We wrześniu Ministerstwo Infrastruktury uwolniło trzy częstotliwości radiowe: 2,4 – 2,48 GHz, 5,15 – 5,35 GHz i 5,47 – 5,72 GHz. Przedstawiciele firm świadczących usługi dostępu do Internetu wskazują jednak, że wejście w życie rozporządzenia nie będzie miało wpływu na ich działalność. Tylko na pierwszy rzut oka przepisy umożliwiają bezwarunkowe korzystanie z urządzeń bezprzewodowych. Zdaniem praktyków bez zezwolenia będzie można korzystać ze sprzętu, który ma antenę zintegrowaną z urządzeniem (ministerstwo rozumie przez to antenę zaprojektowaną jako niezbędna, integralna część urządzenia) oraz antenę dołączaną (przeznaczoną do stosowania z danym urządzeniem, którą można odłączać, ale zaprojektowana jest jako niezbędna część urządzenia). Oznacza to, że jeśli firma będzie chciała świadczyć usługi dostępowe i wykorzystywać przy tym urządzenia bezprzewodowe, będzie musiała zdobyć zezwolenie URTiP-u.

W efekcie zezwoleń nie wymagają wyłącznie urządzenia bezprzewodowe, przeznaczone do wykorzystania w biurach – mówi jeden z naszych rozmówców.

Porządek w eterze

Z naszych rozmów z providerami wynika, że niewielu używa i oferuje urządzenia bezprzewodowe. Przyczyną są zbyt wysokie ceny sprzętu, konieczność zdobycia zezwolenia na jego używanie (oczywiście, jeśli firma chciała działać zgodnie z prawem) i w gruncie rzeczy bardzo ograniczone możliwości jego wykorzystania.

W tym roku ceny urządzeń spadły niejednokrotnie o kilkadziesiąt procent, a Ministerstwo Infrastruktury zajęło oficjalne stanowisko w sprawie uwolnienia częstotliwości. Wydawałoby się, że wrota Sezamu stoją otworem przed krajowymi providerami. Nic podobnego. Providerzy sądzą, że ministerialne rozporządzenie jest bardziej restrykcyjne od poprzednich przepisów, a niższe ceny niewiele zmieniają, ponieważ w sieciach osiedlowych i tak najpopularniejsze są i będą kable.

Zdaniem naszych rozmówców jeśli firma chce przesyłać dane między budynkami, musi zgłosić się do URTiP-u po zezwolenie na korzystanie z częstotliwości (rocznie trzeba płacić za pasmo 50 tys. zł). Obowiązek ten dotyczy zarówno firm, które chcą wykorzystywać urządzenia bezprzewodowe we własnych sieciach LAN, jak i dostawców Internetu, którzy chcą tworzyć sieci osiedlowe. Według przedstawicieli branży rozporządzenie w takim kształcie ma swoje dobre i złe strony. Złe – bo firmy, które tworzyły sieci bez zezwolenia, będą musiały wydać sporo pieniędzy, by taki dokument zdobyć (w wielu przypadkach decyzja urzędu może być odmowna). Dobre – bo przepisy być może w końcu uporządkują sytuację w 'eterze’.

Teraz nadaje kto chce i jak chce – mówi przedstawiciel jednego z przedsiębiorstw świadczących usługi dostępu do Internetu. – Coraz częściej firmy zakłócają sobie wzajemnie przesyłany sygnał.

Rozporządzenie powinno nareszcie to uregulować. Trudno – kilka przedsiębiorstw upadnie, część będzie musiała zdobyć zezwolenia. Wiąże się z tym oczywiście niebezpieczeństwo bankructwa firm, które mają sprawnie działające sieci umożliwiające dostęp do Internetu. A to może oznaczać zahamowanie wzrostu popularności Internetu w Polsce.

Tymoteusz Biłyk, właściciel Korbanku, wrocławskiej firmy świadczącej usługi dostępu do Internetu mieszkańcom kilku osiedli, twierdzi, że przepisy powinny w znacznym stopniu ograniczyć samowolę producentów i resellerów dostarczających sprzęt bezprzewodowy.

Być może dzięki tak restrykcyjnemu rozporządzeniu firmy te pójdą po rozum do głowy i zaczną sprzedawać urządzenia z homologacją – mówi przedstawiciel Korbanku. – Może uświadomią sobie, że nie należy wpychać sprzętu klientowi i wmawiać, że jego użytkowanie jest zgodne z prawem. Unikniemy dzięki temu sytuacji, gdy np. do providerów zgłaszają się producenci ze sprzętem wykorzystującym częstotliwość, na której pracuje port lotniczy we Wrocławiu. W mojej firmie niedawno pojawił się przedstawiciel jednego z producentów sprzętu i zaoferował bardzo tanie urządzenia. Na całe szczęście sprawdziłem, czy mają homologację i które pasmo wykorzystują. Okazało się, że gdybym kupił sprzęt, korzystając z niego, zakłóciłbym pracę lotniska.

W przypadku mniejszych miejscowości zdobycie pozwolenia przez działających w nich dostawców Internetu nie będzie stanowiło większego problemu. Jednak w dużych miastach o wysokim stopniu zurbanizowania upadek części przedsiębiorstwa wydaje się przesądzony. Do tej pory otrzymanie zgody URTiP-u na prowadzenie działalności graniczyło przecież z cudem, dlaczego więc miałoby się to zmienić teraz?

We Wrocławiu upadło kilka firm, które świadczyły te usługi bez zezwolenia – mówi Tymoteusz Biłyk. – Pewnego dnia do ich drzwi zapukali urzędnicy z URTiP-u, nałożyli wysokie kary i zarządali zdemontowania infrastruktury. W efekcie firmy musiały zrezygnować z prowadzenia działalności.

Podobnego zdania jest również Krzysztof Zadrożny, właściciel innej firmy świadczącej usługi dostępu do Internetu.

Znane mi są przykłady przedsiębiorstw, które zbankrutowały tylko dlatego, że URTiP dobrał się im do skóry – mówi. – Dla mnie to wystarczający powód, by się bać, oczywiście, jeśli działałbym nielegalnie. W tej sytuacji wolę płacić 50 tys. rocznie i móc używać anten legalnie, niż kryć się 'po budynkach’ i liczyć, że URTiP mnie nie namierzy. Ale powiedzmy sobie szczerze: całe zamieszanie wokół sieci bezprzewodowych na osiedlach przypomina burzę w szklance wody. Firm, które korzystają z nich przy świadczeniu usług dostępu do Internetu, było przecież niewiele, a boomu na tym rynku trudno oczekiwać.

Bez paniki

Z przeprowadzonych przez CRN Polska rozmów wynika, że urządzenia bezprzewodowe były rzadko wykorzystywane w sieciach osiedlowych. Przyczyną była oczywiście wysoka cena sprzętu, ale także i ograniczone techniczne możliwości jego zastosowania. Rozwiązania Wireless LAN stosuje się w konkretnych i, jak praktyka dowodzi, niezbyt często występujących sytuacjach, np. gdy prawo nie zezwala na naruszanie konstrukcji zabytkowych budynków lub nie można dotrzeć do bloku w tradycyjny sposób (położenie kabla miedzianego bądź światłowodowego).

Używamy urządzeń bezprzewodowych przede wszystkim tam, gdzie wykorzystanie kabli jest nieopłacalne lub niemożliwe – mówi Tymoteusz Biłyk. – A tak jest choćby w przypadku garaży. Nie można pod nimi przeprowadzić kabli, ominięcie ich zwiększałoby zaś koszty. W takich sytuacjach rzeczywiście przydają się urządzenia bezprzewodowe. Nie należy jednak ich stosować np. na osiedlach z wielkiej płyty. Bloków jest dużo, ich ściany są żelbetonowe, sygnał albo niknie, albo jest silnie zniekształcony. Czy 'bezprzewodówka’ zrewolucjonizuje rynek? Nie jestem przekonany. Urządzenia te jedynie uzupełniają naszą ofertę.

Podobnego zdania jest Wojciech Zych, odpowiedzialny za projekt sieci osiedlowych w Supermedia.

Do tej pory nie używaliśmy sieci bezprzewodowych na terenie osiedli głównie z uwagi na to, że infrastruktura była już gotowa albo klientowi zależało na tradycyjnym okablowaniu – mówi przedstawiciel warszawskiego dostawcy Internetu. – Mamy jednak zezwolenia na wykorzystywanie częstotliwości i w każdej chwili możemy instalować urządzenia. Oczywiście, są liczne przeciwwskazania techniczne, np. grube ściany budynków czy duża liczba działających w nim mikrofalówek. W takich przypadkach zasięg spada i trzeba instalować więcej stacji bazowych, a to przecież zwiększa koszty.

Niewielkie zainteresowanie urządzeniami bezprzewodowymi wskazuje Mateusz Ślęzak, właściciel M+: – Do tej pory mieliśmy tylko jednego klienta, który chciał kupić sieć bezprzewodową, i na dodatek bardzo szybko z tego zrezygnował. Jednak w przyszłości na sto procent będziemy wykorzystywać te urządzenia, tworząc sieci osiedlowe.

Przetrwają duzi

Rosnąca liczba komputerów sprzyja powstawaniu lokalnych, sąsiedzkich czy też osiedlowych sieci. Ich instalowanie nie należy jednak ani do najprostszych, ani do najbardziej opłacalnych zajęć. Małe osiedlowe firmy, świadczące usługi dostępu do Internetu, upadły w ubiegłym roku lub zostały przejęte przez większych graczy. Na rynku providerów liczą się obecnie największe firmy albo te, które mają silną pozycję na lokalnych rynkach. Mogą sobie pozwolić na stworzenie odpowiedniej infrastruktury informatycznej, zatrudnienie pracowników, inwestowanie w oprogramowanie wspomagające zarządzanie firmą.

Sieci osiedlowe muszą być produktem tanim, a to oznacza, że opłata miesięczna powinna mieścić się w przedziale 30 – 50 zł – mówi Tymoteusz Biłyk. – Marża providera wynosi około 20 proc. Wielu właścicieli firm dostarczających Internet myśli, że jeśli zainwestuje w infrastrukturę kilkadziesiąt tysięcy złotych, wydatek ten zwróci się w ciągu kilku miesięcy. A to nieprawda. Zysk jest niewielki, inwestycje ciągną się przez lata. Na rynku dolnośląskim działało kilkadziesiąt firm, które zdecydowały się tworzenie sieci osiedlowych. Większość z nich upadła, ponieważ firma, która ma 20 klientów, nie utrzyma się na rynku. A taka, która będzie ich miała 500, musi inwestować w oprogramowanie finansowo-księgowe, zapasowy sprzęt, zatrudniać na każdym z osiedli administratorów, założyć linię pomocy technicznej. Musi więc mieć pieniądze.

Przedstawiciele providerów nie oczekują boomu na rynku sieci osiedlowych. Na wzrost ich popularności na pewno nie wpłynie także ministerialne rozporządzenie. Niewielkie znaczenie będzie miał również spadek cen urządzeń bezprzewodowych. Tak jak dotychczas, sieci osiedlowe będą tworzone przede wszystkim z tradycyjnych kabli, Wireless LAN zaś będzie miał znaczenie tylko tam, gdzie jego zastosowanie będzie opłacalne z punktu widzenia providera i jego klienta.