Firmy mają w portfelach mniej przeterminowanych należności (22,2 proc. w III kw. br. wobec 25,4 proc. w II kw. br.) i krócej czekają na zapłatę, bo „zaledwie” 3 miesiące i 25 dni (poprzednio 4 miesiące i 6 dni). Wskaźnik 22,2 proc. oznacza, że z każdego 1 tys. zł widniejącego na fakturze 222 zł nie trafia do kieszeni przedsiębiorcy.

Poprawa nie oznacza, że problem z terminowym regulowaniem zobowiązań zniknął. Wzrósł odsetek firm, które deklarują, że taki problem u nich występuje – w II kw. br. było to 21,5 proc., w III kw. br. – 23,9 proc.

Co gorsza, zwiększyły się wydatki związane ze skutkami i zapobieganiem zatorom płatniczym. Obecnie to już 6,3 proc. wszystkich kosztów w firmie wobec 5,9 proc. poprzednio. Jest więcej przedsiębiorstw, w których odsetek ten sięga 20-29 proc. oraz ponad 30 proc. budżetu – według danych Krajowego Rejestru Długów i Związku Przedsiębiorstw Finansowych.

Spada zaufanie w biznesie

Co trzecia firma spodziewa się, że problemy z regulowaniem zobowiązań przez kontrahentów wystąpią w większej skali niż dotychczas. W II kw. br. pesymizm deklarowało 27,5 proc. firm. Pogorszenie się tych wskaźników sprawia, że spada wzajemne zaufanie wśród przedsiębiorców, co może prowadzić do ograniczenia skali kredytowania w formie odroczonych terminów płatności.

„Biznes coraz mniej ufa swoim kontrahentom. Rośnie grupa przedsiębiorców, którzy obawiają się, że nierzetelne praktyki płatnicze ze strony klientów zachwieją ich płynnością finansową” – twierdzi Dariusz Szkaradek, prezes firmy faktoringowej NFG.

Problem z regulowaniem własnych zobowiązań to najpoważniejsza konsekwencja opóźnień w płatnościach, na którą skarży się 33,2 proc. Co czwarta firma musi z tego powodu ograniczać inwestycje, a co dziesiąta – zatrudnienie, 10,2 proc. firm z powodu nieuregulowanych należności ma problem z wprowadzaniem produktów na rynek, a 4,6 proc. musi podnosić ceny.