Zawirowania na rynku
dysków twardych związane są przede wszystkim z sytuacją największych
producentów. WD, które w III kwartale 2011 r. było liderem segmentu
(dostarczyło blisko 58 mln napędów, z tego 60 proc. powstało
w Tajlandii), w połowie października wstrzymało produkcję
w zalanych fabrykach. Do połowy listopada koncern nie był w stanie
określić daty ich ponownego uruchomienia. Co gorsza, niektórzy kooperanci
również przerwali produkcję ze względu na powódź.

– Wspólnie pracujemy nad rozwiązaniem tych problemów, ale
nie znamy jeszcze harmonogramu wznowienia prac naszych dostawców

– informuje Daniel Mauerhofer, WD’s Head of Public Relations EMEA &
India. – Taki stan rzeczy utrzyma się do I kw. 2012 r.,
a być może także i w następnych kwartałach.

Zarząd WD przewiduje, że w IV kwartale br. producent
dostarczy na rynek 22 – 26 mln dysków, czyli ponad połowę mniej niż
w III kwartale. – Ograniczona dostępność towaru na świecie może
spowodować wzrost cen dysków twardych, także na polskim rynku
– mówi
przedstawiciel WD. – Trudno nam teraz oszacować, czy zwiększą się
o 10, czy o 30 proc. Ma na to wpływ wiele czynników, niektóre są
całkiem od nas niezależne.

W III kwartale średnia cena napędu WD wynosiła 46 dol.
(o 2 dol. więcej niż w II kwartale br.), a marża brutto
producenta sięgnęła 20,1 proc.

Mniejszych problemów
spodziewa się Seagate. Jego fabryki w Tajlandii nie zostały bezpośrednio
dotknięte kataklizmem, ale możliwości produkcyjne spadły ze względu na problemy
z dostawą komponentów od kooperantów. – Istnieje ryzyko, że zabraknie
nam podzespołów dostarczanych przez firmy zewnętrzne
– wyjaśnia Regina
Israel, Corporate Communications Manager EMEA w Seagate. – W
rezultacie – co najmniej w IV kwartale – zapotrzebowanie branży
znacznie przewyższy podaż, a zakłócenia w dostawach będą trwać przez
kolejne kwartały.

Według informacji z początku listopada koncern
przewiduje dostarczenie na globalny rynek w IV kwartale 41
– 45 mln napędów (wobec ponad 50 mln w III kwartale). Jeśli
dostawy komponentów z końcem grudnia wrócą do normy,
w I kwartale 2012 r. produkcja Seagate’a powinna wynieść
ok. 60 mln dysków, nie licząc urządzeń powstałych w przejętych
zakładach Samsunga.

Powódź w Tajlandii
dotknęła także Toshibę. Według Tomasza Rabiczko, kierującego polskim oddziałem
firmy, z powodu kataklizmu problemy z dostępnością napędów pojawią
się najprawdopodobniej również na polskim rynku. – Kłopoty
z dostawami niektórych rodzajów dysków, zwłaszcza talerzowych 2,5
– 3,5 cala, mogą wystąpić już w grudniu 2011
i w I kwartale 2012 r.
– wyjaśnia.

Według menedżera nie da się w tej chwili oszacować,
o ile zmniejszy się wolumen napędów dostarczanych na polski rynek. – W
grudniu będziemy mieli pełne raporty z Tajlandii, wtedy sytuacja powinna
być bardziej klarowna –
twierdzi Tomasz Rabiczko. – Mamy nadzieję,
że zaburzenia nie potrwają dłużej niż do końca I kwartału 2012 r.

Zdaniem szefa Toshiby w Polsce prawdopodobny jest
wzrost cen dysków w wysokości od kilkunastu do kilkudziesięciu euro, ale
zmianę stawek trudno w tej chwili przewidzieć, bo zależy od działań
podjętych przez różnych graczy na rynku.

AB: popyt przewyższa podaż

Skutki powodzi – zmniejszenie dostaw i wzrost cen
– sygnalizują również dystrybutorzy. – Aktualnie ceny dysków twardych poszły
w górę o kilkadziesiąt procent i prawdopodobnie na tym nie
koniec
– mówi Zbigniew Mądry, dyrektor handlowy i członek zarządu AB.
– Mimo wzrostu cen popyt na dyski przewyższa podaż.

 

Według przedstawiciela AB kłopoty mają praktycznie wszyscy
producenci dysków twardych, gdyż zostały zalane także fabryki mniejszych
graczy. Jest jednak nadzieja, że wkrótce ceny będą spadać. – Dochodzą
do nas informacje, że już na początku przyszłego roku nastąpi odwilż cenowa

– informuje Zbigniew Mądry.

W opinii Sławomira Harazina, wiceprezesa Actionu, trudno
dziś ocenić, kiedy sytuacja wróci do normy. – Braki dostępności dotykają
także wszystkich producentów, którzy oferują urządzenia zawierające dyski, co
również przekłada się na wzrost ich cen – 
zaznacza Sławomir Harazin.

Klienci będą częściej wybierać SSD

Problemy
dostawców dysków talerzowych mogą zwiększyć zapotrzebowanie na napędy SSD.
Paweł Śmigielski, dyrektor regionalny Kingstona na Europę Środkową
i Wschodnią, przypuszcza, że ograniczenie dostaw HDD i wzrost cen na
trwałe zmieni rynek dysków twardych. – Stacje HDD znacząco podrożały, ich
ceny zbliżyły się do cen SSD. Choć różnice ciągle są duże, zapewne wielu
klientów już dzisiaj skłoni to do zastanowienia się nad wyborem technologii,
a stąd już niedaleko do zakupu pierwszego dysku  SSD
– zapewnia. – Jeśli ceny
jednostek HDD na rynku pozostaną wysokie, a dostępność będzie
niewystarczająca, możemy się spodziewać jeszcze szybszego procesu wymiany
rozwiązań HDD na SSD.

Zdaniem Pawła
Śmigielskiego producenci HDD odzyskają pełne zdolności produkcyjne
w 2012 r., ale to już nie zatrzyma procesu przechodzenia klientów na
nowy standard. – Przewidujemy, że w przyszłym roku ceny dysków SSD
spadną o ok. 50 proc. w porównaniu z notowanymi
w roku bieżącym, co oznacza, że pod koniec 2012 za tę samą cenę co dzisiaj
będziemy mogli kupić SSD o dwukrotnie wyższej pojemności. Przyjmuje się,
że rocznie ceny jednostek SSD będą się zmniejszać o ok. 40
– 50 proc.
– twierdzi Paweł Śmigielski.

Opinie z forum CRN.pl

 

@mgsoftware (27.10):

„Moim
zdaniem sytuacja z dostępnością dysków to dowód zmowy dystrybutorów. Nie
jest możliwe tak szybkie zniknięcie stanów magazynowych. Tą sytuacją powinien
zainteresować się odpowiedni urząd, bo jest to zmowa »dystrybucyjna«. Na
szczęście życie nie znosi próżni, więc za chwilę przyjadą dyski np.
z Niemiec lub z innych krajów i wtedy nagle znajdą się dyski
w normalnych cenach”.

 

@atapol (17.11):

„Myślę, że na względny powrót do normalności w cenach
dysków można liczyć w okolicach kwietnia – maja. Natomiast na powrót
cen z początku października bieżącego roku, myślę że możemy liczyć
najwcześniej za 12 miesięcy. Póki co waluty znowu się odezwały i mamy
kolejne podwyżki.

Inna sprawa, że PM od
dysków obecnie dobrze się bawią. Nikt tak naprawdę nie wie, ile napędy powinny
kosztować, więc mamy wolną amerykankę. Szacowanie 500 GB dysku SATA
zaczyna się więc od 280 zł, a kończy na 520 zł (gratuluję AB
poczucia humoru). U większości disti bez większego problemu można
utargować nawet 10 proc. ceny cennikowej, a to znaczy, że mają spory
zapas i odbijają sobie zyski za kilka lat wstecz”.

 

@fullcom (23.10)

„Myślę, że naturalnie
przejdziemy na droższe dyski SSD. Nie będzie sensu odbudowywać fabryk pod
starszą technologię, skoro nowa już jest dość dobra. Szczególnie że największy
producent głowic też podobno pływa”.