Dostawy notebooków w I kw. 2020 r. były o 20,3 proc. niższe niż w prognozie sprzed pandemii – według Trendforce. Oznacza to wprowadzenie na światowy rynek 27,9 mln urządzeń wobec 35 mln szt., jakie miały trafić do sprzedaży. Zwłaszcza w lutym br. sześć największych marek OEM musiało pogodzić się z wyhamowaniem produkcji.

Po tym, jak epidemia w Chinach ustabilizowała się, producenci OEM zaczęli agresywnie poszukiwać siły roboczej i materiałów, zwiększając poziom wykorzystania mocy produkcyjnych do 70 proc. w ciągu jednego miesiąca – twierdzi Trendforce. Analitycy spodziewają się, że producenci materiałów będą wracać do normalnego poziomu dostaw przed majem.

Krótki wystrzał, długi kryzys

Na szybki powrót do normalności lepiej jednak nie liczyć. Po odzyskaniu mocy produkcyjnych w Chinach może pojawić się problem z popytem, ponieważ epidemia zaczęła przybierać na sile w Europie i USA. Wprawdzie w końcu marca widać było większe zakupy notebooków związane ze zdalną pracą i nauką, ale Trendforce ocenia, że popyt jest krótkotrwały, a potem rynek prawdopodobnie długo nie podniesie się z dołka – możliwe, że znękani kryzysem klienci nawet do Bożego Narodzenia nie będą przejawiać większej ochoty na zakupy sprzętu.

Biorąc pod uwagę niepewność przyszłego popytu, Trendforce obniżyło prognozę światowych dostaw notebooków na 2020 r. Z poziomu sprzed pandemii, z 162,4 mln szt. do 156,7 mln szt., tj. o 3,5 proc.