Ponad połowa startupów finansuje się z własnej kieszeni – według raportu fundacji Startup Poland "Polskie Startupy. Raport 2018". Otóż 59 proc. nowych firm twierdzi, że nie uzyskało dotąd żadnego zewnętrznego wsparcia. Odsetek ten jest podobny jak w poprzednich latach, co oznacza, że inwestorzy nie kwapią się bardziej niż kiedyś do pomocy startupom.

Jak ustalono w raporcie, od 2015 r. polskie startupy pozyskały w sumie 175 mln euro finansowania zewnętrznego, co oznacza medianę na poziomie 188 tys. euro na jeden podmiot. Ponad jedna trzecia startupów (36 proc.), które uzyskały finansowanie, w sumie ze wszystkich rund zgromadziła nie więcej niż 500 tys. zł wsparcia. Już na starcie nowe firmy mają więc trudniej w porównaniu z podobnymi przedsięwzięciami na zachodzie. Np. w Niemczech w tzw. rundzie zalążkowej zastrzyk finansowy dla startupu to przeciętnie ok. 1,2 mln euro.

Największa grupa startupów w Polsce (42 proc.) liczy na fundusze venture capital i aniołów biznesu, ale w ocenie autorów raportu wydaje się, że prywatni inwestorzy tracą motywację do pomocy nowym polskim firmom. Obecnie mogą one bardziej liczyć na pomoc ze środków publicznych (jak programy PARP, NCBR). Już w tym roku finansowanie z tych źródeł jest wyższe niż bezpośrednio z funduszy kapitałowych (ale łącznie z aniołami biznesu wciąż one mają największy udział). Bez programów zasilanych unijnymi grantami sytuacja rodzących się biznesów byłaby znacznie trudniejsza. Stąd poruszenie wywołało trzykrotne obniżenie finansowania w programie Bridge Alfa, zarządzanym przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju. Inne źródła pozyskiwania środków to m.in. akceleratory, inwestorzy branżowi, crowdfunding.