– System zbiórki kuleje. Zbieramy znacznie mniej zużytego sprzętu, niż pojawia się go na rynku. Często on ginie w punktach skupu złomu – twierdzi Mirosław Baściuk, prezes Związku Pracodawców Branży Elektroodpadów Elektro-Odzysk. Według niego przez ostatnie 10 lat znacznie wzrosła liczba zbieranych odpadów tego rodzaju, ale nadal jest to poziom nieodpowiadający unijnym wymaganiom. Tylko jedna trzecia zakupionego sprzętu wraca do systemu przetwarzania. Regulacje unijne wymagają od Polski osiągnięcia do 2020 r. ponad 60 proc. poziomu zbiórki.

– Przetwarzanie sprzętu nie działa prawidłowo. Często odbywa się poza zakładami przetwarzania, w miejscach do tego nieprzygotowanych. Wiele z tych zakładów nie ma odpowiednich technologii. Wystarczy bowiem uzyskać wpis do rejestru w Głównym Inspektoracie Ochrony Środowiska, aby móc przetwarzać sprzęt – podkreśla prezes Baściuk.

Od wejścia w życie nowej ustawy o zużytym sprzęcie elektrycznym i elektronicznym to producenci sprzętu i wprowadzający go na rynek muszą zadbać o jego późniejszą zbiórkę oraz prawidłowe przetworzenie. Mimo że ustawa została uchwalona już prawie rok temu, wciąż brakuje do niej rozporządzeń. Ponadto słaby audyt ze strony organów państwa pozwala na handel kwitami: wydawane są dokumenty na tzw. wirtualne elektroodpady, czyli takie, które w rzeczywistości nie zostały zebrane i przetworzone. Według prezesa do powszechnych praktyk należy deklarowanie przetworzenia większej liczby urządzeń, niż miało to miejsce oraz ich demontaż poza legalnymi zakładami przetwarzania.

Aby ukrócić ten proceder, potrzebne są audyty organizacji zajmujących się odzyskiem przetwarzaniem, a w celu ich przeprowadzania niezbędne są odpowiednie rozporządzenia Ministerstwa Środowiska.

– Chodzi o rozporządzenie o audytach w zakładzie przetwarzania i w organizacji odzysku oraz o standardach przetwarzania. Jesteśmy chyba jedynym krajem w Europie, który nie ma odpowiednio określonych standardów, w jaki sposób powinien być przetwarzany sprzęt w instalacjach – dodaje prezes.

Taki stan skutkuje tym, że z blisko 850 tys. sztuk lodówek, które co roku wyrzucają polskie gospodarstwa domowe, ok. pół miliona zamiast do recyklingu trafia na złom. Na ok. 170 zakładów przetwarzania zarejestrowanych w Polsce, tylko kilka według szefa związku ma odpowiednią technologię do przetwarzania lodówek. Specjalistyczne firmy zajmujące się przetwarzaniem elektrośmieci zwracają ponadto uwagę na niewystarczające dopłaty ze strony wprowadzających sprzęt, czyli tych producentów i operatorów sprzętu.

– Jesteśmy najtańszym rynkiem dla tych podmiotów w Europie. W innych krajach płacą pięć, siedem, a nawet dziesięć razy więcej niż w Polsce. Związane jest to z konkurencją, podczas gdy u nas istnieje szara strefa, więc wartość tej usługi jest zaniżona. W Polsce za zebranie, transport i przetworzenie lodówek oraz poddanie ich recyklingowi firmy dostają równowartość około 200 zł. W innych krajach jest to 4–5 razy więcej za samo przetworzenie – dodaje Mirosław Baściuk.

Zdaniem prezesa sytuację na rynku elektroodpadów można zmienić, uświadamiając konsumentom ich prawa. Np. nie wszyscy konsumenci wiedzą, że kupując lodówkę, zmywarkę czy pralkę z transportem do domu, niezależnie od tego, czy ma to miejsce w sklepie tradycyjnym czy internetowym, można domagać się bezpłatnego odbioru starego sprzętu. Tymczasem nadal zdarza się, że pobierane są opłaty za odbiór zużytego sprzętu. Zgodnie z aktualną ustawą o elektroodpadach konsumenci mogą oddawać zużyty sprzęt małogabarytowy również w punktach handlowych, nawet bez zakupu nowego.