Już za niecałe dwa lata,
czyli 1 sierpnia 2017 r., wejdzie w życie obowiązek prowadzenia
dokumentacji medycznej w postaci elektronicznej (EDM) przez wszystkie
placówki ochrony zdrowia. Pomimo przesunięcia tego obowiązku o całe trzy
lata odsetek szpitali i przychodni gotowych na cyfrową rewolucję wciąż nie
przekracza kilkunastu procent. Tymczasem wyzwanie jest bardzo poważne. Według
pomysłodawców system EDM ma umożliwiać – zarówno lekarzom, jak
i pacjentom – natychmiastowy dostęp do niezbędnych danych medycznych.
Cała historia choroby powinna bez trudu „krążyć” pomiędzy właściwymi lekarzami,
a także placówkami medycznymi.

Wdrożenie takiego systemu i dostosowanie go do wymagań
szpitala oraz pełne uruchomienie wszystkich składowych to długi proces, który
z reguły trwa 2–3 lata. A zatem to już ostatnia chwila, aby
integratorzy i przyszli użytkownicy technologii wskoczyli do
odjeżdżającego pociągu z napisem „EDM”. Ci pierwsi muszą mieć czas na
zdobycie koniecznej wiedzy i nawiązanie stosownych kontaktów. Klienci zaś
muszą zająć się organizacją przetargów i pilotowaniem wdrożeń. Nie mówiąc
o wysupłaniu niezbędnych funduszy – średni koszt takiej inwestycji wynosi
od 500 tys. do nawet kilku milionów złotych.

Na szczęście generalnie zarządy szpitali są już świadome, że
od zbliżającej się daty nie ma odwrotu i trzeba zakasać rękawy. Ale jest
też wiele placówek, które w tym zakresie robią naprawdę niewiele.
Z drugiej strony nie brakuje takich, w których sporo procedur
i czynności zostało już zinformatyzowanych. Zwłaszcza że większość
oferowanych dziś rozwiązań diagnostycznych nie jest już dostępna w wersji
analogowej. Dlatego często wystarczyłaby sprytna integracja różnych wyspowych rozwiązań,
aby taki szpital automatycznie trafił do czołówki najlepiej zinformatyzowanych
placówek w kraju. To szansa dla integratorów, którzy nie musieliby
– w takim przypadku – wykonywać pracyu podstaw.

 
Finansowe wyzwanie

Jak podkreślają wszyscy
przedstawiciele branży IT, którzy podejmowali się współpracy z placówkami
ochrony zdrowia, temat pieniędzy przewija się tam praktycznie non stop. Cena
większości nowoczesnych rozwiązań przy pierwszym podejściu stanowi sporą
barierę. To pole do popisu dla sprawnych handlowców, którzy będą w stanie
wykazać zwrot z inwestycji oraz płynące z niej korzyści. Najlepszym
przykładem mogą być coraz powszechniejsze w szpitalach sieci Wi-Fi,
służące do przesyłania danych medycznych. Wdrożenie takiej infrastruktury
wychodzi znacznie taniej niż modernizacja bądź instalacja klasycznej sieci LAN.
Jednocześnie zapewnia możliwość korzystania z różnego typu urządzeń
przenośnych, usprawniając pracę personelu. Oczywiście łatwiej powiedzieć, niż
zrobić…

– Zarządy
szpitali rzadko myślą w perspektywie dłuższej niż 2–4 lata, bo ich budżety
ledwo się domykają. Problemem jest znalezienie funduszy na strzykawki czy dobre
kontrakty z NFZ, więc mało kto myśli np. o systemach archiwizacji
obrazów na salach operacyjnych

– mówi Jan Siwek, dyrektor działu medycznego w Alstorze.

 

Partnerzy: do dzieła!

Na rynku systemów IT dla
placówek ochrony zdrowia wciąż jest miejsce dla wielu dostawców, którzy
chcieliby się wyspecjalizować. Dystrybutorzy deklarują współpracę przy ich
edukacji, wsparcie podczas tworzenia pierwszych projektów a także np.
wypożyczanie sprzętu do celów demonstracyjnych. Zachęcają, aby integrator
wyznaczył osobę odpowiedzialną za obsługę placówek ochrony zdrowia. Taką, która
zdobędzie specyficzną wiedzę i będzie na bieżąco śledzić doniesienia
prasowe oraz zmiany w prawie.

Jan Siwek

dyrektor działu medycznego, Alstor

W Polsce jest ponad 700 szpitali i większość
z nich ma już ucyfrowioną radiologię, jak również ma bądź planuje
wdrożenie systemu HIS do centralnego zarządzania szpitalem. Ale to nie oznacza,
że takie placówki przestały być potencjalnym klientem na kolejne rozwiązania
IT. W wielu z nich cyfrowe archiwum dotyczy tylko obszaru związanego
z diagnostyką i obrazowaniem, zaś dopiero pełne archiwum ERP może
przynieść szpitalowi wiele korzyści. Jego stworzenie i utrzymanie to dla integratora może być projekt na następnych kilka lat.

 

Jak podkreślają dystrybutorzy, część partnerów zdaje sobie
sprawę z tego, że na rynku systemów medycznych można dobrze zarobić, ale
bronią się przed zainwestowaniem czasu i pieniędzy. Niektórzy resellerzy
skupiają się wyłącznie na sprzedaży sprzętu, pozostawiając innym  firmom tworzenie i sprzedaż
oprogramowania. Ale jest też wiele sytuacji odwrotnych i z tego
powodu często można spotkać konsorcja konkurujące w przetargach
z integratorami, którzy w ofercie mają pełne portfolio rozwiązań IT
dla medycyny.

Telemedycyna, czyli diagnoza
na odległość

O telemedycynie w Polsce mówi się już od ponad dekady
i nie jest już postrzegana jako zjawisko typu science fiction.
Z technicznego punktu widzenia stworzenie środowiska do bezpiecznego
przesyłania danych medycznych i otrzymywania diagnozy drogą zwrotną nie
jest takie trudne. Jednak w Polsce problem stanowią zapisy prawne, a właściwie
ich brak w odniesieniu do telemedycyny i związanych z tym
procedur. Stało się to impulsem do powołania Telemedycznej Grupy Roboczej,
skupiającej zarówno placówki ochrony zdrowia, jak też inne podmioty obecne na
tym rynku.

W opublikowanym we wrześniu 2015 r. raporcie przedstawiciele
grupy zwracają uwagę, że „regulacje prawne nie nadążają za szybko zmieniającą
się rzeczywistością i postępem naukowym”. Skutkiem tego są niejasności,
czy i w jakim zakresie telemedycyna jest dopuszczalna
w odniesieniu do aktualnego stanu prawnego. Ponadto potrzebne procedury
wciąż nie zostały objęte finansowaniem ze środków publicznych. Jak podkreślają
autorzy raportu, „w aktualnym stanie prawnym rynek telemedyczny
w Polsce rozwija się pomimo obowiązujących przepisów, a nie dzięki
nim”.

Wypada jedynie oczekiwać, że naciski lekarzy doprowadzą do zmiany stanu
prawnego i wkrótce zostanie on uregulowany z korzyścią dla pacjentów.
Dzięki komunikacji wideo placówki ochrony zdrowia mogą zoptymalizować proces
świadczenia usług medycznych, a pacjenci – niezależnie od ich miejsca
zamieszkania – zyskać łatwiejszy dostęp

do specjalistycznych porad. To świetny model działania zwłaszcza dla
mniejszych szpitali, w których nierzadko brakuje wysoko wykwalifikowanego
personelu. Rozwiązanie takie bywa bardzo przydatne także w razie
konieczności postawienia szybkiej diagnozy, np. podczas katastrof.

Sprzedaż systemów telemedycznych wymaga kompetencji w wielu
dziedzinach, zarówno informatycznych, jak i medycznych. Dlatego warto
zacząć interesować się tym tematem już dziś. Wspomniane rozwiązania są
stosowane najczęściej w takich specjalizacjach jak: radiologia,
kardiologia, patomorfologia, pulmonologia, okulistyka, dermatologia
i chirurgia. Od strony IT najważniejszy jest odpowiedni dobór łączy
(internetowych bądź dzierżawionych, jeśli jest to połączenie między dwiema
placówkami medycznymi) oraz systemu rejestrującego dane medyczne
– szczególnie gdy pacjent sam musi wykonać różnego rodzaju pomiary:
poziomu cukru w organizmie, ciśnienia krwi itp. Oczywiście niezbędny jest
także obraz, który pozwoli na wizualną komunikację pacjenta i konsultanta
medycznego.

 
Zakodowani pacjenci

Współpraca resellerów
i integratorów z placówkami ochrony zdrowia może odbywać się na wielu
polach. Pierwsza styczność pacjenta z systemem informatycznym szpitala
następuje już w momencie przyjęcia na oddział. To tam powinna być
wydrukowana trudna do zerwania opaska identyfikacyjna z jego
najważniejszymi danymi. Podstawowym elementem wyposażenia personelu, oprócz
komputera podłączonego do szpitalnego systemu zarządzania danymi pacjentów,
powinna być drukarka opasek, a także skaner kodów kreskowych
i dokumentów (ma ułatwiać wprowadzanie do systemu dokumentacji
przyniesionej przez pacjentów).

– Obecnie w szpitalu pełna
informacja o pacjencie nie może być zawieszona przy jego łóżku tak jak
kiedyś, ponieważ obowiązuje ustawa o ochronie danych osobowych

– mówi Paweł Rybarczyk, Product Manager w RRC. – Chociażby
dlatego konieczne jest stosowanie rozwiązań informatycznych, które ułatwiają
dostęp do tych informacji. Pacjenci powinni mieć także opaski identyfikujące,
np. z kodem kreskowym. Tego  typu
oznakowanie (zawierające pełną informację przebiegu leczenia) może okazać się
kluczowe, gdy np. chory zasłabnie z dala od swojej sali.

System kodów w dużym
stopniu eliminuje ryzyko ludzkiego błędu. Lekarz lub pielęgniarka, wyposażeni
w czytnik (samodzielny albo wbudowany w tablet lub inne urządzenie
przenośne), pozyskując dane z karty pacjenta, łatwo uzyskają informacje,
jakie leki powinien on dostać, na jakie zabiegi być skierowany albo kiedy
należy rozpocząć przygotowania do operacji.

W salach operacyjnych
powszechnie są już stosowane skanery do odczytu informacji z różnego typu
obiektów – leków, toreb z krwią itd. Takie urządzenia muszą być
sterylne i przystosowane do czyszczenia specjalnymi środkami odkażającymi.
Wykorzystanie tradycyjnych urządzeń, których konstrukcja umożliwia
zagnieżdżenie się drobnoustrojów, jest zabronione prawnie.

 

Sieć – układ nerwowy szpitala

Niepohamowany wzrost
ilości sprzętu komputerowego w szpitalach rodzi konieczność
zagwarantowania pewnej i bezpiecznej transmisji danych. Ryzyko
jakichkolwiek przestojów czy wycieku informacji powinno być zminimalizowane do
zera. Wyzwaniem staje się przesyłanie coraz większej ilości danych
diagnostycznych. W związku z nieustannym wzrostem ich objętości
zwiększa się czas transmisji pomiędzy sprzętem medycznym a serwerami
i stacjami roboczymi. Im ten proces trwa dłużej, tym dłużej przebiega
diagnoza.

Piotr Kalicki

Healthcare Business Development Manager, Zebra Technologies

W branży ochrony zdrowia integratorzy mają ogromne pole do
popisu, bo liczba rodzajów zastosowań różnego typu rozwiązań IT
ograniczona jest tylko ludzką wyobraźnią. Za przykład może posłużyć
oprogramowanie stworzone przez gdański oddział firmy Sprint, które
– w połączeniu z urządzeniami Zebra Smart Badge SB1
– pozwoliło na stworzenie dla szpitali inteligentnego identyfikatora,
skanera kodów z opasek pacjentów, ale też komunikatora czy systemu
przywoławczego dla personelu.

 

Tymczasem w wielu szpitalach rozwój wiekowej już
infrastruktury LAN napotyka na szereg problemów. Spory odsetek przełączników to
nie są modele zarządzalne a poza tym zdarza się, że w wybranych
miejscach infrastruktury mamy do czynienia z małymi przełącznikami,
których rolą było jedynie zapewnienie dodatkowych portów sieciowych. Taki stan
rzeczy wymaga uporządkowania.

Każdy szpital powinien
zainwestować w profesjonalną sieć bezprzewodową, która będzie gwarantować
bezpieczeństwo przesyłanych danych
– mówi Michał Rożek, Product
Manager rozwiązań AirTightNetworks w Veracompie. – Pacjenci
doceniają też udostępnienie sieci przeznaczonej dla nich, jednak zawsze
z dostępem przez oddzielny identyfikator SSID. Niekoniecznie trzeba
galwanicznie oddzielać obie te sieci od siebie, ale zainstalowane routery
i punkty dostępowe powinny umożliwiać stworzenie dwóch
podsieci: jednej dla lekarzy, z pełnym uwierzytelnianiem,
priorytetyzacją ruchu i przydzielaniem dostępu do odpowiednich zasobów,
i drugiej dla pacjentów, także z logowaniem, zapewniającej dostęp do
Internetu i ewentualnie wewnętrznego portalu informacyjnego.

Gdy tworzy się sieć
bezprzewodową, warto zadbać, aby zapewniała ona wewnętrzny roaming.
Przełączanie urządzeń z jednego punktu dostępowego do drugiego powinno
odbywać się bez zrywania połączenia i konieczności ponownego logowania
się.

 

Medyczne archiwum na lata

Polskie prawo nakazuje przechowywanie dokumentacji medycznej
oraz obrazów z badań diagnostycznych aż przez 10 lat. Niewykluczone, że
czas ten zostanie wydłużony, bo w innych krajach już teraz cyfrowe dane
medyczne pacjenta muszą być składowane dwa razy dłużej. Co to oznacza, wie
każdy, kto ma do czynienia z komputerami – wyzwanie jest tym większe,
że dane powinny być przechowywane w taki sposób, aby nie było możliwości
ich usunięcia czy modyfikacji.

Przy średnim czasie życia
systemów pamięci masowych, ocenianym dziś na 4–5 lat, dane medyczne będą
musiały być kilkakrotnie przenoszone na nowsze nośniki. To generuje dodatkowe
koszty, ale ich wysokość można nieco obniżyć, bazując na tym, że
prawdopodobieństwo wykorzystania różnych informacji znacznie maleje wraz z czasem,
który minął od momentu ich wytworzenia. Analizy statystyczne wykazały, że
częstotliwość odczytu przechowywanych wyników badań spada gwałtownie po upływie
około trzech miesięcy od daty ich powstania. Po roku prawdopodobieństwo to jest
liczone w pojedynczych procentach. Dlatego warto pomyśleć
o zbudowaniu takiego systemu archiwizowania danych, w którym
z jednej strony koszt przechowywania będzie jak najniższy (co wskazywałoby
na nośniki taśmowe), ale z drugiej dający gwarancję szybkiego dostępu do
danych (co teoretycznie wyklucza taśmy).

 

W praktyce informacje, do
których są częste odwołania (najświeższe wyniki badań itp.), warto archiwizować
w pamięci dyskowej, zaś na taśmach umieszczać pozostałe dane, które muszą
być magazynowane ze względu na wymogi prawne. Przy tym wszystkie wymienne
nośniki powinny oferować zapis bez możliwości skasowania bądź zmodyfikowania
danych (funkcja WORM – Write Once, Read Many). W systemie
archiwizacji powinno także funkcjonować oprogramowanie, dzięki któremu w szybki
sposób administrator będzie w stanie zidentyfikować nośnik
z konkretnymi wynikami badań.

Wszystko wskazuje na to,
że dzięki wymogom prawnym w medycynie taśmy przeżyją swoją drugą młodość.
Co jednak nie będzie możliwe bez specjalistycznego oprogramowania do zarządzania
danymi medycznymi. Musi ono „wiedzieć”, na której taśmie znajduje się dana
informacja, kontrolować częstotliwość wykorzystania danego nośnika, stopień
jego zużycia i ewentualnie rekomendować migrację danych na nowy, jeśli
ryzyko utraty danych stanie się zbyt duże.

 

Wirtualna medycyna

Większość szpitali,
w których przeprowadzany jest proces informatyzacji, rozpoczęła też
wirtualizację posiadanych zasobów. Najczęściej dotyczy to serwerów, ale są już
próby wirtualizacji desktopów, co pozwala na łatwiejsze zarządzanie
stanowiskami pracy personelu i zwiększa poziom bezpieczeństwa danych. Gdy
terminal ulegnie awarii, zostanie bardzo szybko wymieniany przez administratora
na sprawny, a użytkownik chwilę po zalogowaniu się odzyska dostęp do
pulpitu i aplikacji w stanie tuż sprzed awarii.

Ponieważ wirtualne maszyny i dane są cały czas
przechowywane na serwerze, zapewnione jest maksymalne bezpieczeństwo
informacji. Administratorom odpada obowiązek uaktualniania i dostarczania
poprawek do systemów i aplikacji na wszystkich komputerach użytkowników.
Wyzwaniem natomiast staje się zapewnienie odpowiednio wydajnej sieci
i serwerów oraz wystarczająco pojemnych pamięci masowych.

Michał Grzybowski

Business Unit Manager, RRC

Zachęcamy współpracujących z nami partnerów, aby nakłaniali
placówki ochrony zdrowia do wspólnego zastanawiania się nad strategicznym
rozwojem systemów teleinformatycznych, zamiast organizowania przetargów na
rozwiązania spełniające tylko minimalne wymogi narzucone w ustawach. Po
pewnym czasie korzyści i oszczędności płynące z wdrożenia takich
systemów będą widoczne i bardzo szybko doprowadzą do zwrotu
z inwestycji.