Polak skierował sprawę do sądu, ponieważ jego nazwisko w wyszukiwarce Google’a pojawiało się w kontekście przestępstw – najwyżej pozycjonowano link do artykułu z lat 90 w jednym z tygodników, z opisem, z którego wynikało, że przedsiębiorca wymuszał haracze za „ochronę”. Tymczasem to nie on żądał pieniędzy od firm, ale od niego żądano, a że odmówił, sam był poszkodowany przez bandytów.

Przedsiębiorca domagał się od Google’a 300 tys. zł rekompensaty i zablokowania linku. Sąd odrzucił te roszczenia. Uznał, że gigant wprawdzie naruszył dobra osobiste, ale w sposób niezawiniony. Ponadto artykuł, do którego prowadził link, wyjaśniał, kto był przestępcą (zastrzeżenia dotyczyły tylko opisu linka). Obecnie w wyszukiwarce link do artykułu jest pozbawiony opisu.