Piotr Byrski, prezes Fideltronika, jednego z krajowych producentów zasilaczy awaryjnych, szacuje, że zeszłoroczna sprzedaż UPS-ów małej i średniej wielkości w Polsce wyniesie od 100 do 140 tys. sztuk. Tak szerokie widełki wynikają z tego, że nie ma jeszcze ostatecznych danych o sprzedaży. Będą dostępne dopiero pod koniec pierwszego kwartału bieżącego roku, gdy większość producentów zamknie rok finansowy. Tomasz Starzec, prezes APC, jest bardziej precyzyjny w przewidywaniach. Uważa, że liczba sprzedanych w 2001 r. zasilaczy wyniesie 115 – 120 tys. Z tych szacunkowych danych wynika, że zeszłoroczny rynek zasilaczy awaryjnych jest znacznie mniejszy niż w 2000 r. (zdaniem Evera, innego polskiego producenta, dwa lata temu sprzedano ich w Polsce 180 – 200 tys.). Przyczyna spadku sprzedaży wydaje się oczywista. Recesja nie ominęła również tego segmentu rynku. Zdaniem producentów nie ma co liczyć na poprawę sytuacji w bieżącym roku.

Klienci mają mało pieniędzy, nie myślą więc o zakupie UPS-a, tym bardziej, że parametry sieci energetycznej są lepsze niż kilka lat temu – mówi Piotr Byrski.

Inną przyczyną, dla której nie można liczyć na wzrost sprzedaży zasilaczy awaryjnych, jest to, że ich ceny, w przeciwieństwie do cen innych produktów branży IT, nie zmniejszają się.

Różnice w cenie UPS-ów zależą praktycznie tylko od różnic w kursie między euro a dolarem – mówi Tomasz Wojda z BPS. ­ Jeśli dzisiejsze ceny produktów są niższe, jest to wynik spadku marży.

Offline, online i 'udawacze’

Zasilacze awaryjne pracują w trzech systemach: offline, online i line interactive. W małych konstrukcjach najczęściej stosuje się rozwiązania offline i line interactive. Offline, to tzw. bierna rezerwa. W czasie normalnej pracy UPS działa jak bardzo dobra listwa przeciwprzepięciowa i w razie większego odchylenia napięcia przechodzi na podtrzymanie bateryjne. Zaletą tego rozwiązania jest niska cena, najważniejszą wadą – czas przełączania, jaki mija od chwili zaniku energii do uruchomienia baterii. Zasilacze pracujące w trybie offline przeznaczone są do pojedynczych komputerów, w których wspomniana krótka przerwa w dopływie energii nie przerywa ciągłości pracy. Urządzenia bardziej czułe nie tylko na milisekundowe przerwy w zasilaniu, ale wymagające stałej energii elektrycznej o napięciu 220 V i częstotliwości 50 Hz (np. serwery, urządzenia laboratoryjne, automatyka przemysłowa) potrzebują lepszego zabezpieczenia. W takich przypadkach stosuje się UPS-y pracujące w trybie online. Urządzenia te, pomijając szczegóły techniczne, są źródłem zasilania o wzorcowych parametrach, niezależnie od jakości energii w sieci. Jedyną wadą zasilacza online jest jego dość wysoka cena. Kilka lat temu na rynku pojawiły się nowe rozwiązania 'udające’ pracę w trybie online. Kosztują niewiele więcej niż proste UPS-y offline. Zasilacze te, o nazwie line interactive, poprawiają parametry napięcia w czasie normalnej pracy, a po odchyleniu napięcia o określoną wartość graniczną zasilają za pomocą baterii.

Zasilacze awaryjne można podzielić na trzy segmenty, w zależności od ich mocy: urządzenia małej mocy dla pojedynczych komputerów (do 3000 VA), urządzenia średniej wielkości przeznaczone dla grup od kilku do kilkudziesięciu komputerów (do 20 kVA) oraz produkty o mocach porównywalnych z małymi elektrowniami, wykorzystywane do zasilania dużych obiektów. W nich moce sięgają nawet miliona i więcej VA. Służą nie tylko do podtrzymania zasilania w przypadku krótkiej przerwy w dostawie energii elektrycznej. Są to maszyny wyposażone w generator energii (zasilany np. silnikami spalinowymi), których montaż wymaga osobnego pomieszczenia, systemu klimatyzacji itd. Większość producentów ma w swojej ofercie takie giganty, których parametry są dostosowywane indywidualnie do potrzeb klienta. Trudno tu nawet mówić o pojedynczym urządzeniu. Jest to kompletne rozwiązanie podtrzymania zasilania, a sam UPS jest częścią systemu. Producenci nie chcą mówić, jaką część zysków stanowi sprzedaż takich kompleksowych rozwiązań. Trudno nawet uzyskać informacje na temat ich mocy. O ile np. bank pozwala wpisać się na listę referencyjną producenta, to zakazuje ujawniania mocy urządzenia.

W pierwszym segmencie największym powodzeniem cieszą się produkty najmniejsze, o mocach od 400 do 650 VA. Zwykle pracują w trybie offline lub, coraz częściej, line interactive. Zdaniem Piotra Byrskiego zasilacze o mocy do 650 VA stanowią ok. 80 proc. sprzedaży wszystkich urządzeń z pierwszego segmentu. Moc zasilacza powyżej 3000 VA wymusza stosowanie innych rozwiązań konstrukcyjnych niż w mniejszych modelach. Urządzenia z tej grupy przeznaczone są do podtrzymywania zasilania grup komputerów. O ich powodzeniu często decyduje konstrukcja budynku, w którym znajdują się firmy. W instalacjach sieci energetycznej we współczesnych biurowcach przewiduje się ich stosowanie, są dla nich przeznaczane osobne pomieszczenia.

Lokalnie, czy centralnie?

Konstrukcja biurowców zdaje się jednoznacznie wskazywać na stosowanie rozwiązań zasilania z jednym, odpowiedniej wielkości zasilaczem awaryjnym. Najważniejszą zaletą rozwiązania centralnego jest mniejsze prawdopodobieństwo awarii oraz redukcja kosztów obsługi i serwisu. Jednak system rozproszony, czyli UPS przy każdym komputerze, jest znacznie tańszy. Zdaniem Tomasza Starca koszt 1000 VA przy zasilaniu centralnym wynosi 1500 – 3000 zł, a w modelu rozproszonym 1000 – 1500 zł (obie ceny brutto dla klienta). Ponadto stosowanie pojedynczych, małych zasilaczy pozwala na lepsze dostosowanie zasilania i pozwala na rozłożenie kosztów (urządzenia można kupować sukcesywnie). W praktyce rozłożenie kosztów polega na tym, że w pierwszej kolejności zabezpieczany jest serwer i inne urządzenia odpowiedzialne za poprawne działanie sieci, a w drugiej kolejności stacje robocze. Warto wspomnieć, że w krajach Europy Zachodniej coraz częściej stosuje się rozwiązania typu data center. Jest to rodzaj sprzętowego outsourcingu, który polega na tym, że serwery klienta, wraz z systemem zasilania awaryjnego, znajdują się na terenie firmy świadczącej usługi.

Małe jest trudne

Sytuacja na rynku zasilaczy awaryjnych, zwłaszcza tych najmniejszych, jest trudna. Nie można tu liczyć na rewolucyjne rozwiązania techniczne, które pozwolą na znaczną redukcję ceny. Dziś trudno przekonać klienta końcowego do zakupu urządzenia, które nie jest bezwzględnie potrzebne. Odbiorcy instytucjonalni prawdopodobnie będą coraz częściej wybierać rozwiązania centralne, a w przyszłości outsourcing serwerów. Nie będą musieli kupować zasilaczy zapewniających nieprzerwaną pracę sieci. Czy będzie to oznaczało, że dostawcy zredukują produkcję małych urządzeń, czy będą poszukiwać rozwiązań pozwalających na redukcję ceny? Nadchodzący rok powinien przynieść odpowiedź na to pytanie.