Monitoring wydajności aplikacji i sieci to rynek, który zdaniem Gartnera w 2020 r. osiągnie wartość 5,6 mld dol., rosnąc w tempie ok. 10 proc. co roku. Zdaniem analityków dla szefów najważniejszym powodem inwestycji w rozwiązania APM (Application Performance Monitoring) jest potrzeba monitorowania doświadczeń użytkowników, zwłaszcza korzystających z aplikacji biznesowych. Wynika to z tego, że problemy z nimi negatywnie wpływają na wydajność pracy. Mogą ją pogorszyć lub poprawić nawet o kilkanaście proc. Według tegorocznego badania Riverbed tylko w branży handlowej 48 proc. przedsiębiorstw planuje w najbliższym czasie zakup urządzeń do lepszego monitoringu doświadczeń użytkowników. Ich poprawa to cel 75 proc. firm na świecie, które inwestują w innowacje – wynika z badania SpigIT (dane z 2016 r.).

Aplikację może spowalniać serwer, oprogramowanie zainstalowane na tym serwerze, sieć lub różnego rodzaju problemy na urządzeniu, z którego korzysta użytkownika. Obecnie według firmy Passus metodą sprawdzania wydajności aplikacji, zyskującą największą popularność, jest instalowanie agentów do takiego monitoringu w urządzeniach końcowych (komputerach, tabletach, smartfonach). Są to programy, które łączą się z kolektorem danych przez sieć. Dane są następnie przetwarzane. W ten sposób można uzyskać informacje np. jakie aplikacje są zainstalowane w urządzeniu, w jakim stopniu go obciążają, czy ulegają awariom, ile czasu użytkownik musi czekać aż się program się odwiesi itd. Takich danych nie dostarczają dwie inne metody – mierzenie parametrów pracy serwera albo sieci (ruchu generowanego przez aplikację).