Niedawno prezes NIK-u wsparł projekt zmian w prawie zamówień publicznych, który umożliwiałby wykluczenie z przetargów wykonawców oferujących rażąco niską cenę. Teraz apeluje o stworzenie urzędu, który kontrolowałby przetargi oraz na bieżąco poprawiał i nadzorował prawo z nimi związane. Do jego kompetencji należałby również nadzór nad inwestycjami wykonywanymi w trybie partnerstwa publiczno-prywatnego. Takie organy według NIK-u działają już w innych państwach UE.

 – Trzeba skorzystać z doświadczeń, które już mamy, zmienić praktykę, znowelizować przepisy. Najłatwiej to zrobić, kiedy będzie jeden publiczny ośrodek, który zbiera te doświadczenia i proponuje nowelizacje w taki sposób, żeby potem one zyskały akceptację podmiotów zamawiających, czyli państwa i rządu, wykonawców, którzy startują w tych przetargach, i takich instytucji, jak NIK –
powiedział Krzysztof Kwiatkowski agencji Newseria Biznes.

Dziś główną bolączką zamówień publicznych w Polsce jest kryterium najniższej ceny, często stosowane jako jedyne kryterium w przetargu. Kwiatkowski podkreśla, że przez tę praktykę w Polsce mieliśmy w ostatnich latach do czynienia z paradoksalną sytuacją: trwały liczne, bardzo duże inwestycje infrastrukturalne, a jednak wiele firm budowlanych ogłosiło upadłość. To z kolei przełożyło się na opóźnienia inwestycyjne.
 
Według prezesa NIK-u tylko ceną można nadal kierować się jedynie w przypadku najprostszych, małych inwestycji. Wykonawcy większych projektów powinni być wybierani według innych kryteriów, takich jak np. najniższy całkowity koszt inwestycji. Kwiatkowski dodaje, że już teraz ustawa daje możliwość korzystania z innych kryteriów. W jego ocenie prawo powinno rozszerzyć te możliwości.

 – Warto rozważyć wprowadzenie jako kryterium nie tylko najniższej ceny, lecz także najniższego kosztu. Analiza życia produktu, jego jakości, kosztów serwisowania, wszystkich elementów dodatkowych – to wszystko przecież musi być uwzględniane – przekonuje prezes NIK-u.

Tymczasem praktyka jest tak, że ponad 90 proc. przetargów w instytucjach samorządowych jest rozstrzyganych wyłącznie w oparciu o kryterium najniższej ceny.

Niezbędne, zdaniem prezesa NIK-u, jest też wprowadzenie definicji rażąco niskiej ceny. Choć już teraz na tej podstawie można wykluczyć firmę z przetargu, brakuje jednoznacznego sposobu identyfikowania oferty jako „rażąco niskiej”.

 – Brakuje definicji rażąco niskiej ceny, przy której wiemy na pewno, że wykonawca nie będzie w stanie wykonać inwestycji, chyba że z góry zakłada, że nie zapłaci podwykonawcom lub zerwie po jakimś czasie kontrakt. Brakuje pogłębionej oceny możliwości finansowych podmiotów startujących w przetargu. To wszystko musi być uwzględnione w toku prac, które trwają w Sejmie nad nowelizacją ustawy o zamówieniach publicznych – apeluje Kwiatkowski.