Od lipca br. za informatyzację administracji publicznej odpowiada minister nauki i przewodniczący Komitetu Badań Naukowych prof. Michał Kleiber. Ma trudny orzech do zgryzienia. Jeśli instytucje publiczne informatyzują się, to tylko na własną rękę. Nie wiadomo, co i gdzie zostało już zrobione, nad czym pracują teraz urzędy, kto jakie ma plany, ile dotąd wydano na informatyzację państwa i ile będzie ona kosztować w przyszłości. Nieznana jest także wielkość budżetu, jaki obecny minister finansów, Grzegorz Kołodko, przeznaczy na ten cel. Mamy więc hasło 'informatyzacja’ i długą listę pytań. Jest także ktoś, kto będzie musiał na nie odpowiedzieć. Zadaniem Ministerstwa Nauki i Komitetu Badań Publicznych, które już niedługo ma przekształcić się w Ministerstwo Nauki i Informatyzacji, ma być nadgonienie kolosalnych zaległości w stosunku do krajów Unii Europejskiej. Obecnie na braku spójnej strategii informatyzacji państwo traci zdaniem ministra Szewki kilkadziesiąt milionów złotych rocznie.

Z informacji zgromadzonych przez naszą redakcję wynika, że w sprawie informatyzacji państwa zrobiono dotąd niewiele poza publicznym wygłaszaniem deklaracji. Chociaż hasła dotyczące informatyzacji padają z różnych stron politycznej sceny dość często, wciąż trudno dopatrzyć się konkretów. Z raportu Komitetu Badań Naukowych (stan na drugi kwartał 2002 roku) wynika, że prace nad tworzeniem systemów informatycznych do zarządzania państwem w większości przypadków były 'kontynuowane’, 'prowadzone’, 'rozpoczęte’, 'zainicjowane’ lub wciąż 'trwają’. Tylko w nielicznych resortach widać ich efekty. Z raportu dowiemy się na przykład, że w Ministerstwie Skarbu Państwa odbył się ostatnio audyt zintegrowanego systemu informatycznego, Ministerstwo Sprawiedliwości i Ministerstwo Środowiska stworzyły strony intranetowe, a Ministerstwo Finansów wdrożyło wewnętrzny elektroniczny obieg dokumentów.

Trochę lepiej wygląda sytuacja instytucji podległych ministerstwom. W granicznych punktach kontroli Straży Granicznej działa już, tak przynajmniej wynika z raportu, zintegrowany system ewidencji, w którym są dane o odprawianych osobach i pojazdach.

W Komendzie Głównej Policji niemal zakończono wprowadzanie systemu wspomagania dowodzenia w największych miastach. W Głównym Urzędzie Statystycznym zaś wdrożono program do elektronicznego odczytu danych (REDOS). Co zrobiły inne instytucje państwowe? Trudno uzyskać informacje na ten temat. Zwykle ministerstwa nie odpowiadały na pisemne prośby o informacje (np. Ministerstwo Finansów i Ministerstwo Gospodarki). W Komitecie Badań Naukowych zaś fakt przejęcia odpowiedzialności za koordynację informatyzacji państwa potwierdzono wieloznacznym: tak jakby. W Ministerstwie Infrastruktury usłyszeliśmy, że uzyskanie danych o stanie prac nad informatyzacją jest prawie niemożliwe.

7 drukarek na urząd

Postaraliśmy się więc o dane z innych źródeł. Z tegorocznego raportu 'IT Track’ (przygotowanego w sierpniu br. przez Centrum Badań Marketingowych Indicator na zlecenie pisma informatycznego 'PCkurier’ wynika, że instytucje publiczne są wyposażone całkiem nieźle w komputery stacjonarne. Pecetów nie ma w ogóle tylko 3,6 proc. urzędów. Najwięcej (ponad 24 proc.) ma powyżej 50 desktopów. Gorzej jest z serwerami, nie posiada ich blisko 30 proc. instytucji państwowych. Tylko jednym serwerem dysponuje ponad 37 proc. podmiotów w sektorze publicznym. Średnio na ankietowaną instytucję wypada zaledwie 1,6 serwera. Nie zanosi się na to, aby do końca bieżącego roku liczba serwerów w administracji wzrosła, ponieważ ponad 75 proc. instytucji nie planuje ich zakupu w tym czasie. Około 77 proc. nie myśli nawet o modernizacji już posiadanych maszyn. Z zakupami komputerów stacjonarnych zaś wstrzyma się w 2003 roku blisko 40 proc. podmiotów administracji publicznej. Ponad połowa nie zamierza ich w tym czasie modernizować (blisko 50 proc. urzędów nie planuje korzystania z serwisu sprzętu komputerowego w roku bieżącym). Instytucje administracji publicznej dobrze na tle innych sektorów wypadają pod względem liczby drukarek. Średnio w urzędach jest 5,6 laserowych drukarek monochromatycznych, a laserówek sieciowych – 1,4. Wydatki administracji na sprzęt, a także na inne cele związane z informatyzacją (sieci, programy itp.), wyniosły w zeszłym roku średnio ponad 41 tys. złotych.

eEuropa 2005

Jak widać, informatyzacja pozostaje w Polsce hasłem bez pokrycia. A przecież, kiedy wejdziemy do grona państw członkowskich Unii Europejskiej, elektroniczna administracja publiczna powinna już funkcjonować według unijnych standardów. Na jej stworzenie mamy więc tylko kilka lat. Założenia planu budowania e-administracji (’eEurope 2005′), przyjętego przez UE w 2002 roku, są z polskiego punktu widzenia więcej niż ambitne. Za kilka lat bowiem członkowie Unii mają wprowadzić szerokopasmowe łącza internetowe. Unia chce, aby publiczne e-usługi stały się powszechne (oznacza to m.in. możliwość korzystania z nich przez osoby starsze i niepełnosprawne). Przetargi publiczne mają być przeprowadzane elektronicznie. Planuje się też powstanie publicznych punktów dostępu do Internetu. Wszystkie regiony UE mają promować się w kulturalnych i turystycznych e-serwisach. Nad Wisłą wszystko to brzmi jak… science fiction. Cap Gemini Ernst& Young ocenia w tej chwili stan zaawansowania elektronicznych usług publicznych w krajach UE na 45 proc. W większości państw członkowskich Unii na stronach administracji publicznej można uzyskać informacje i pobrać formularz, np. wniosek o paszport, rozliczenie podatku, przelew. W niektórych krajach (Irlandii, Szwecji, Finlandii, Danii) e-administracja stoi na znacznie wyższym poziomie. Obywatele mogą tam wypełnić formularz na stronie WWW i przesłać go do urzędu za pośrednictwem Internetu. Ideałem publicznych e-usług według Cap Gemini Ernst&Young jest ich realizacja wyłącznie za pomocą elektronicznych łączy (uzyskanie dokumentu, dokonanie wpłaty itp. bez wizyty w urzędzie). W większości krajów UE bliskie ideału są już e-usługi związane z płaceniem podatków i poszukiwaniem pracy. Najmniej zaawansowany jest rozwój elektronicznych usług medycznych (rozwinięty zaledwie w 10 proc.).

Poziom zaawansowania polskich e-usług został oceniony przez Cap Gemini Ernst&Young ponad dwa razy niżej niż w krajach UE ­ na około 20 proc. E-administracja w wykonaniu naszych instytucji kończy się najczęściej na założeniu witryny WWW zawierającej informacje i ogłoszenia.

Najwięcej zrobiliśmy wprawdzie w tych samych dziedzinach co UE, ale nie osiągamy jej średniej. Poziom zaawansowania informatyzacji rozliczeń podatkowych oceniany jest na ponad 40 proc. (niewiele, jeśli weźmiemy pod uwagę, że system podatkowy POLTAX jest budowany od 12 lat), poszukiwania pracy – ponad 20 proc., elektronicznego dostępu do zasobów bibliotecznych – ponad 20 proc., informatyczny system ubezpieczeń społecznych w ocenie specjalistów z Cap Gemini Ernst&Young zbudowany jest tylko w 10 procentach, choć wciąż wiele się mówi na jego temat.

Krok do przodu i dwa w tył

Mimo prób wypracowania krajowej strategii informatyzacji administracji publicznej (mowa o dokumencie 'ePolska’ ­ zbiorze cząstkowych strategii ministerstw i planie informatyzacji administracji MSWiA) nadal nie jest jasne, w jaki sposób możemy nadrobić zaległości w stosunku do krajów UE. Nie wiadomo też, ile to będzie kosztowało. W ubiegłym roku na informatykę w Polsce przeznaczono niecałe 1,7 proc. Produktu Krajowego Brutto (dla porównania w Czechach dwa razy więcej – 3,4 proc.). W dokumencie 'ePolska’ zakłada się, że w latach 2001 – 2006 państwo wyda na informatyzację 8,7 mld złotych. Ile z tej sumy wydano do dziś, nie bardzo wiadomo. Plan minimum do 2004 r. (czyli zakładanego terminu naszego wejścia do UE) musi obejmować włączenie Polski do systemu wymiany danych między administracjami (IDA), zakończenie wdrożenia systemu informacji Schengen (SIS), służącego do kontroli granic UE, systemu IACS w rolnictwie (warunek uzyskania dopłat), systemu wymiany informacji o VAT i akcyzie oraz systemu do obsługi wspólnej procedury tranzytowej (NCTS). Nawet wykonanie planu minimum nie będzie więc łatwe. Tylko IDA składa się z 35 systemów informatycznych. Ile to wszystko ma kosztować, można by zapytać… gdyby było kogo.

Elektroniczne wrota

Komitet Badań Naukowych pracuje nad planem przekształcenia administracji w e-administrację – 'eWrota Polski’. Minister Szewko zapewnia, że będzie on bardziej konkretny niż dotychczasowe strategie (czytaj: deklaracje). Program e-administracji ma być realizowany najpierw w województwach podlaskim i małopolskim. Już wkrótce ich mieszkańcy mają rozliczać podatki (w Krakowie działa już pilotażowy elektroniczny system podatkowy), składać wnioski o paszport, rejestrować działalność gospodarczą itp. za pośrednictwem Internetu. Brzmi to nader optymistycznie. Komitet Badań Naukowych świadom jest jednak przeszkód, przede wszystkim finansowych, związanych z informatyzowaniem państwa. Minister Szewko mówi: polskie szkoły potrzebują 12,5 tys. pracowni internetowych, które kosztują 360 mln złotych. W budżecie nie ma na to pieniędzy. Minister ma jednak receptę – rozłożenie wydatków w czasie. Sprzęt trzeba najpierw wydzierżawić, a dopiero po kilku latach wykupić. Rozwiązanie to można zdaniem ministra Szewki zastosować także w innych dziedzinach.

Prawo w tyle

Inną istotną barierą budowania e-administracji jest brak regulacji prawnych, które umożliwiałyby funkcjonowanie e-państwa. W tej chwili istnieje jedynie ustawa o dostępie do informacji publicznej (budowany jest internetowy biuletyn informacji publicznej) i ustawa o podpisie elektronicznym (na razie na papierze, brak bowiem aktów wykonawczych). Potrzebne są zmiany w ordynacji podatkowej, które umożliwiłyby elektroniczne składanie zeznań podatkowych (projekt poprawki powstał w kwietniu br.) oraz regulacje prawne zmieniające kodeks cywilny, zapewniające np. składanie oświadczeń woli w formie elektronicznej, ofert przez przedsiębiorców za pośrednictwem Internetu, zawierania umów w drodze internetowej aukcji. Oprócz tego konieczne są modyfikacje kodeksu postępowania administracyjnego (w celu posługiwania się dokumentami w formie elektronicznej), kodeksu celnego (w celu wprowadzenia elektronicznych deklaracji celnych) oraz ustawy o zamówieniach publicznych (w celu zalegalizowania elektronicznych przetargów). Nie wiadomo, kiedy system prawny zostanie dostosowany do wymagań e-administracji.