Na spotkanie związane z akcją prowadzoną przez ZIPSEE (organizacja zrzeszająca producentów i importerów branży IT, RTV i AGD) – „Nie płacę za pałace” – wymierzonej w coraz większe apetyty ZAiKS-u co do opłat od urządzeń elektronicznych i niejasny system ich dystrybucji, licznie stawili się przedstawiciele OZZ, czyli organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi. OZZ domagają się wprowadzenia tzw. opłaty reprograficznej od tabletów i smartfonów, która byłaby doliczana do ceny producenckiej netto urządzeń (w wysokości 1,5 proc.). Opłata ma być rekompensatą dla twórców za kopiowanie utworów chronionych prawami autorskimi na własny użytek.

 

Tablety i smartfony to nie kopiarki

ZIPSEE stoi na stanowisku, że opłata nie ma uzasadnienia. Michał Kanownik, szef związku, wskazywał, że tablety i smartfony nie są urządzeniami służącymi do kopiowania i nie można ich traktować w przepisach na równi np. z kopiarkami, które już są objęte opłatą. Jego stanowisko poparła Aleksandra Frączek, wiceprezes Federacji Konsumentów. Przytoczyła badania przeprowadzone przez organizację wśród konsumentów w końcu ub.r. Wynika z nich, że większość – ok. 60 proc. – użytkowników, wykorzystuje tablety i smartfony do komunikacji, a nie kopiowania. Płacić dodatkowy parapodatek musieliby natomiast wszyscy. Nawiasem mówiąc, ten sam problem dotyczy produktów już objętych opłatą reprograficzną. Np. nie wszyscy nabywcy używają drukujących maszyn wielofunkcyjnych, skanerów, papieru do ksero czy płyt DVD do kopiowania utworów objętych prawem autorskim, a mimo to opłata, pobierana na rzecz OZZ, jest doliczana do ceny każdego egzemplarza. Z badań federacji wynika, że do kopiowania utworów na własny użytek konsumenci używają głównie komputerów. Tymczasem dyski twarde do PC, jak i płyty DVD i DC, jako tzw. czyste nośniki, są już objęte opłatą reprograficzną.

– Stawianie wyłącznie na karanie i żądanie kolejnych opłat w zestawieniu z brakiem informacji i edukacji wywołuje nasz kategoryczny sprzeciw – stwierdziła wiceprezes Federacji Konsumentów.

 

ZIPSEE i federacja: sprzęt podrożeje

W jej opinii, jak i szefa ZIPSEE, wprowadzenie opłat od tabletów i smartfonów doprowadzi do wzrostu cen detalicznych tych urządzeń. Michał Kanownik przekonywał, że marże w branży elektronicznej są tak niskie, że dodatkowe 1,5 proc. obciążenia dostawca nie wrzuci w koszty, lecz podniesie cenę sprzedaży. Podał przykład Hiszpanii, gdzie po zniesieniu opłaty w 2012 r. ceny elektroniki spadły o 6-7 proc. szybciej niż w pozostałych krajach zachodniej Europy.

Ponadto ZISPEE wskazuje na niejasny system dystrybucji opłat reprograficznych. Według związku sporo pieniędzy nie trafia do twórców (a teoretycznie dla nich są pobierane), lecz finansuje aparat i działalność OZZ. Podał przykłady zakupu pałacu w Janowicach przez ZAiKS za 4,6 mln zł. Według ZIPSEE średnie wynagrodzenie pracownika ZAiKS-u to 10 tys. zł. Zamiar obłożenia opłatą reprograficzną tabletów i smartfonów (OZZ na czele z ZAiKS-em wniosły stosowny projekt zmian w ustawie o prawie autorskim) wywołał burzę wśród internautów. ZIPSEE poinformował, że w kampanii „Nie płacę za pałace”, której celem jest wprowadzenia przejrzystego systemu dystrybucji środków trafiających do OZZ m.in. z firm IT, zebrano 13 tys. podpisów pod petycją w tej sprawie. Poinformował, że na profilu „Nie płacę za pałace” na Facebooku pojawiają się setki komentarzy, które bardzo negatywnie odnoszą się do obecnego systemu funkcjonowania ZAiKS-u i kwestionują sensowność wprowadzenia opłaty reprograficznej na smartfony i tablety. Michał Kanownik zaznaczył, że ZAiKS nie jest jedyną organizacją OZZ, której konta zasilane są opłatami od firm z branży elektroniki (spora część trafia np. do Kopipolu), ale stała się celem kampanii jako organizacja najbardziej znana, największa, najbardziej aktywna i wpływowa.

 

OZZ: nie chcemy wiele

Stanowisko ZIPSEE i Federacji Konsumentów spotkało się z ostrą reakcją przedstawicieli OZZ obecnych na spotkaniu. Kampanię i inne akcje ZIPSEE określali demagogią i grą do jednej bramki. Zaznaczano, że ZAIKS kupił nie pałace, ale kamienice. Argumentowano, że w sytuacji, gdy utwory można bez problemu masowo kopiować z pomocą urządzeń elektronicznych, opłaty reprograficzne to w zasadzie jedyny dobry sposób, aby twórcy otrzymali jakąś rekompensatę z tego tytułu. Wskazywano na drastyczny spadek sprzedaży płyt z muzyką i książek w ostatnich latach, co zdaniem OZZ jest związane z coraz powszechniejszą dostępnością urządzeń umożliwiających kopiowanie m.in. filmów, muzyki, obrazów, tekstów, a taką funkcję ich zdaniem pełnią smartfony i tablety, zastępujące pod tym względem komputery. Zaznaczano, że żądane opłaty za urządzenia mobilne są niskie na tle innych krajów Europy (np. w Niemczech należność dla twórców wynosi 36 euro od smartfona z pamięcią 16 GB, czyli ok. 10 razy więcej niż w postulatach OZZ), a w krajach, gdzie od smartfonów i tabletów ściągane są należności reprograficzne, ceny sprzętu są niższe w Polsce. Przekonywano, że producenci bez problemu wrzucą opłatę w koszty (czyli cena sprzętu w detalu nie wzrośnie z jej powodu), bo cena wytworzenia urządzeń jest wielokrotnie niższa niż stawki sprzedaży. 

Na konferencji rozdawano podpisany przez 600 twórców apel do ministra kultury o wprowadzenie opłat od smartfonów i tabletów. Były w nim wyniki badań zgodne ze stanowiskiem OZZ. Powołano się np. na TNS Polska, który ustalił, że 3 na 4 Polaków chciałoby otrzymywać wynagrodzenie za kopiowanie tworzonych przez siebie utworów, a prawie połowa kupujących nie zadowoliłaby się 3-procentową obniżką cen urządzeń mobilnych w zamian za brak funkcji nagrywania i odtwarzania utworów. Ponadto według apelu twórców pobrane należności reprograficzne w Polsce są dużo niższe niż w innych krajach – w 2012 r. wyniosły 1,66 mln euro, podczas gdy w Czechach – 3,27 mln euro, a we Francji – 173,87 mln euro.

Pojawiały się też głosy, że ZIPSEE i zrzeszone w nim firmy nie mają prawa sprawdzać, na co OZZ przeznacza opłaty reprograficzne, a jedynym partnerem w tej kwestii jest resort kultury.

 

Są już opłaty od streamingu

Michał Kanownik ripostował, że skoro przedsiębiorcy z branży elektronicznej odprowadzają pieniądze do OZZ, to mają prawo pytać i sprawdzać, na co idą te środki. Jego zdaniem powinna obowiązywać zasada transparentności. Poinformował, że ZAIKS dopiero w ub.r. dokonał podziału między twórców należności zebranych w latach 2009 – 2013. Podał przykłady twórców, którzy są przeciwni opłatom reprograficznym, bo nie czują wsparcia OZZ. Podkreślił, ze nie mogą być one z założenia traktowane jako rekompensata za utracone przez twórców korzyści, bo nie udowodniono bezpośredniego związku między kupowaniem np. smartfonów i tabletów i kopiowaniem utworów z ich pomocą a spadkiem sprzedaży płyt i książek. Zaapelował do przedstawicieli OZZ, aby pokazali takie badania. Zaznaczył, że użytkownicy sprzętu mobilnego, jak i komputerów, coraz częściej nie kopiują utworów (a za to jest lub ma być pobierana opłata), lecz je odtwarzają online w streamingu, zaś OZZ otrzymują z tego tytułu tantiemy od właścicieli serwisów z muzyką czy filmami (lub powinny z nimi dogadywać się na ten temat, a nie żądać parapodatku od dostawców sprzętu). Np. ZAiKS ma umowę z Youtube, dzięki której za każde odtworzenie utworu objętego ochroną ZAiKS-u organizacja inkasuje opłaty od Google’a. Co do cen urządzeń, szef ZIPSEE zwrócił uwagę, że w wielu krajach są niższe podatki niż w Polsce i większa konkurencja na rynku elektroniki, stąd ceny są inne niż u nas. Zapewniał, że celem działań ZIPSEE jest dobro twórców.

– Chcemy systemu efektywnej repartycji. Chcemy więcej pieniędzy dla artystów – twierdził Michał Kanownik. Apelował do OZZ o dalsze rozmowy w tej sprawie.

Projekt zmian w ustawie dotyczącej prawa autorskiego, który przewiduje dodanie do katalogu produktów objętych opłatą reprograficzną smartfonów i tabletów, leży w resorcie kultury. W końcu zeszłego roku wydawało się, że wprowadzenie zmian po myśli OZZ jest przesądzone – takie głosy płynęły z ust przedstawicieli resortu, jednak gdy sprawa zrobiła się głośna, ministerstwo ucichło. Według Michała Kanownika nie ma nowych informacji o pracach nad ustawą, więc wygląda na to, że sprawa jest nadal otwarta.