Uczeń z Nowego Jorku pozywał Apple na kwotę 1 mld dol., twierdząc, że w zeszłym roku został bezpodstawnie oskarżony o kradzież gadżetów o łącznej wartości ok. 1,2 tys. dol. z różnych sklepów Apple’a w USA. Aresztowano go w listopadzie ub.r.

Chłopak twierdzi, że stosowana przez firmę technologia rozpoznawania twarzy zaczęła go błędnie identyfikować po tym, gdy zgubił swój dokument tożsamości. Prawdziwy złodziej miał się posługiwać jego prawem jazdy. W tymczasowym dokumencie nie było zdjęcia oskarżonego, a jedynie imię, nazwisko, adres. Według młodego Amerykanina, Apple „zaprogramował swoje systemy bezpieczeństwa tak, by rozpoznały twarz podejrzanego mężczyzny jako jego”.

W pozwie w mocnych słowach opisano system Apple’a. Według niego wykorzystanie oprogramowania do rozpoznawania twarzy w sklepach koncernu to swego rodzaju „Orwellowski nadzór”, a większość klientów nie ma pojęcia, że ich twarze są analizowane. Uczeń ma alibi, ponieważ w momencie dokonania jednego z przestępstw uczestniczył w balu maturalnym.

Detektyw nowojorskiej policji przeanalizował materiał z monitoringu i potwierdził, że mężczyzna na zarejestrowanych obrazach nie przypomina nastolatka.

Zarzuty pod adresem ucznia w większości miast, gdzie rzekomo okradł sklepy zostały już wycofane. Apple nie skomentował jednak pozwu i faktu błędnej identyfikacji osoby.

Wykorzystywanie w sklepach oprogramowania rozpoznającego twarz celem śledzenia osób podejrzanych o kradzież jest rodzajem nadzoru, którego obawiają się klienci. Tym bardziej, że można przyjąć, iż większość z nich nie ma świadomości potajemnego analizowania twarzy – komentuje Mariusz Politowicz, inżynier techniczny Bitdefender z firmy Marken Systemy Antywirusowe.