Wygląda na to, że w placówkach edukacyjnych rośnie wreszcie nie tylko świadomość potrzeb, ale i kreatywność związana z wykorzystaniem rozwiązań IT w nauczaniu. Poza możliwie niską ceną zaczyna się liczyć ich jakość i funkcjonalność. Szkoły powoli uczą się upominać o wartość dodaną, np. ciekawe oprogramowanie. Jak twierdzi Tomasz Durkacz, specjalista ds. rozwiązań edukacyjnych w Incomie, wielu przedstawicieli szkół otwarcie przyznaje, że w minionych latach błędem było wybieranie spośród dostępnych produktów tych, które miały po prostu najkorzystniejszą cenę. Co nie zmienia faktu, że ciągle jeszcze mamy do czynienia z pośpiesznym „łataniem dziur” w informatycznym zapleczu zamiast podejścia systemowego.

Według specjalistów w pierwszej kolejności należałoby zapewnić placówkom edukacyjnym szerokopasmowy Internet. Następnie zapewnić nauczycielom odpowiednie szkolenia i sprzęt wyposażony w platformy tematyczne. Dopiero na samym końcu, gdy nauczyciele są zapoznani ze sprzętem i oprogramowaniem, powinno się dokonywać zakupu rozwiązań dla uczniów.

 

Szkolna sieć: przedobrzyć też nie można

Wyjście z dostępem do Internetu i komputerami poza pracownię informatyczną, postępująca cyfryzacja, wzrost popularności technik wspomagających proces nauczania i coraz wyższe wymagania odnośnie do bezpieczeństwa danych – to czynniki, pod wpływem których szkoły będą musiały podnieść standardy budowania sieci, bez stosowania półśrodków, z czym obecnie często mamy do czynienia.

– Generalnie zauważamy dwa główne sposoby postępowania. Pierwszy polega na wyborze najtańszych rozwiązań przeznaczonych do użytku domowego i późniejszej próbie ich przystosowania do tak wymagającego obiektu, jakim jest szkoła. Drugi zaś na przeszacowaniu wymagań dotyczących infrastruktury sieciowej – mówi Robert Gawroński, Channel Account Executive w TP-Linku.

To drugie podejście wiąże się później z koniecznością zastosowania droższych komponentów, co ogranicza budżet placówki na inne wydatki. Stąd tak ważna jest dokładna analiza potrzeb i orientacja w ofercie z tej dziedziny dla sektora edukacyjnego.

 

Z uwagi na ograniczony budżet szkół i uczelni zastosowanie tańszych, a jednocześnie mających mniejszą funkcjonalność urządzeń może przekładać się na konieczność ich wymiany w niedługim czasie, ze względu na rozwój dostępnej technologii czy postępującą cyfryzację w sektorze edukacyjnym. Równocześnie wybór rozwiązań bardzo drogich prowadzi niejednokrotnie do opóźnienia, zaniechania czy niepełnego wdrożenia infrastruktury.

Dostawcy o IT w szkołach

Tadeusz Kurek, prezes

NTT System Chyba nie ma cienia wątpliwości, że wreszcie powinna nastąpić odbudowa szkolnictwa zawodowego. Jeśli rzeczywiście tak się stanie, to będzie oznaczało bardzo duży wzrost popytu na szeroko pojętą infrastrukturę IT. Szkolnictwo zawodowe niewatpliwie będzie potrzebowało laboratoriów o różnych profilach – chemicznych, medycznych, mechanicznych itd. Przy czym nie tyle chodzi tu o same komputery co specjalistyczne oprogramowanie sprofilowane pod konkretne zastosowania.

Sebastian Zamora, Channel Account Executive

w Sophos  Potrzeby placówek edukacyjnych w zakresie bezpieczeństwa teleinformatycznego nie różnią się zasadniczo od potrzeb innych podmiotów funkcjonujących na rynku. To triada powiązanych elementów: wykwalifikowanych ludzi, odpowiednich procesów oraz produktów, które muszą wspomagać powyższe elementy. W przypadku placówek edukacyjnych należy jednak pamiętać o tym, że konieczna jest odpowiednia ochrona dzieci przed dostępem do treści niepożądanych.

Barbara Stasiak, dyrektor marketingu,

Agraf  Tablice interaktywne na przestrzeni lat zmieniły się niewiele. Zmiany dotyczą głównie oprogramowania, choć warto zauważyć, że na rynku jest wiele ciekawych i bezpłatnych programów zarówno do prowadzenia spontanicznej lekcji jak i gotowych elektronicznych podręczników. Największe zmiany zauważane są w projektorach – obecnie do tablic sprzedaje się dużo więcej projektorów o krótkiej czy ultra krótkiej ogniskowej niż kiedyś.

Tomasz Durkacz, specjalista ds. rozwiązań eduka-cyjnych i Microsoft Cloud, Incom

 Zakupy i realizacje projektów IT w szkołach są uzależnione od środków finansowych, które placówki starają się organizować na różne możliwe sposoby. Część z nich wspomaga się budżetem generowanym przez Radę Rodziców, pozostałe szukają szansy na pozyskanie środków, zgłaszając chęć uczestnictwa w różnego rodzaju projektach, które finansowane są bezpośrednio przez poszczególne gminy za pomocą środków z funduszy unijnych.

 

Specjaliści wskazują, że konieczne jest oddzielenie sieci dla nauczycieli od infrastruktury dla uczniów. Dotyczy to również sieci bezprzewodowej, która przeważnie opiera się na prostych urządzeniach obejmujących swoim zasięgiem niewielki obszar i cechuje się niskim poziomem zabezpieczeń. A rola bezpieczeństwa IT będzie systematycznie rosnąć – z jednej strony z powodu cyberzagrożeń, a z drugiej za sprawą przepisów związanych z ochroną poufnych danych (możliwe, że pod tym względem regulacje RODO to tylko przygrywka).

 

RODO i treści niepożądane

Ochrona danych osobowych w najbliższych latach stanowić będzie ważny element strategii bezpieczeństwa każdej organizacji, niezależnie od jej rodzaju. Sebastian Zamora, Sophos Channel Account Executive, zwraca uwagę na to, że w przypadku wielu podmiotów dopiero regulacje unijne wymuszają proces analizy ryzyka i podjęcia decyzji w zakresie bezpieczeństwa IT. Istnieje obawa, że placówki edukacyjne, które często niedostatecznie dbały o ochronę struktur informatycznych, bez odpowiednio przeszkolonych ludzi, procedur i produktów IT Security nie sprostają unijnym wymogom. Przedstawiciel Sophosa zakłada, że dla szkół podstawowych i średnich jedynym rozwiązaniem może być zlecenie analizy ryzyka i stworzenia odpowiednich procedur wyspecjalizowanym firmom doradczym czy integratorskim.

– Zadaniem integratora będzie dogłębna analiza aktualnego stanu, wdrożenie strategii ochrony zasobów teleinformatycznych oraz planowanie kolejnych działań na kilka lat do przodu – wylicza Sebastian Zamora.

Nie tylko w kontekście RODO mówi się o braku wykwalifikowanych osób odpowiedzialnych za bezpieczeństwo IT w szkołach. Grzegorz Michałek, prezes zarządu Arcabitu, przypomina, że tę rolę pełni często nauczyciel informatyki, a cała „polityka bezpieczeństwa” sprowadza się do instalacji darmowego antywirusa. Tymczasem należy pamiętać, że przy chronionych w ten sposób komputerach często będą pracować uczniowie różniący się od siebie pod względem poczucia odpowiedzialności i poziomu wiedzy oraz doświadczenia w zakresie cyberbezpieczeństwa. Z tego względu ważny jest skuteczny moduł kontroli rodzicielskiej wychwytujący wszelkie treści, które mogą być nieodpowiednie dla młodych internautów, oraz tryb pracy zapewniający wręcz bezkompromisowy poziom ochrony.

– Trzeba być gotowym na różne konfiguracje sprzętowe i programowe. Często mamy do czynienia z komputerami starszej generacji i systemami Windows XP stojącymi tuż obok nowoczesnych maszyn z Windows 10 i Windows Server 2016. Oprogramowanie ochronne musi dostosować się do każdego systemu i skutecznie strzec jego zasobów. Dodatkowym utrudnieniem są coraz popularniejsze w szeroko pojętym procesie edukacyjnym urządzenia mobilne – podkreśla szef Arcabitu.

Według Sebastiana Zamory ochrona dzieci przed treściami, które nie powinny do nich docierać, musi opierać się na współpracy właściwych urzędów, szkół, integratorów, dostawców Internetu oraz operatorów sieci komórkowych. Jak twierdzi specjalista, pojawiają się sygnały, że taka współpraca jest możliwa, ale wymaga nowego podejścia do kwestii bezpieczeństwa. Czasami może się to wiązać ze zleceniem ochrony infrastruktury IT wyspecjalizowanym podmiotom lub zakupem usługi w systemie MSP – za roczną lub miesięczną opłatę.

 

Uczelnie a bezpieczeństwo IT

Czy uczelnie wyższe łatwiej niż szkoły podstawowe i średnie poradzą sobie z koniecznością dostosowania się do przepisów RODO? Ze względu na świadomość personelu IT – raczej tak, ale trudności nastręcza czas, który im na to pozostał. Specjaliści wskazują także na inne obszary, na które zarządzający uczelniami muszą wreszcie spojrzeć przez pryzmat zwiększenia poziomu cyberochrony. Mowa o bezpieczeństwie danych dotyczących badań i wymiany informacji. Jak mówi Wojciech Komnata, dyrektor handlowy w Pionie Sprzedaży Projektowej w Veracompie, uczelniom brakuje wewnętrznych systemów przechowywania wyników badań. Często gromadzi się je na pojedynczych komputerach, bez odpowiedniego zabezpieczenia. To nie jest dobra informacja w kontekście tak potrzebnego gospodarce rozwoju współpracy między uczelniami a biznesem. Jak zauważa przedstawiciel krakowskiego VAD-a, trudno jest oczekiwać ze strony branży przemysłowej chęci do współpracy z uczelniami, które przez swoje podejście do bezpieczeństwa sieciowego nie chronią dostatecznie własnych patentów czy wyników badań.

Zapewnienie ochrony sieci na odpowiednim poziomie wiąże się z kolejną kwestią, która w przypadku uczelni wymaga poprawy, mianowicie z elastycznością infrastruktury. O trendzie BYOD mówi się na tyle dużo, że samo pojęcie mogło już spowszednieć. Niemniej właśnie na uczelniach wyższych ideę Bring Your Own Device można – z dużym pożytkiem dla nich samych – urzeczywistnić. Wojciech Komnata przywołuje swoją rozmowę z polskim naukowcem, którego już 10 lat temu zaskoczyło, że w amsterdamskim laboratorium akademickim zamiast komputerów są jedynie kable do podpięcia własnych urządzeń. Obecnie, w czasach rozwoju mobilności, zrezygnowano nawet z kabli…

 

Monitor czy tablica

Ministerstwo Edukacji Narodowej ma ambitne plany związane z wyposażeniem – w ciągu trzech lat – wszystkich szkolnych klas w tablice interaktywne. Jednocześnie na rynku można zaobserwować intensywne kampanie edukacyjne prowadzone przez producentów i dystrybutorów monitorów interaktywnych, skierowane do potencjalnych nabywców – w tym również do szkół. Tego rodzaju panele są przedstawiane są jako naturalny następca multimedialnej tablicy. Podkreśla się integrację wielu modeli z komputerami, przez co stają się swoistym rozwiązaniem All-in-One.

Jednocześnie dostawcy informują o dwucyfrowych wzrostach sprzedaży monitorów interaktywnych na całym rynku (ich odbiorcą ma być także biznes).Przyczyną jest m.in. spadek cen, dzięki któremu te urządzenia (o przekątnej długości 65 cali) nie są już dużo droższe od zestawu tablicy i projektora. Innym powodem, dla którego monitory mogłyby „wejść” do szkół, jest ich obsługa, podobna do eksploatacji tabletu czy smartfona.

– Monitory wyposażone są w system Android i reagują na dotyk w dwudziestu punktach jednocześnie, co dodatkowo zwiększa możliwości wspólnej pracy dużej grupy uczniów – mówi Maciej Dzidzik z polskiego oddziału Benq.

Producenci i dystrybutorzy podkreślają takie cechy monitorów, jak hartowane szkło ekranu, powłoki antyrefleksyjne i antybakteryjne, funkcje ograniczające emisję niebieskiej składowej widma i brak migotania ekranu. Długa żywotność podświetlania – minimum 30 tys. godzin, brak konieczności kalibracji i okresowej wymiany drogich lamp – to dodatkowe przewagi tych monitorów nad zestawem tablicy i projektora.

 

– Atutem sprzedażowym jest możliwość zakupu monitora interaktywnego przez placówkę oświatową z zerową stawką VAT – mówi Tomasz Durkacz.

Specjalista uważa, że zastąpienie tablicy interaktywnej i projektora jednym monitorem ułatwia prowadzenie atrakcyjnych dla uczniów tzw. cyfrowych lekcji, zgodnie z nowoczesnymi trendami polegającymi na wykorzystaniu TIK w edukacji. Nauczyciel może podłączyć monitor do mikroskopu lub telefonu i wyświetlić całej klasie obraz w czasie rzeczywistym.

Mimo oczywistych zalet monitor interaktywny nie zagrozi jednak tablicy, dopóki ceny modeli o przekątnych długości 78–82 cali nie będą porównywalne z kosztami zakupów tablic o takiej właśnie wielkości. Mniejsze modele, 65-calowe, mogą sprawdzić się w nauczaniu przedszkolnym, a więc w środowisku, w którym łatwiej skupić dzieci blisko ekranu.

Pomimo rodzącej się konkurencji sprzedaż fundamentalnych obecnie dla szkół rozwiązań – czyli tablic z projektorem – ma stabilnie rosnąć. Tak twierdzą na przykład analitycy Technavio i wskazują na średnie tempo wzrostu na świecie wynoszące 8 proc. Do pracy grupowej, która zakłada mocne zaangażowanie zarówno po stronie nauczyciela jak i uczniów nadają się projektory interaktywne o krótkim lub ultrakrótkim rzucie oferowane wraz z oprogramowaniem, które pozwala w pełni wykorzystać ich możliwości i wspomagać pracę grupową.

Trend polegający na pracy grupowej z wykorzystaniem rozwiązań interaktywnych (zarówno tablic z projektorem, jak i monitorów) coraz silniej zarysowuje się i w biznesie, i na rynku edukacyjnym. Specjaliści, mówiąc o nim, podkreślają możliwość wyświetlania treści na głównym ekranie z wielu urządzeń – pecetów, tabletów, smartfonów – i to nie tylko tych należących do nauczycieli, ale też uczniów, oraz wspólnej pracy na wyświetlonym materiale. Szkoły w kontekście interaktywnych rozwiązań mogą być zainteresowane systemami do szybkiego przeprowadzania testów i oprogramowaniem do głosowania (nie tylko za pomocą specjalnych pilotów, ale też telefonów i tabletów należących do uczniów). Ciekawe możliwości dają nowoczesne wizualizery, z których obraz można przedstawić na dużym ekranie. Będą szczególnie cenne w pracowniach przyrodniczych, a te mają być obecnie szczególnie „dopieszczane” w zakresie nowych technologii.

Szkołom wyposażanym w multimedialne rozwiązania warto przypominać o zaletach przeprowadzania wideokonferencji. Obecnie są one niezwykle łatwo dostępne, ze względu na szeroką ofertę oprogramowania przeznaczonego do tego celu, a poszerzają możliwości edukacyjne, chociażby w zakresie nauki języków obcych czy spotkań z ekspertami z różnych dziedzin. Dlatego – jak podkreślają specjaliści – ważne jest, aby przy sprzedaży tablic z projektorem czy monitorów przybliżać klientom z rynku edukacyjnego duży potencjał ich wykorzystania podczas zajęć, co zwiększy możliwości zaoferowania i integracji całych rozwiązań.