Już 4-5 mln Polaków kupuje na Aliexpress, a wpływy polskiego fiskusa z tego tytułu są mniejsze, niż na to liczy resort finansów. Obecnie towary sprowadzane z Chin obejmuje VAT (a niekiedy również cło), ale w praktyce wielu nabywców go nie płaci. Wytrychem jest zadeklarowanie przesyłki jako "prezentu" o wartości mniejszej niż 45 euro (ok. 190 zł) czy też jako towaru o wartości do 22 euro, co zwalnia z VAT w większości krajów UE – ale nie w Polsce, czym jednak wielu klientów się nie przejmuje. W praktyce takie "zwalniające" z podatku deklaracje to częsty proceder, a skarbówka nie jest w stanie zapobiegać wszystkim nadużyciom. W efekcie zarówno konsumenci jak i odsprzedawcy sprowadzają z Chin na krajowy rynek towary tańsze o VAT, co jest dużym problemem dla lokalnych przedsiębiorców.

Fiskus pracuje nad narzędziami, które zacieśnią kontrolę podatkową nad e-handlem z chińskich serwisów sprzedażowych do Polski – informuje Puls Biznesu. Sprawa według niego jest delikatna – skarbówka nie chce przykręcić śruby zbyt mocno, by nie rozdrażnić chińskiego smoka. Firmy z tego kraju coraz więcej inwestują w Polsce i Europie, więc władzom zależy na utrzymaniu dobrych relacji. Celem jest więc, by polski fiskus skorzystał z rosnącego handlu z Chinami, ale jednocześnie aby go nie zahamować zbyt radykalnymi posunięciami. Obecnie resort finansów ocenia skalę e-handlu z chińskich serwisów.

Alibaba, do której należy Aliexpress, poinformowała niedawno, że rozważa budowę linii kolejowej lub autostrady z Chin do Europy, nazwaną nowym Jedwabnym Szlakiem. Pozwoliłoby to na znacznie szybszy transport towarów niż obecnie drogą morską. Kontenery ze sprzętem dotarłyby do Polski w ciągu tygodnia do zakupu. Polski rząd zamierza przyłączyć się do tej inicjatywy. W ub.r. zawarto już z Chińczykami stosowną umowę.