Obecną sytuację dystrybutora można porównać do wycofywania się oddziału żołnierzy pod silnym ostrzałem wroga z jednoczesną próbą przegrupowania. Sytuację pogarsza fakt, że tak naprawdę kłopoty Actionu zaczęły się, zanim jeszcze gruchnęła wieść o niekorzystnych decyzjach skarbówki. Świadczyły o tym nie tylko wypowiedzi Piotra Bielińskiego, który od dłuższego już czasu narzekał na brak innowacyjnych produktów i zapowiadał szukanie szczęścia na nowych rynkach, m.in. medycznym, a nawet spożywczym. Bardzo niepokojące okazały się słabe wyniki osiągnięte w IV kwartale 2015 r., po których nastąpiło dramatyczne tąpnięcie zysku netto w pierwszych trzech miesiącach bieżącego roku. Miało to związek m.in. z „czyszczeniem magazynów”, w których w pewnym momencie zalegał niesprzedany towar o wartości 800 mln zł. Co gorsza, w porywach nawet 1/3 zapasów stanowiły produkty Lenovo, co groziło Actionowi groźnym uzależnieniem od jednego producenta. Zarząd postanowił więc jak najszybciej wyprzedać zalegający towar, co wiązało się czasem z zerową marżą. Efektem ubocznym tych działań był spadek zaufania ze strony banków i ubezpieczycieli, ale także analityków giełdowych, którzy uznali, że Action – zamiast realizować dobrze przemyślaną strategię (jak chociażby ABC Data) – zajmuje się rozwiązywaniem problemów.

Potrzeba restrukturyzacji spółki pojawiła się zatem wcześniej niż brutalny cios zadany przez fiskusa – ten z jednej strony przyspieszył decyzje zarządu Action, które i tak musiały być podjęte, ale jednocześnie znacząco utrudnił ich realizację. Ze względu na wyjątkowo niekorzystne otoczenie i presję czasu zmiana kursu przez wielki okręt, jakim stał się broadliner w ciągu 25 lat działalności, powinna nastąpić ze zwinnością motorówki albo może nie udać się wcale. Nie dziwi zatem, że podstawą ujawnionego w tym miesiącu planu restrukturyzacji Actionu jest znaczące odchudzenie całej grupy kapitałowej poprzez zamknięcie kilku nierentownych spółek. Co zresztą Piotr Bieliński zapowiadał jeszcze w pierwszej połowie bieżącego roku.

 

Produkty konsumenckie w detalu, biznesowe w dystrybucji

Planowanym przetasowaniom w Grupie Kapitałowej Action towarzyszą działania o jeszcze bardziej istotnych skutkach. Plan restrukturyzacji niesie bowiem ze sobą istotne zmiany w kwestii modelu biznesowego dystrybutora i zatrudnionych tam osób. Jeśli chodzi o model biznesowy, to zarząd Actionu planuje wyraźny podział działalności na dwie części: konsumencką i biznesową. Ta druga ma być ważniejsza, chociażby ze względu na wyższe marże.

Plan restrukturyzacji

Główne założenia

• Rezygnacja z umów dystrybucyjnych dotyczących produktów konsumenckich i ich dalsza sprzedaż w modelu detalicznym za pośrednictwem sieci salonów: Sferis, Solidna Firma Komputerowa, Specjaliści RTV/AGD.

• Utrzymanie i rozwój dystrybucji produktów biznesowych.

• Utrzymanie i rozwój dotychczasowych marek własnych (ActiveJet, Actis, Actina).

• Rozwój nowych marek własnych (np. drobne AGD, produkty elektryczne, produkty z kategorii „matka i dziecko”).

• Zgoda wierzycieli na zaproponowane warunki (m.in. wymiana części długu na akcje).

Główne znaki zapytania

• Czy zarząd zdoła utrzymać płynność finansową – m.in. poprzez wystarczająco szybkie obniżanie kosztów działalności – w sytuacji braku zewnętrznego finansowania i topniejących przychodów?

• Czy kłopoty spółki matki nie pociągną w dół wychodzącego na prostą niemieckiego oddziału, a także niedawno powstałej spółki w Chinach?

• Czy fiskus będzie nadal zdeterminowany, żeby wyciągnąć ze spółki jak najwięcej gotówki, łącznie z odsetkami?

• Czy wierzyciele zaakceptują plan restrukturyzacji, w tym umorzenie odsetek oraz rozłożenie spłaty długu na raty?

• Czy Action odzyska finansowanie zewnętrzne oraz ponowny dostęp do takich narzędzi, jak gwarancje, akredytywy, ubezpieczenia transakcji?

 

Z kolei dystrybucja produktów konsumenckich została w pewnej mierze uznana przez zarząd za balast. Z przeprowadzonego w ostatnich miesiącach audytu wynika, że kontrakty dystrybucyjne w tej grupie produktów cechowała przeważnie (co zupełnie nie zaskakuje) bardzo niska rentowność, a także – jak czytamy w oficjalnym dokumencie spółki – „bogaty zestaw korzyści dla producentów, czyli finansowanie bieżącej sprzedaży przyszłymi zakupami”. Kolejny zarzut wobec vendorów to „bardzo zaawansowany model dopłat umożliwiający kontrolę rynku oraz pozyskiwanie finansowania od partnerów dystrybucyjnych”. Zarząd Actionu skarży się, że takie działanie ze strony niektórych dostawców w zasadzie „całkowicie uniemożliwiało spółce kontrolę nad kanałami sprzedaży, bo kontrolę tę posiadał tylko producent”. Teraz Action, w przypadku produktów konsumenckich, zamierza wypowiedzieć dotychczasowe umowy dystrybucyjne i ograniczyć się do sprzedaży sprzętu w modelu detalicznym za pośrednictwem salonów Sferis, a także innych sklepów stowarzyszonych w ramach programu Solidna Firma Komputerowa i Specjaliści RTV/AGD.

Z kolei utrzymana ma zostać większość dystrybucyjnych kontraktów na produkty biznesowe, gdyż „w tym zakresie produktowym rynek nie doprowadził do takich zwyrodnień w mechanizmach zarządzania produktem w całym łańcuchu dostaw”. Rolę trzeciego filaru w nowym modelu biznesowym Actionu mają pełnić dotychczasowe marki własne (ActiveJet, Actis, Actina) oraz zupełnie nowe marki własne (drobne AGD, produkty elektryczne i in.), których jeszcze nie znamy.

Plan restrukturyzacji, jak każdy tego rodzaju dokument, zawiera też część dotyczącą zwolnień. Zarząd Actionu nie podaje, ile osób z 550 obecnie zatrudnionych straci swoje stanowiska. Wiadomo natomiast, że do końca drugiego kwartału 2017 r. koszty pracownicze mają spaść o ok. 20 proc. Jednocześnie z planu wynika, że spółce zależy na fachowcach od marketingu internetowego, a także inżynierach i specjalistach od doradztwa technicznego.

 

Co dalej?

Na pytanie „co dalej” trudno obecnie udzielić optymistycznej odpowiedzi. Tego zdania są na pewno analitycy Domu Maklerskiego BOŚ, którzy na początku listopada obniżyli cenę docelową akcji Actionu z 6,50 zł do 5,80 zł (przypomnijmy, że rok temu było to ok. 30 zł!). DM BOŚ nie wyklucza przy tym kolejnych fatalnych decyzji organów skarbowych wobec spółki. Jak czytamy w raporcie tej instytucji, „każda następna niekorzystna decyzja urzędu skarbowego będzie skutkowała coraz bardziej napiętym bilansem spółki, a kondycja Action może budzić coraz więcej wątpliwości”.

Analitycy powołują się przy tym na złożony do sądu wniosek restrukturyzacyjny, z którego wynika, że wartość roszczeń podatkowych może sięgnąć nawet 200 mln zł plus odsetki, co w sumie dałoby kwotę rzędu 270 mln zł. To jednak zależy jeszcze od wyników trwających właśnie siedmiu różnych kontroli. Tymczasem prognozy DM BOŚ zakładają, że strata netto Actionu w całym 2016 r. przekroczy 66 mln zł (z uwzględnieniem rezerwy na VAT) lub 19,4 mln zł (bez rezerwy). Tym niemniej według analityków w przyszłym roku Action powinien wyjść na plus (15,1 mln zł zysku netto). Sam zarząd dystrybutora zakłada, że na plusie zamknie dopiero rok 2018. O ile oczywiście do tego czasu uda się uratować spółkę od bankructwa. Co nie jest pewne, bo przyszłość firmy zależy od wielu czynników i wymaga szeregu odpowiedzi na kluczowe pytania.

Na razie sytuacja nie wygląda różowo, m.in. ze względu na wspomniane zagrożenie płatnościami na rzecz fiskusa w wysokości 270 mln zł, co stanowi kwotę wręcz astronomiczną, jeśli chociażby zestawimy ją z majątkiem Actionu. Teoretycznie jego wartość to ok. 920 mln zł, w tym aktywa w kwocie 810 mln zł. Wartość nieruchomości należących do dystrybutora przekracza 100 mln zł, ale na przykład wyposażenie magazynu jest w dużej mierze leasingowane, a więc nie należy do Actionu. Biorąc pod uwagę, że kupujący miałby bardzo silną pozycję negocjacyjną wobec sprzedającego z nożem na gardle, za magazyny i biura spółka z Zamienia mogłaby realnie wziąć 70–80 mln zł.

W sumie, w ocenie zarządu Actionu, cały majątek spółki, gdyby został sprzedany w ramach postępowania upadłościowego, zamknąłby się w kwocie 326 mln zł, ale od tego trzeba byłoby odjąć spłatę zastawów rejestrowych i długów bankowych. W efekcie syndyk miałby do podziału pomiędzy wierzycieli jedynie ok. 190 mln zł. I chociażby to jedno wyliczenie powinno skłonić urzędników skarbowych do spuszczenia z tonu. Niestety, w obecnej sytuacji politycznej nie wydaje się to wielce prawdopodobne.