Pierwszego dnia 2001 roku większość graczy IT z troską myślała o nadchodzących dwunastu miesiącach. Do nielicznych szczęśliwców zaliczali się Roman Kluska i Krzysztof Musiał, którzy podjęli decyzje o przejściu na przedwczesne, ale zasłużone emerytury. Kluska odszedł z branży na dobre jeszcze w 2000 roku ­ zaraz po Bożym Narodzeniu i tuż przed Nowym Rokiem. Wcześniej za bardzo słuszne pieniądze sprzedał swoje udziały w Optimusie. Transakcję zawarł w doskonałym momencie, na chwilę przed giełdową bessą, wynikiem której była znaczna przecena większości spółek technologicznych. Szef ABC Daty zrealizował swój zamysł sześć miesięcy później. W przeciwieństwie do twórcy potęgi Optimusa, nie musiał się spieszyć. Swoje udziały sprzedał Actebisowi, którego szefostwo wiedziało, że ABC Data jest w dobrej formie. Kolejne dni nowego roku dowiodły, że Kluska i Musiał to nieliczni gracze z segmentu IT, którzy wygrali los na loterii.

Trudne złego początki

Styczeń 2001 roku nie pozostawił wątpliwości, że kończą się czasy brawurowych ról w sztukach z gatunku 'american dream’. Zaczęli przeważać bohaterowie czarnych scenariuszy. Już w styczniu wiadomo było z całą pewnością, że działalność kończy TCH Components. Dla wielu graczy na rynku IT był to niemały szok. I nie dlatego, że zbankrutował dystrybutor z pierwszej dziesiątki, ale z powodu Tomasza Chlebowskiego, szefa firmy. Resellerzy zaczęli zadawać sobie pytanie: skoro bankrutuje firma należąca do guru rodzimego rynku informatycznego, który dla wielu jest prawdziwym autorytetem w tym biznesie, jak poradzą sobie inni? Kto będzie następny? Z każdym tygodniem coraz większe wątpliwości zaczęły też ogarniać inwestorów.

Z ich punktu widzenia branża IT zaczęła znacznie tracić na wartości. Niedługo po upadku TCH Components nastroje uległy dalszemu pogorszeniu z powodu zerwanych zaręczyn Californii Computer i STGroup. A miał to być docelowo – według zarządów obu firm – numer 1 w polskiej dystrybucji IT. W tym czasie branżę obiegła informacja o odsunięciu Ryszarda Turkiewicza od zarządzania AB oraz rezygnacji Mirosława Szturmowicza, wieloletniego dyrektora generalnego polskiego oddziału IBM-a. Jednocześnie ze świata zaczęły napływać informacje o pierwszych bezrobotnych fachowcach IT.

Festiwal zwolnień

Styczeń okazał się fatalny pod tym względem między innymi dla kilku tysięcy pracowników Lernout&Hauspie Speech Products (producenta oprogramowania do rozpoznawania mowy) oraz eToys (internetowego sklepu z zabawkami). Okazało się, że to dopiero początek czarnej serii. Podziękowania za współpracę otrzymali ludzie z tak dużych firm, jak (w kolejności alfabetycznej): 3Com, Alcatel, Altavista, Amazon.com, AMD, AOL, Avaya, Buy.com, Cisco, Compaq, Dell, Fujitsu, Gateway, Hitachi, HP, IBM, Kyocera, Lucent, Motorola, NEC, Nokia, Nortel, Philips, Siemens, Sun, TDK, Texas Instruments, Toshiba, Yahoo! Uff! Łatwo wyobrazić sobie ogrom skali tegorocznych zwolnień, skoro wymienione spółki to tylko wierzchołek góry lodowej. Ba, w posadach zadrżało nawet imperium Intela. W lutym pracownicy producenta musieli pogodzić się z zamrożeniem podwyżek i zmniejszeniem wydatków na podróże służbowe i szkolenia. W tym czasie na polskim podwórku byliśmy świadkami kolejnych przetasowań wśród dystrybutorów. Jeszcze w styczniu działalność zawiesiła Cadena Systems, a krakowski Commpol zamknął dwa z czterech oddziałów. I właśnie wtedy, kiedy wydawało się, że z branżą IT może być już tylko gorzej, zaczęły dziać się…

…wirtualne cuda

Do kontrataku ruszyły spółki stricte internetowe albo ściśle związane z tym właśnie segmentem rynku IT. Najpierw na parkiecie w dobrym stylu zadebiutował fundusz inwestycyjny MCI Management. Równie udany okazał się giełdowy debiut Interii.pl. Mimo że spółka straciła w 2000 roku około 8 mln złotych, chętnych na jej akcje nie zabrakło. Niestety, akcjonariuszy stosunkowo szybko czekał zimny prysznic. Od dnia debiutu walory portalu już po dwakroć straciły na wartości. Słowem, kontratak okazał się krótkim zrywem, a inwestorów, którzy wierzyli, że Interia.pl może wygrać wyścig o popularność z Onetem.pl i Wirtualną Polską, znacznie ubyło… Minionego roku nie będą dobrze wspominać także udziałowcy Ahoj.pl, Areny.pl, Poland.com, YoYo.pl. Polskie portale horyzontalne (z wyjątkiem dwóch najpopularniejszych) albo nie działają, albo bezskutecznie szukają dofinansowania z zewnątrz. Akcjonariuszy smucą zapewne również marne wyniki Hogi.pl ­ drugiej po Interii.pl 'czysto’ internetowej spółki na warszawskiej giełdzie. Słowem, wirtualna rzeczywistość – to wirtualne zyski. Przyznał to w końcu nawet tak duży zwolennik nowej ekonomii, jak Tomasz Czechowicz, prezes MCI Management. W rozmowie z CRN Polska (nr 6/2001, s. 70) powiedział: 'firmy tzw. nowej ekonomii nie mogą funkcjonować w oderwaniu od otaczającej je rzeczywistości gospodarczej’. A jeszcze rok temu w jego opinii wartość portalu Poland.com miała sięgnąć kilkuset milionów dolarów. Jak bardzo nietrafne były to prognozy, okazało się w listopadzie 2001 roku, kiedy kilku biznesmenów kupiło portal za 100 tysięcy… złotych. Na dobre przeminął czas wirtualnych cudów, ale cuda zdarzały się nadal. Tym razem jak najbardziej rzeczywiste. Otóż w marcu okazało się, że na komputerowych płytach głównych może pojawić się oznaczenie…

…made in Poland

Niedługo po tym, jak marka Sono rozsławiła Wołów, Compaq zdecydował o uruchomieniu produkcji pecetów w podszczecińskim Lubieszynie. Jakby tego było mało, zarząd amerykańskiego Corninga poinformował o planach zbudowania fabryki światłowodów w Łódzkiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej. Pełne optymizmu były wypowiedzi przedstawicieli Optimusa, którzy informowali o nowej strategii koncernu pod rządami finansisty Jacka Krawczyka. Triumfy święcili także współtwórcy Business Software Alliance. To właśnie w marcu wyśledzili znanego producenta śledzi, udowodnili mu używanie pirackich programów i zmusili do zapłacenia, bagatela, 100 tysięcy dolarów odszkodowania. Z pewnością dało to do myślenia wielu polskim przedsiębiorcom. Niestety, właśnie w tym czasie okazało się, że karze podlegają nie tylko firmy, które nie mają licencji na programy, ale również przedsiębiorcy, którzy sprzedają te licencje. To właśnie w marcu światło dzienne ujrzał dokument, w myśl którego 'skarbówka’ miała naliczać VAT od sprzedaży otwartych licencji na oprogramowanie. Na pierwszy ogień poszły 24 firmy. Ich los jest teraz w rękach urzędników, którzy nie ugięli się pod presją środowiska informatycznego, mediów i części polityków. Wiele wskazuje, że temat VAT-u od licencji przejdzie na następny, 2002 rok. W przeciwieństwie do kilku kolejnych bankrutów, o których w nowym roku nie będzie się już pisać. Niestety, trudów walki o rynek nie wytrzymali Tornado 2000 (kwiecień), Forlans (sierpień) i STGroup (październik).

Pod znakiem dużych kłopotów upłynął ten rok także dla Apeximu, Formusa, Macrosoftu. Coraz gorzej radziło sobie też wielu innych dystrybutorów, resellerów, providerów internetowych i dot.comów. Zły klimat wokół spółek IT po raz kolejny uniemożliwił Techmeksowi wejście na giełdę. Słowem, działo się źle, a nastrojów nie poprawiła słaba (jak zwykle) sprzedaż w okresie wakacyjnym. Na szczęście na scenie pojawili się pierwsi politycy z przedwyborczymi obietnicami na ustach. To na jakiś czas rozruszało publiczność i pozwoliło zapomnieć o bieżących problemach. W tym roku szczególnie silny nacisk położono na…

…przedwyborcze 'e-obietnice’

A było czego słuchać. Przypomnijmy chociażby dekaracje Jarosława Kalinowskiego z PSL (’uważamy teleinformatykę za kluczowy czynnik rozwoju kraju’) czy pamiętne słowa Leszka Millera o tym, że 'do informatyki nie mają zastosowania polityczne podziały i polityczne różnice zdań’. Fakt, to właśnie w 2001 roku ustawodawcom udało się opracować strategię ePolska. Wyznacza ona kierunki prac nad informatyzacją naszego społeczeństwa, zakładając między innymi obniżenie opłat za dostęp do Internetu. Trzeba przyznać, że akurat ten postulat udało się w końcu przeprowadzić (zniesiono podatek za dostęp do sieci dla edukacji, a VAT dla pozostałych użytkowników sieci ustalono na 7 proc.). Jednocześnie szkoły dostały prezent od fiskusa, który zmniejszył VAT na komputery dla nich do 3 procent. Do tegorocznych zasług polityków należy jeszcze dopisać ustawę o podpisie elektronicznym.

Pisząc o 2001 roku (i polityce), nie można pominąć tragicznych wydarzeń, jakie we wrześniu miały miejsce w Nowym Jorku. Cykl wydawniczy jest nieubłagany, a zatem kilka dni po zamachu na WTC i Pentagon, do rąk Państwa dotarł numer CRN-a poświęcony w dużej mierze połączeniu HP z Compaqiem. Nie było tam słowa o nowojorskiej tragedii, a okładka naszego pisma informowała o 'Fuzji, która wstrząsnęła światem’. Rzecz jasna światem wstrząsnęło wówczas zupełnie co innego. Jak pamiętamy, amerykańskie środowiska biznesowe dość szybko otrząsnęły się z szoku i zaczęły działać w myśl zasady 'show must go on’. Ze względu na potrzeby poszkodowanych wielu dystrybutorów IT w Stanach Zjednoczonych obniżyło ceny i realizowało zamówienia w błyskawicznym tempie. 'Zwykle na dwa serwery Compaqa czekalibyśmy kilka tygodni, a teraz dostaliśmy je po trzech dniach’ – komentował pracownik Array Technologies, której klienci mieli swoje siedziby w WTC.

Nowojorski kataklizm gorzej zniosła amerykańska i światowa gospodarka. W Polsce nałożyła się na to dziura budżetowa, wysokie stopy procentowe i rosnące bezrobocie. Już teraz wiadomo, że IV kwartał nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Klientom brakuje pieniędzy. Ale w końcu taki był cały miniony rok – czas zaciskania pasa, niespełnionych nadziei oraz małych i dużych tragedii. Cóż, trzeba się nauczyć z tym żyć, bo zdaje się, że 2002 rok nie będzie pod tym względem dużo lepszy.