Rok 2013: kupiłem tablet za 300 zł z myślą, że mi
zastąpi notebooka. Niestety, jego funkcjonalność i parametry nie były
zadowalające. Co gorsza, kilka razy wymagał naprawy. Zdaję sobie sprawę, że
300 zł nie jest zawrotną sumą, jednak tablet nawet w takiej cenie
powinien przyzwoicie działać. Markowy kosztowałby mnie ponad
tysiąc złotych, co znacznie przekraczało mój budżet. Rok 2014: zamiast
markowego tabletu kupiłem za niewiele ponad tysiąc złotych notebooka. Rok
2015: notebook działa bez zarzutu, a za 500 zł udało mi się kupić
markowy tablet”. Tak mógłby wyglądać fragment pamiętnika niejednego klienta
skrzętnie notującego swoje zakupy. Tablet z pewnością odegrał na rynku IT
znaczącą rolę w ciągu ostatnich lat. Przykładowo spowodował wyraźny spadek
popytu na notebooki w 2013 r. (w 2012 r. krajowy rynek
wchłonął ponad milion laptopów, w 2013 zaś 800 tys.) W 2014 r.
boom na tablety się skończył i sprzedaż notebooków zaczęła ponownie
rosnąć. Niezależnie od tego, czy tablet dalej będzie cieszył się jakim takim
uznaniem klientów czy też nie, niewątpliwie przyczynił się do powstania
konstrukcji hybrydowych.

Tablety najprawdopodobniej
spowodowały też pewne zamieszanie np. w segmencie pamięci i nośników.
Wystarczy skojarzyć fakty. W 2012 r., gdy iPady i reszta pojawiły
się na rynku, pamięci RAM zaczęły raptownie drożeć i trend ten utrzymał
się przez cały 2013 r., czyli podczas tabletowego boomu. W tym samym
okresie przestały spadać ceny dysków SSD, które wcześniej systematycznie
taniały. W 2014 r. popyt na tablety przestał rosnąć, a ceny
pamięci i dysków SSD zaczęły spadać. W tym roku segment tabletów się
kurczy, pamięci tanieją, a lada chwila dysk SSD o pojemności
240 GB – za który rok temu trzeba było zapłacić prawie 500 zł
– będzie kosztował niespełna 300 zł. Przypadek?

 
Markowe górą

Historia tabletu jest krótka i burzliwa. Stanowi też
osobliwy wyjątek w kontekście zazwyczaj konserwatywnych upodobań klientów.
Przecież od kilku lat typowy desktop może zostać z powodzeniem zastąpiony
równie wydajnym AiO czy pecetem zamkniętym w malutkiej obudowie SFF,
a notebooki mają konkurencję w postaci netbooków i ultrabooków.
Jednak użytkownicy uparcie wybierają laptopy – najczęściej ciężkie,
wyposażone w duży ekran maszyny, które niespecjalnie zasługują na nazwę
komputera przenośnego. Dla odmiany tablet – urządzenie całkiem
nowatorskie, wręcz awangardowe – nie tylko nie został zignorowany przez
klientów, ale wzrosty sprzedaży liczono w dziesiątkach, a nawet
setkach procent.

Jednak od połowy zeszłego roku sytuacja zaczęła się zmieniać
– dynamika wzrostu gwałtownie wyhamowała. W tym roku tendencja
spadkowa utrzymuje się, zwłaszcza w przypadku sprzętów najtańszych,
a jednocześnie nabywcy zaczęli zdecydowanie łaskawszym okiem spoglądać na
urządzenia markowe. Najwięksi dostawcy, w przeciwieństwie do tych
mniejszych, mogli sobie bowiem pozwolić na redukcje cen, a tym samym
utrzymanie odpowiedniego poziomu sprzedaży. Dlatego, jeśli klient kupuje
w tym roku tablet, jest to najczęściej sprzęt markowy w cenie
niewiele przekraczającej tę, jaka jeszcze niedawno obowiązywała
w segmencie B-brandów. W Polsce dominującym producentem w tym
roku stało się Lenovo.

– Nasze udziały w rynku
tabletów z systemem Android sukcesywnie rosną
– mówi Daniel
Malak, Consumer Business Manager w polskim oddziale Lenovo.
W pierwszym kwartale zdobyliśmy 30 proc. udziału w rynku, zaś
w kolejnym już prawie 37 proc., z łączną sprzedażą ponad 260
tys. urządzeń (dane IDC). Jesteśmy obecnie jedynym producentem, który może
pochwalić się znacznymi wzrostami sprzedaży tabletów rok do roku.

Zgadza się – pozostali dostawcy nie mają tego komfortu.
Jednak niektórzy mimo wszystko wydają się zadowoleni z wyników.

– W pierwszej połowie
2014 r. sprzedaliśmy 163,6 tys. tabletów, zaś w tym samym okresie
bieżącego roku prawie 131 tys.
– mówi Krzysztof Wójciak, dyrektor
zarządzający w Modecomie. – Uważam, że w czasie, gdy popyt na
tablety gwałtownie się kurczy, to naprawdę znakomity wynik.

Inni oceniają sytuację mniej optymistycznie.

 


W pierwszej połowie 2015 r. sprzedaliśmy 100 tys. tabletów, co
oznaczało wyraźny spadek w porównaniu ze sprzedażą w analogicznym
okresie 2014 r. –
przyznaje
Łukasz Pietruszka, Product Manager w Actionie.

 

Ceny i konfiguracje

Wydawałoby się, że przy
każdym chyba typie sprzętu komputerowego opis cen produktów można zacząć od
nieśmiertelnego stwierdzenia, iż polski rynek jest bardzo wrażliwy na cenę
i największą popularnością cieszą się urządzenia najtańsze. Jednak tablety
i w tym przypadku stanowią wyjątek.

Udział tabletów w cenie do 800 zł jest szacowany
na około 60 proc rynku. Nic też dziwnego, że sprzedajemy najwięcej urządzeń
właśnie w tym przedziale cenowym. W tej kategorii do Lenovo należy
połowa krajowego rynku
– mówi
Daniel Malak.
W drugiej co do ważności grupie cenowej, powyżej 1,1 tys. zł, co
trzeci klient decyduje się na zakup tabletu Lenovo Yoga.

Przedstawiciel Lenovo
zwraca uwagę, że najmniejszą popularnością cieszą się urządzenia ze środkowej
półki, czyli w przedziale cenowym pomiędzy 800 a 1100 zł.
Podobną jak w przypadku Lenovo strukturę sprzedaży da się zaobserwować
również w Actionie. Aż 77 proc. sprzedanych przez dystrybutora
urządzeń kosztowało od 300 do 800 zł.

Uwzględniający cenę
podział na trzy kategorie, z których najmniejszą część stanowią tablety ze
środkowej półki, występuje też w Modecomie, choć w przeciwieństwie do
A-brandowego Lenovo tu najpopularniejsze są konstrukcje tanie.

– W tym roku największe zyski ze sprzedaży tabletów
odnotowaliśmy w segmencie cenowym od 250 do 600 zł brutto
– mówi Krzysztof Wójciak. – Urządzenia oferowane przez nas w takiej cenie
stanowiły 70 proc. całkowitej sprzedaży tabletów z logo Modecom.
Pozostałe 30 proc. to droższe produkty, do 1000 zł brutto, które
dostarczaliśmy klientom w ramach projektów specjalnych.

Menedżer Modecomu zwraca
uwagę, że polski producent celuje w ten segment rynku, w którym
produkty mają potencjalnie najlepszą relację ceny do jakości. Przeciętna
konfiguracja sprzętowa tabletu tej marki w cenie do 600 zł zapewnia
użytkownikowi możliwość korzystania z systemu operacyjnego Windows, czterordzeniowego
procesora Intel Atom, 2 GB pamięci operacyjnej RAM i 16 pamięci
stałej.

 

– Nadal najbardziej popularne są
konstrukcje o kompaktowych wymiarach, wyposażone w ekran
o przekątnej długości do 8 cali
– podsumowuje Krzysztof
Wójciak.

Z kolei producenci A-brandowi większą uwagę niż na
komponenty zwracają na wielkość ekranu i sposób komunikacji
z Internetem. Zdaniem Lenovo w Polsce najpopularniejsze są tablety
z 7-calowym wyświetlaczem oraz 8 lub 16 GB pamięci stałej. Większość
takich konstrukcji (ok. 70 proc.) łączy się z siecią za
pośrednictwem Wi-Fi. Druga pod względem wielkości sprzedaży grupa to tablety
z 10-calowym ekranem i modemem 3G lub LTE. Na trzecim miejscu,
z ok. 15-procentowym udziałem, znajdują się urządzenia 8-calowe,
również z modemem.

 

Tablety AD 2015

Zdania producentów i dystrybutorów w sprawie
przewidywanej wielkości sprzedaży tabletów w tym roku w Polsce są
bardzo podzielone. Bogdan Wiciński, CEO w Mancie, prognozuje, że popyt
może się zmniejszyć nawet o połowę. Z kolei Lenovo, powołując się na
badania IDC, twierdzi, że sprzedaż tabletów spada jedynie w niewielkim
stopniu.


Według danych GfK Polonia rynek tabletów w pierwszym półroczu 2015 wzrósł
o niecały procent względem tego samego okresu poprzedniego roku
–powiedział Maciej
Piekarski, IT Product Manager, Consumer Choices w GfK Polonia. – Rezultat ten był
osiągnięty dzięki bardzo szybko rosnącemu segmentowi urządzeń z systemem
Windows, w tym hybryd, który był dwa razy większy niż rok wcześniej
i stanowi już 6 proc całego rynku. „Tradycyjne” tablety
z systemem Android oraz iOS zanotowały w tym czasie spadek sprzedaży
o 2 proc. Trudno oczekiwać równie dobrego wyniku w drugim
półroczu – spadki na rynku tabletów multimedialnych nabierają tempa,
ogółem rok zakończy się prawdopodobnie kilkuprocentowymi spadkami.

Krzysztof Wójciak uważa, że jest za wcześnie na
przewidywania, bo o wynikach zadecyduje sytuacja w czwartym,
statystycznie najlepszym kwartale roku. Trudno też ocenić, jaka platforma okaże
się dominująca – Android czy Windows.

– Tablety z Windows
8 nie przyjęły się tak, jak się spodziewano. Najprawdopodobniej to kwestia
małej ilości oprogramowania przeznaczonego dla platformy dotykowej. Sytuacja
może się zmienić wraz z wejściem Windows 10
– twierdzi
Łukasz Pietruszka.

 

Gdy na rynku pojawiały się pierwsze konstrukcje ze sprzętową
platformą Intela i oprogramowaniem Microsoftu, można było usłyszeć opinie,
że to doskonała alternatywa dla notebooka. Jednak klienci nie dali się
przekonać. Co nie znaczy, że przynajmniej część scenariusza nie ma szansy na
realizację.

– Tablety w ich obecnej
formie nie zastąpią notebooków. Jednak już teraz można zauważyć wzrost
zainteresowania modelami z Windows, których specyfikacja pozwala na
używanie ich w codziennej pracy
– twierdzi Kamila Piec,
Product Manager TB Touch w AB. – Szansą dla rozwoju
tabletów jest szukanie nisz i specjalizacji, tworzenie produktów
dedykowanych, wnoszących konkretną funkcjonalność, np. tablety z rysikiem
czy w wersji rugged.

W tej ostatniej grupie niektórzy dostawcy widzą szansę
na rozwój.

Z szerokiej oferty tabletów
widzimy zainteresowanie konstrukcjami z serii Inari, odpornymi na upadki,
zapylenie, wilgoć – 
mówi Artur Wzorek, Project Manager
w Dziale Rozwiązań Mobilnych NTT System. – To poszukiwane rozwiązanie
dla górnictwa, policji, budownictwa i pracowników innych branż
wymagających sprzętu, którego nie sposób uszkodzić.

Dywersyfikacja na rynku tabletów (pod względem funkcjonalnym
i użytkowym) jest, jak widać, bardzo duża. Producenci nie skupiają się na
tworzeniu uniwersalnych konstrukcji dla każdego. W coraz szerszej gamie
urządzeń są modele z ekranem o przekątnej długości od 7 do 10
cali, łączące się z Internetem przez Wi-Fi albo modem LTE,
z Androidem bądź systemem Windows i Office’em, pancerne, z klawiaturą…
Takiego wyboru sprzętu nie było dwa lata temu, gdy tablet osiągał szczyty
popularności. Nie pierwszy raz widać, że producenci dokładają starań, by
uatrakcyjnić sprzęt, gdy popyt przestaje rosnąć. Czy wysiłki te przyniosą
pożądany skutek? Sprawdzimy za rok.