Apple jest przeciwne wprowadzeniu jednolitego standardu ładowania urządzeń mobilnych. Jego wprowadzenie na terenie UE forsuje Komisja Europejska, co ma ograniczyć masę elektrośmieci i ułatwić życie użytkownikom. Inicjatywa ma już 10 lat. Dzięki niej większość producentów wdrożyła mikroUSB jako standard. Stopniowo zastępuje je USB-C. Coraz częściej stosowane jest zresztą także bezprzewodowe ładowanie.

W połowie stycznia br. Parlament Europejski ogłosił, że producenci telefonów, tabletów jak również czytników e-booków i podobnych urządzeń mobilnych muszą zaoferować ten sam standard ładowania. Zapowiedział, że w najbliższych miesiącach zaprezentuje projekt stosownych przepisów.

Apple twierdzi, że pomysły KE zahamują innowacje i w efekcie zaszkodzą użytkownikom. Kwestionuje korzyści. Twierdzi też, że ujednolicenie ładowarek oznacza potężne koszty – 1,5 mld euro. Taką kwotę ustaliła duńska firma konsultingowa na zlecenie Apple'a. To suma jakieś 100 raz większa niż oceniana przez Brukselę wartość korzyści. Koncern apeluje więc o wypracowanie innego rozwiązania.

Apple nadal stosuje własny format złącza (Lightning) w iPhone'ach i iPadach, choć niektóre urządzenia, jak iPady Pro są ładowane przez USB-C. Gdyby jeden standard został przeforsowany, koncern straciłby na tym jako dostawca akcesoriów. Przekonuje natomiast, że konieczność wymiany obciążyłaby użytkowników jego sprzętu sporymi kosztami, a niepotrzebne już ładowarki powiększyłyby górę elektrośmieci.