Według danych producenta jego rozwiązania działają w ok. 500 tys. średnich przedsiębiorstw (100 – 5 tys. pracowników) na całym świecie. Reszta (po 18 proc.) trafia do małych i dużych firm, z tym że tych mniejszych klientów jest – biorąc pod uwagę liczbę organizacji – o wiele więcej (2 mln ) niż pozostałych. Połowa sprzedaży korporacji jest realizowana w regionie EMEA. Przedstawiciele Sophosa przekonywali o skuteczności swoich rozwiązań – ich atutem ma być prostota i szybkość reakcji na zagrożenia.

Według informacji zaprezentowanych przez Vanję Svejcera (Principal Researcher w Sophos) jest się przed czym chronić. Codziennie pojawia się kilkaset tysięcy nieznanych zagrożeń i 20-30 tys. niebezpiecznych URL. W Polsce wskaźnik zagrożenia według danych producenta jest nieznacznie wyższy niż w sąsiednich krajach (5,5 wobec mniej niż 4 w Czechach, na Słowacji). Najczęściej atakują u nas W32/Autorun i trojan PHP/BackDoor (po 4 proc. infekcji). 

Różnych zagrożeń jest sporo – użytkownicy systemu Windows narażeni są ostatnio głównie na oprogramowanie wymuszające okup. Jednym z najbardziej kompleksowych jest cryptolocker, który szyfruje pliki w komputerze i domaga się pieniędzy za zdjęcie blokady. Z kolei użytkowników Androida atakują głównie programy, które automatycznie wysyłają z telefonu SMS-y o podwyższonej opłacie. Pieniądze trafiają na konta cyberprzestępców. Tak działa Boxer – najgroźniejszy szkodnik na system Google’a (1/4 infekcji według Sophosa). Potencjalnie niepożądanych aplikacji (PUA), które mogą stanowić zagrożenie, jest sporo nawet w Google Play (między 150 a 200 tys., na ok. 1 mln wszystkich). Według danych producenta nie jest bezpieczny także Linux, a zwłaszcza platforma Apache (93 proc. zagrożeń).