Jeśli spojrzeć na wyniki
sprzedaży, trudno nie dojść do wniosku, że krajowa branża komputerowa ma się
całkiem nieźle, choć ogólna liczba sprzedanych urządzeń, maszyn stacjonarnych
i przenośnych nieznacznie spada. W minionym półroczu odnotowano wprawdzie
radykalny spadek popytu na desktopy oraz zmalało zainteresowanie tabletami, nie
oznacza to wcale, że klienci nie kupują komputerów. Po prostu częściej
wybierali notebooki, które z powodu spadku cen stały się groźną
konkurencją zarówno dla desktopów, jak też tabletów.

Gdy dwa lata temu na jednej z konferencji prasowych
Piotr Bieliński, prezes Actionu, powiedział, że nadchodzą czasy notebooków
kosztujących po tysiąc złotych, brzmiało to nierealnie. Niedawno stało się
jednak faktem.

Sporym zainteresowaniem w pierwszej połowie roku
cieszyły się 15-calowe notebooki z systemem Bing, wyposażone
w procesor Intel Celeron, 2 GB pamięci RAM oraz 500-gigabajtowy dysk
twardy, a wszystko to w cenie między 900 a 1300 zł
– potwierdza Szymon Winciorek, Business
Development Manager w Asus Polska.

Osiągnięcie tak niskich
cen było możliwe dzięki zastosowaniu w notebookach systemu operacyjnego
„Windows 8 with Bing”. Koncepcja Microsoftu okazała się strzałem
w dziesiątkę, zwłaszcza w przypadku rynków, które borykają się
z problemem drogiego dolara. Łatwo bowiem policzyć, że laptop w cenie
tysiąca złotych wtedy i dziś to jednak niezupełnie to samo.

Analizując ceny
notebooków, koniecznie trzeba zaznaczyć, że maszyny z systemem
w standardowej wesji drożały tak samo jak desktopy.

W związku ze zmianą kursu dolara
w pierwszej połowie bieżącego roku notebooki podrożały nawet
o kilkanaście procent – 
mówi Andrzej Pyka, Sales Manager
B2B w Toshiba Europe. 


 



Notebook a la desktop

Spadek cen w dolarach nie tylko zniwelował występujące
na polskim rynku podwyżki wynikające ze wzrostu kursu amerykańskiej waluty, ale
także umożliwił klientom na zakup lepszego sprzętu za tę samą kwotę.
Jednocześnie sytuacja na rynku walut spowodowała, że ceny desktopów wzrosły
znacząco i stały się  one sporo
droższe od komputerów przenośnych. Za taniego peceta trzeba bowiem zapłacić od
1 tys. do 1,5 tys. zł, a przecież wymaga on jeszcze zakupu
monitora za dodatkowe kilkaset złotych. O tym, że klienci wybierali
notebooka zamiast desktopa, dobitnie świadczy to, że największym powodzeniem
cieszyły się urządzenia z dużymi ekranami, czyli o przekątnej długości
15,6 cala. W dobie coraz bardziej dominującego sprzętu mobilnego komputer
z takim wyświetlaczem trudno uznać za przenośny, zwłaszcza że jego waga
wynosi zwykle co najmniej 2,5 kg.

Tanie notebooki stały się też alternatywą dla tabletów. Rok
temu pisaliśmy, że klienci rozczarowani małymi możliwościami urządzeń
i dużą awaryjnością tanich modeli zaczęli coraz częściej spoglądać
w stronę notebooków. Tym bardziej że na solidny tablet trzeba było wydać
od 500 zł do 1 tys. zł, czyli niewiele mniej niż na notebooka,
który jest pełnokrwistym komputerem, a nie jego namiastką.

 

Nieśmiertelny notebook

Lista typów komputerów przenośnych jest, jak wiadomo, długa.
Obok notebooków na rynku mamy już od kilku lat ultrabooki, netbooki
i chromebooki, a także kuszące dwoistością swojej natury hybrydy.
Mimo to polski klient najczęściej sięga po zwykłego laptopa, a cała reszta
nieśmiało upomina się o miejsce na rynku. Od lat tradycyjne konstrukcje
stanowiły niezmiennie grubo ponad 90 proc. sprzedawanych komputerów
mobilnych. Jak było w minionym półroczu? Zdania są podzielone.

 

Około 70 proc. sprzedaży komputerów przenośnych
stanowią notebooki, ultrabooki to 15 proc, zaś hybrydom i chromebookom
przypada ostatnie 15 proc.

– mówi Paweł Rybitwa, Business Unit Manager of Personal Computers &
Software Department w Actionie. – Klienci oczekują od notebooka przede wszystkim mobilności i wydajności.
Dlatego uważam, że ultrabooki albo notebooki pretendujące do bycia ultrabookami
mogą się wkrótce okazać tym, czego użytkownicy będą szukali najczęściej.

Również HP odnotowało zwiększony popyt na nowe konstrukcje.

Coraz więcej klientów wybiera urządzenia hybrydowe – twierdzi Marcin Wesołowski, Country
Category Manager w polskim przedstawicielstwie HP. – Stanowiły one w minionym półroczu około 10 proc.
rynku komputerów przenośnych. Kolejne 10 proc. przypadło ultrabookom, zaś
pozostałe 80 proc. tradycyjnym laptopom.

Nieznaczna, ale zauważalna tendencja spadkowa
w segmencie tradycyjnego sprzętu mobilnego jest również widoczna
w AB.

– Konfiguracje zbudowane na bazie
kadłubków, z matrycami LCD o rozmiarze 15,6 cala stanowią
80–90 proc. sprzedaży produktów klasyfikowanych jako notebooki –

powiedział Tomasz Krajewski, Product Manager w AB.

Z kolei w Lenovo zwracają uwagę na rosnący popyt
na ultrabooki i hybrydy i jednoczesną stagnację w segmencie
netbooków. Opinie przedstawicieli tego producenta są niezwykle cenne, gdyż
Lenovo od kilku już lat jest liderem krajowego rynku. Według danych IDC
w pierwszej połowie 2015 r. koncern osiągnął ponad 46-proc. udział
w kategorii notebooków konsumenckich i konsekwentnie powiększa swoje
udziały w segmencie klientów instytucjonalnych. Daniel Malak, Consumer
Business Manager w Lenovo, zapowiada, że dostawca w najbliższym
czasie będzie uzupełniać ofertę o budżetowe notebooki o przekątnej
długości 11,6 cala, zaś klientom poszukującym rozwiązań 10-calowych zaproponuje
ultraprzenośny tablet Lenovo Yoga z klawiaturą i Windows 10.

 
Więksi rosną, mniejsi maleją

Jednym ze sposobów,
w jaki Lenovo chce zwiększyć obecność na rynku instytucjonalnym, jest
powiększenie listy dystrybutorów. W marcu producent podpisał nową umowę na
wybrane notebooki z biznesowej serii ThinkPad (weszły do oferty NTT
System), zaś w czerwcu została ona rozszerzona – obecnie ma dystrybutor
w portfolio ponad 60 modeli notebooków i tabletów adresowanych do
biznesu, w tym konstrukcje z serii L440 czy T440P oraz nowe tablety
Yoga 14 i 15.

Warto podkreślić, że na pozycji wicelidera umocnił się Asus.
Tajwański producent deklaruje sprzedaż w wysokości ok. 180 tys. notebooków,
z których 152 tys. trafiło do użytkowników indywidualnych (według
szacunków CRN Polska sprzedaż Asusa sięgnęła w omawianym okresie nawet 200 tys.
sztuk). Na trzecie miejsce awansowało HP, odnotowując wręcz gigantyczny, ponad
50-proc. wzrost dzięki sprzedaży 157 tys. laptopów.

 

Problemy dawnych liderów

Kroku wspomnianej trójce
dotrzymuje Dell, który zanotował kilkunastoprocentowy wzrost. Gorzej wiedzie
się natomiast takim markom jak Toshiba i Acer, które w dalekiej
przeszłości dominowały w Polsce, a ostatnio popadły w niełaskę
u rodzimych klientów i wciąż schodzą na dalszy plan. Acer, który
w pierwszej połowie zeszłego roku sprzedał 126 tys. notebooków,
w bieżącym zszedł na drugi plan. Podobnie jak Toshiba na wykresach w
znalazł się w kategorii „pozostali”…