Dekret zakazuje wjazdu do USA obywatelom Iranu, Iraku, Jemenu, Sudanu i Somalii. Ma obowiązywać 120 dni. Dotyczy także osób legalnie mieszkających w Stanach Zjednoczonych, w tym posiadaczy Zielonej Karty, którzy w chwili wejścia w życie dekretu mieli pecha przebywać za granicą. Donald Trump zawiesił ponadto przyjmowanie uchodźców z Syrii.

Posunięcie nowego prezydenta krytykują liderzy firm z Doliny Krzemowej. Wskazują, że takie kroki są antyrozwojowe. Imigranci lub ich potomkowie zakładali firmy, będące gigantami IT i nadal zatrudniają przybyszy z innych krajów. Jak wyliczył Vala Afshar, Chief Digital Evangelist w Salesforce, pierwsze lub drugie pokolenie imigrantów zakładało m.in. Apple'a, Google'a, Facebooka, Amazona, Oracle'a, IBM i EMC.

"Stany Zjednoczone są krajem imigrantów" – napisał Mark Zuckerberg, szef Facebooka, na swoim portalu społecznościowym. Przypomniał, że jego przodkowie pochodzą z Niemiec, Austrii i Polski. Stwierdził, że niektórzy z najlepszych uczniów w jego szkole pochodzili z rodzin nielegalnych imigrantów. "Oni są naszą przyszłością" – twierdzi Zuckerberg. Apeluje, by zostawić otwarte drzwi przybyszom. 

Tim Cook, szef Apple'a, zaznacza, że bez imigrantów nie było tej firmy. Przypomniał, że Steve Jobs był synem uchodźcy z Syrii, a z zagranicy pochodzi wielu obecnych pracowników koncernu. Zapewnił, że Apple jest "nadal otwarte dla wszystkich, niezależnie od tego, skąd pochodzą". Zapowiedział, że będzie domagał się wyjaśnień od administracji prezydenta.

Satya Nadella, CEO Microsoftu, przypomniał, że sam jest imigrantem. Brad Smith, prezes i główny prawnik Microsoftu, w liście do pracowników wskazał, że biznes nadal powinien mieć możliwość sprowadzania fachowców z zagranicy. Według niego szlaban na wjazd wskutek dekretu Trumpa ma co najmniej 76 współpracowników firmy. Zaoferowano im pomoc prawną. 

Także pracownicy Google'a zostali dotknięci dekretem. Jest ich blisko 200. Sundar Panchai, CEO firmy, przyznał, że nowe przepisy będą miały negatywne skutki dla pracowników.