechnianiem się różnych rozwiązań nasze życie powinno stawać się więc coraz przyjemniejsze.