W połowie września w jednej z podwarszawskich firm policjanci z wydziału do walki z przestępczością gospodarczą stołecznej policji przejęli ponad 1,9 tys. pudełek z nielegalnymi kodami aktywacyjnymi do Office’a wraz z zastrzeżonymi znakami towarowymi Microsoftu. Łączna wartość rynkowa mienia to około 1,2 mln zł. Policjanci ustalają, ile nielegalnego oprogramowania zostało już sprzedane klientom.

Próbowaliśmy się dowiedzieć, w jakim przedsiębiorstwie zostało znalezione nielegalne oprogramowanie, czy sprawcom postawiono już zarzuty oraz czy w proceder zamieszane są też inne firmy, ale kryminalni, zasłaniając się dobrem śledztwa, nie udzielają żadnych bliższych informacji w tej sprawie.

Przestępczość zorganizowana?

Kiedy policjanci dowiedzieli się o próbie wprowadzenia do obrotu prawdopodobnie nielegalnych kluczy do Office’a, zaczęli szczegółowo badać sprawę. Z ich ustaleń wynikało, że pudełka z nielegalnie zwielokrotnionymi kluczami do programów dotarły do Polski z zagranicy. Według Krzysztofa Janiszewskiego, eksperta ds. piractwa w Microsofcie, wszystko wskazuje na to, że towar przychodzi z południowo-wschodniej Azji, ale może być przerzucany przez inny kraj Wspólnoty Europejskiej (kiedyś ścieżki prowadziły przez Holandię lub Niemcy; bywał transferowany przez Polskę, a docelowo miał trafić do innego kraju UE).

W Polsce kupiła je po bardzo atrakcyjnej cenie firma, która następnie próbowała sprzedać kolejnej, mającej rozprowadzić kody wśród indywidualnych odbiorców. Jeden z pracowników zorientował się jednak, że coś może być nie tak z oprogramowaniem i postanowił sprawdzić, czy nasuwające się podejrzenia są uzasadnione. Zwrócił się więc do przedstawicieli Microsoftu z prośbą o ocenę, czy towar jest oryginalny. Wstępne oględziny wskazywały, że to faktycznie podróbki, ale w celu uzyskania całkowitej pewności kilka przekazanych próbek trafiło do irlandzkiego oddziału spółki, gdzie przeszło ostateczną weryfikację. Dopiero wówczas powiadomiono organy ścigania.

Skala procederu może być bardzo duża. Microsoft szacuje, że może chodzić o 20 tys. sztuk podrobionego Office’a, z których część na pewno trafiła do obrotu.– Można się nawet pokusić o tezę, że stoi za tym przestępczość zorganizowana – ocenia Krzysztof Janiszewski. Niewykluczone, że w sprawę zamieszane są także inne firmy.

BSA

Od początku roku Business Software Alliance otrzymało 396 mailowych zgłoszeń o przypadkach piractwa komputerowego. W odpowiedzi na tak dużą skalę zjawiska na początku października BSA rozpoczęło ogólnopolskie radiowe kampanie informacyjne przestrzegające polskich przedsiębiorców przed konsekwencjami używania nielegalnego oprogramowania oraz informujące o możliwości zgłoszenia takich przypadków. Adresatami kampanii są głównie właściciele oraz kadra zarządzająca firm działających w Polsce.

Z ostatniego Światowego Badania Piractwa Komputerowego przeprowadzonego przez IDC we współpracy z BSA wynika, że skala piractwa komputerowego w Polsce jest wyższa od średniej europejskiej o 20 punktów procentowych i wynosi 53 proc. W wyniku działań prawnych podjętych przez BSA w 2011 r. w Polsce rodzimi przedsiębiorcy korzystający z nielegalnego oprogramowania ponieśli koszt 1,7 mln zł.

 
Microsoft przestrzega

Sygnały dotyczące nielegalnego oprogramowania pochodzą też od firm, które kupują zazwyczaj na aukcjach internetowych. Microsoft dokładnie sprawdza każdy z nich.

Na forum CRN Polska również pojawiły się linki do aukcji na Allegro oferującej Office w cenie znacznie niższej od dystrybucyjnej. Zdaniem Krzysztofa Janiszewskiego to kolejny przykład oferty podrobionego oprogramowania. Według naszych czytelników takich aukcji jest mnóstwo. Potwierdzają to także przedstawiciele Microsoftu. – Firmy też niestety kupują na aukcjach, szukają oszczędności nie tam, gdzie trzeba, a w efekcie wyrzucają w błoto miliony złotych, w dodatku przy okazji sponsorując przestępców – tłumaczy Krzysztof Janiszewski.

W przypadku wyjątkowo perfidnych podróbek zdarza się, że w oryginalnym pudełku znajduje się nieoryginalny klucz produktu, który może działać przez jakiś czas, czyli np. 4 – 6 tygodni. Po tym okresie użytkownik otrzyma komunikat „twój klucz produktu jest nieprawidłowy” i program przestanie działać. Może się tak zdarzyć, dlatego że na sfałszowanych kartach część kluczy produktu jest tzw. wolumenowa i upłynie trochę czasu, zanim w systemie pojawi się informacja, że klucz był użyty w krajach innych niż dozwolony, w efekcie czego zostanie zablokowany.

Co ciekawe, niektórzy posługują się na aukcjach internetowych logo certyfikowanego partnera Microsoftu, przy czym, aby je otrzymać, wystarczy się zarejestrować u producenta. Nie ma natomiast systemu usuwania z rejestru podejrzanych sprzedawców, chyba że zapadnie wyrok skazujący. Ponadto niektórzy z nich dodatkowo informują, że wystawiają faktury VAT oraz że mają sklep stacjonarny, co ma zwiększać zaufanie potencjalnych kupujących.

 

Trzy pytania do…

 

Krzysztofa Janiszewskiego, eksperta ds. piractwa w Microsofcie

 

CRN Na co powinien uważać nabywca oprogramowania?

Krzysztof Janiszewski Warto pamiętać, że najważniejszym kryterium, które należy brać pod uwagę, kupując oprogramowanie, jest cena. Zwłaszcza gdy mamy do czynienia z ofertą w Internecie, np. na aukcjach. Powinno nas zaalarmować, jeżeli cena jest podejrzanie niska i odbiega od powszechnie obowiązujących.

 

CRN Co można zrobić w sytuacji, kiedy nabywca programu nabierze podejrzeń co do tego, czy jest on legalny?

Krzysztof Janiszewski Może się zdarzyć, że w oryginalnym pudełku trafimy na podrobioną kartę. Każdy, kto ma wątpliwości, powinien zwrócić się z nimi do Microsoftu. W ramach serwisu identyfikacji produktów dokonamy nieodpłatnie weryfikacji. Wówczas prosimy o wszelkie informacje o sprzedawcy, od którego klient kupił podejrzany towar. Klienci mogą też liczyć na wymianę produktu na oryginalny. Tu jednak warto podkreślić, że o ile staramy się pomagać w takich sytuacjach klientom, którzy padli ofiarą przestępców, to jednak jeśli kupili na przykład 10 – 15 sztuk nielegalnego oprogramowania, dostaną po weryfikacji jedną oryginalną licencję.

 

CRN Na co Microsoft chciałby uczulić klientów?

Krzysztof Janiszewski Wybierajmy sklepy i sprzedawców, którym ufamy, oraz oferty, które nie budzą naszych wątpliwości. Nie dajmy się też nabrać na wyjątkowe oferty cenowe. Wreszcie unikajmy aukcji internetowych, gdzie roi się od podróbek. Z kolei resellerzy powinni kupować przede wszystkim u autoryzowanych dystrybutorów. Muszą też zdawać sobie sprawę z tego, że nie ma takich promocji, aby ceny produktów były niższe od cen hurtowych, więc bez względu na to, czy kupują u dystrybutorów czy u subdystrybutorów, powinny ich zaniepokoić ceny o 20 – 40 proc. niższe niż wyjściowe.