Czy wydaje Ci się czasem, że przestałeś lubić to, co robisz? To właśnie może być objaw wypalenia zawodowego. Czegoś, co może zdarzyć się każdemu – niezależnie od stażu pracy, stanowiska, branży, wieku czy wynagrodzenia. Co ciekawe, nie jest to przypadłość – jak się mylnie uważa – osób w wieku 50+, lecz przytrafia się już nawet… 20-latkom.

Dr Christina Maslach, amerykańska badaczka zespołu wypalenia, wyjaśnia, że to „opóźniona reakcja na chroniczny stres w pracy”. Przy czym nie chodzi „jedynie” o utratę motywacji do pracy, brak nowych pomysłów, czy przepracowanie. To coś znacznie poważniejszego i tym bardziej warto zadać sobie pytanie: dlaczego wypalenie zawodowe przychodzi tak nagle i niezapowiedzianie?

Odpowiedź zacznijmy od stwierdzenia, że w toku naszej pracy towarzyszą nam dwa trendy: tzw. różowy, związany z poziomem satysfakcji i tzw. bury, określający poziom stresu. Ten „bury” tli się często — niezauważony — pod warstwą „różowego”. Codzienny stres pokrywany jest — niczym różowym lukrem — pozytywnymi bodźcami (sukcesami, poczuciem rozwoju, wynagrodzeniem finansowym itd.). Gdy jednak pewnego dnia „bury” trend zaczyna przeważać, może być już zbyt późno na to, aby zareagować. Bez wypracowanych metod walki ze stresem, możemy już nie powrócić do poczucia satysfakcji. Wówczas rozpoczyna się trójstopniowy proces „wypalania”.

Etap pierwszy, czyli wyczerpanie emocjonalne. W tym przypadku podstawowym objawem jest to, że pracownikowi nie udaje się wypocząć przez czas weekendu, a nawet urlopu. Uczucie ciągłego zmęczenia staje się elementem życia i przestaje dziwić. Osoba na tym etapie (pozornie) przyzwyczaja się do chronicznego znużenia i zakłada, że to stan normalny.

Etap drugi, czyli dehumanizacja. Pracownik traci więź emocjonalną z kolegami z pracy. Zaczyna postrzegać innych niczym obiekty, między którymi krążą tylko informacje i procesy. Firma przestaje być jego grupą społeczną, a staje się algorytmem, którego on jest jedynie częścią. Następuje utrata sensu wykonywanej pracy, poczucia wspólnego celu. Wizja organizacji traci znaczenie i staje się tylko pustym sloganem. Pracownik staje się cyniczny, arogancki, formalny, a nawet (pasywnie) agresywny. Rodzi się poczucie izolacji społecznej.

Etap trzeci, czyli utrata sensu. To najbardziej destrukcyjny dla zdrowia psychicznego etap. Pracownik zaczyna „zapadać się w sobie”, jego samoocena pikuje w dół, pojawia się poczucie porażki zawodowej. Najgorsze dla tego etapu jest to, że dotknięta nim osoba upatruje siebie jako winną słabej motywacji i pogarszających się wyników. Zaczynają się myśli typu „ja się nie nadaję na to stanowisko”, „marnuję tylko czas”, „na pewno mnie zwolnią”. Krótko mówiąc, idealna baza do rozwoju depresji.

W 2018 r. WHO rozszerzyła Międzynarodową Klasyfikację Chorób OCD-11 o wypalenie zawodowe (QD85 Burn-out). Wypalenie zaliczono do problemów zdrowotnych skojarzonych z pracą i bezrobociem. Niewykluczone, że za parę lat w Polsce będzie to powód do otrzymania zwolnienia lekarskiego.
Jeden z moich klientów powiedział: „Dla mnie nie ma nic gorszego i bardziej demotywującego niż robienie ciągle tego samego. Brak rozwoju, brak awansu, wykonywanie codziennie tych samych obowiązków, dodatkowo w ilości przekraczającej ośmiogodzinny dzień pracy. Żaden urlop tego nie wynagrodzi. Czas na zmianę. To chyba jedyne wyjście”. W jego przypadku dopiero zmiana pracy pozwoliła na odzyskanie poczucia sensu, a zapewne i zdrowia.

Jeśli widzisz u siebie objawy wypalenia, nie działaj sam. Znajdź kogoś, kto może Ci pomóc. Podobnie jak w przypadku każdej choroby, samodiagnoza niesie duże ryzyko błędu. Wypalenie nie jest trwałe i ostateczne. Można sobie z nim poradzić. Wiem o tym doskonale, bo przeszedłem przez nie kilka razy.

 

Marcin Babiak
Autor jest ekspertem przywództwa, zarządzania oraz transformacji kulturowej i cyfrowej, trenerem-praktykiem, mentorem i konsultantem. Ma za sobą wieloletnią praktykę menedżerską w takich firmach, jak: Intel, Maxdata, Apple, Dell, Groupon czy Komputronik.