Nowelizacja ustawy o terminach zapłaty w transakcjach handlowych z 2013 r. ujednolica sposób naliczenia odsetek za zwłokę. Od 1 stycznia 2016 r. odsetki będą obliczane według wzoru: stopa referencyjna NBP + 8 proc. Przy aktualnej wysokości stopy referencyjnej odsetki wynosiłyby 9,5 proc. w skali roku, zamiast dotychczasowych 8 proc. Ma to bardziej zdyscyplinować dłużników, ale efekt zmian może być ograniczony. Z badań Kaczmarski Inkasso wynika, że większość wierzycieli nie upomina się o odsetki – czyni tak 24 proc. pytanych firm. A to dlatego, że reszta obawia się utraty kontrahenta.

– Przedsiębiorcy często poprzestają na obciążeniu dłużnika kosztami windykacji, uznając że naliczenie karnych odsetek może zerwać całkowicie relacje z kontrahentem – tłumaczy Radosław Koński, dyrektor Departamentu Windykacji Kaczmarski Inkasso.

Zgodnie z przepisami wprowadzonymi w 2013 r. firma może żądać od dłużnika rekompensaty za koszty odzyskiwania należności (równowartość co najmniej 40 euro). Możliwość przerzucenia kosztów windykacji na dłużnika spowodowała, że przedsiębiorcy szybciej zaczęli oddawać sprawy do windykacji, co zwiększyło skuteczność takich działań. Według badań Kaczmarski Inkasso na żądanie rekompensaty zdecydowała się prawie połowa (45 proc.) przedsiębiorców korzystających z windykacji. Okazało się jednak, że przedsiębiorstwa mikro i małe korzystają z tego uprawnienia zwykle wtedy, gdy z zapłatą zalega kontrahent o podobnej wielkości. Dużym odbiorcom rzadko stawiają takie wymagania. Najczęściej powodem jest obawa przed utratą znaczącego klienta.

Jak wynika z badania „Portfel należności polskich przedsiębiorstw”, prowadzonego na zlecenie Krajowego Rejestru Długów i Konferencji Przedsiębiorstw Finansowych w Polsce, najmniejsze firmy czekają na zapłatę od swoich spóźnionych kontrahentów przez 4 miesiące. Dla porównania firmy największe – do 2 i pół miesiąca. Co więcej, najmniejsi przedsiębiorcy na pokrycie strat związanych z opóźnieniem płatności i kosztów windykacji przeznaczają prawie 8 proc. swoich wszystkich wydatków, podczas gdy największe organizacje – 2,4 proc.

Oznacza to, że duże firmy współpracujące z mniejszymi partnerami często wykorzystują swoją dominującą pozycję, a drobni przedsiębiorcy, którym zależy na zleceniu, godzą się na gorsze warunki.

Nadużyciom ze strony dużych graczy ma zapobiec przewidziany w nowelizacji zakaz manipulowania datą dostarczenia faktury. Otóż ustawa o terminach zapłaty w transakcjach handlowych przewiduje np., że uregulowanie należności za towar lub usługę nastąpi nie później niż 60 dni od otrzymania faktury lub rachunku. Ale w praktyce ten przepis łatwo obejść, jeśli korporacja ustali z małą firmą, że fakturę dostarczy później. Zdaniem Adama Łąckiego, prezesa Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej, duże firmy znajdą sposób na ominięcie nowego przepisu.

– Idea jest słuszna, ale etyka w biznesie w Polsce jest ciągle na niskim poziomie – komentuje szef KRD.