Lider Samsunga Lee Jae Yong ponownie zasiądzie na ławie oskarżonych w związku ze sprawą korupcji, która dwa lata temu zaprowadziła go do aresztu. Koreański sąd najwyższy uchylił wyrok z 2018 r. i skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia. Jego zdaniem są dowody, że skala nadużyć była większa, niż uwzględniona w poprzednim wyroku.

Lee Jae Yong, który jest wnukiem założyciela Samsunga i faktycznym szefem całej grupy, w 2017 r. został skazany na 5 lat z powodu oszustwa, ukrywanie aktywów za granicą, i krzywoprzysięstwo. Przesiedział rok w areszcie. Sąd apelacyjny okazał się jednak dużo łagodniejszy. W lutym 2018 r. wyrok zmniejszono do 2,5 roku w zawieszeniu, więc lider giganta wyszedł na wolność. Yong konsekwentnie nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów.

Jego sprawa była związana z aferą korupcyjną na szczytach władzy Korei Płd., z prezydent kraju na czele. Otóż prokuratura dowodziła, że Yong odpowiada za próbę przekupstwa poprzez wpłatę ok. 38 mln dol. na fundację prowadzoną przez przyjaciółkę pani prezydent. Miał w ten sposób zadbać o przychylność władz dla fuzji spółek z grupy Samsunga, co przekładało się na korzyści dla korporacji.

Zdaniem sądu apelacyjnego budzący wątpliwości datek był 10 razy mniejszy, nie stwierdzono również, by te pieniądze były łapówką.

Sąd najwyższy uznał jednak teraz, iż korupcja mogła mieć większą skalę, niż wynika z wyroku z ub.r. Otóż jego zdaniem próbą przekupstwa była także wpłata na fundację sportową rodziny Choi (ok. 2,8 mln dol.).