Przemysł 4.0… w bólach, ale się rodzi

 

Koncepcja Przemysłu 4.0 ma doprowadzić do tego, żeby
kojarzące się z masową produkcją fabryki mogły ją w jak największym
stopniu indywidualizować, zgodnie ze specyficznymi zamówieniami ze strony
klientów. Podstawą rozwoju koncepcji Industry 4.0 jest wirtualny model
przyszłego produktu stworzony w wirtualnej fabryce. Jak tłumaczy Piotr
Rojek, dyrektor zarządzający DSR, nowoczesne aplikacje do cyfrowej produkcji
umożliwiają m.in. odwzorowanie całej fabryki w modelu 3D, wraz z procesami
wytwórczymi.

Rozwiązania tego
typu mogą być zastosowane między innymi do optymalizacji produkcji przed jej
uruchomieniem oraz pozyskania informacji o aktualnie przebiegających
procesach i wykorzystania ich na etapie projektowania produktu

– mówi Piotr Rojek.

Specjalista takie podejście do produkcji określa mianem
cyfrowego wytwarzania (Digital Manufacturing) i obwołuje je ważnym trendem
IT w przemyśle na rok 2016 i kolejne. To koncepcja, która szczególnie
zyskuje na znaczeniu w firmach nastawiających się na krótkie serie
i mocną kastomizację wyrobów.

Z Digital
Manufacturing, jako elementem Przemysłu 4.0, wiąże się Smart Manufacturing
(inteligentna produkcja). W tej koncepcji idzie się o krok dalej
– chodzi o zbieranie z każdego punktu łańcucha dostaw informacji
dotyczących preferencji konsumentów, a także mechanizmów wytwarzania
i dostarczania towarów.

Wraz z rozwojem obu przytoczonych idei fabryki zmienią
się w swoiste centra innowacji, które będą oferowały wyroby ściśle
dopasowane do wymagań klienta. Według Deloitte do najważniejszych wyzwań, które
stoją obecnie przed przedsiębiorstwami przemysłowymi, należy właśnie m.in.
oferowanie nowych usług, innowacyjność i przystosowanie produkcji do
specyficznych potrzeb odbiorców.

– Wszystkie te wyzwania wymagają elastycznego
i nowoczesnego podejścia do IT w przedsiębiorstwie i zwrócenia
się w stronę Przemysłu 4.0

– twierdzi Dariusz Śliwowski, prezes proALPHA, ekspert w dziedzinie
IT.

Specjaliści uważają, że
koncepcja Przemysłu 4.0 powinna stać się w Polsce przedmiotem analiz,
zarówno naukowców, jak i przedsiębiorców. Mówi się także o potrzebie
pogłębionej współpracy innowacyjnych firm, wsparciu ze strony państwa oraz
współdziałaniu nauki z biznesem, która do tej pory nie rozwijała się
w Polsce zbyt intensywnie.

 

Druk 3D w przemyśle

W 2015 r. wiele
dyskutowało się w tej branży o przecenie akcji dwóch sztandarowych
amerykańskich producentów: 3Dsystems i Stratasysa. Pod koniec ubiegłego
roku pierwszy z nich, mając na względzie spadek cen swoich walorów na giełdzie,
podjął decyzję o rezygnacji z produkcji budżetowych rozwiązań
i powrocie do korzeni, czyli skupieniu się na drukarkach przemysłowych. Na
rozwiązaniach profesjonalnych, a więc bez nastawienia na konkurowanie
ceną, koncentrują się też (przynajmniej w deklaracjach) tradycyjne firmy
z branży IT, jak Epson, HP, Ricoh, Toshiba i Xerox. Resellerzy oraz
integratorzy powinni rozważyć debiut w nowej drukarkowej niszy
przemysłowej jako partner jednego z dobrze znanych im producentów.
Zwłaszcza że ci od lat działający w branży IT cenią sobie potencjał kanału
partnerskiego, czego nie można powiedzieć o wielu start-upach działających
na rynku druku przestrzennego.

Segment maszyn przemysłowych, jak zauważają m.in. analitycy
Contextu, ulega dość szybkim przemianom. Dotąd drukarek 3D używano
z reguły do tworzenia prototypów. Z czasem pojawiła się technologia
umożliwiająca produkcję części (służą do tego tzw. urządzenia Metal 3D). Ich
dostawcami są głównie europejskie firmy, jak Arcam, Concept Laser, EOS,
Realizer, Renishaw i SLM Solutions, (w sumie pokrywają 78 proc.
światowej sprzedaży).

 

Druk 3D w edukacji

Ciekawe wydają się
perspektywy dla firm IT, które działają na rynku edukacyjnym (chodzi
o szkoły podstawowe i średnie). Drukarka 3D pojawiła się na liście
sprzętu IT zalecanego przez MEN w ramach zwiększenia udziału nowych
technologii w edukacji. Biorąc pod uwagę, że sam temat druku
przestrzennego jest bardzo popularny nie tylko wśród specjalistów, ale
i konsumentów, szkoły mogą być nim rzeczywiście zainteresowane. Tym bardziej
że w nowej perspektywie finansowej, w której po raz ostatni oferowane
są naprawdę duże środki, placówki edukacyjne najprawdopodobniej będą chciały
wykorzystać je do rozwoju zaplecza technologicznego. Na wzrost zainteresowania
klientów z rynku edukacyjnego drukiem 3D mogą w jakimś stopniu mieć
wpływ osoby decydujące o budżetach samorządowych. Przykładem przetarg
rozstrzygnięty we wrześniu 2015 roku w województwie mazowieckim na 180
drukarek 3D, które mają stanąć w obiektach użyteczności publicznej (wygrał
go Zortrax). Producent oprócz urządzeń dostarczy także skaner 3D, zapewni
materiały eksploatacyjne, a także zorganizuje stodowne szkolenia.

 




Pieniądze z gwiazd. Rozwija się polski przemysł kosmiczny

 

W ostatnich miesiącach
zintensyfikowała działania Polska Agencja Kosmiczna założona pod koniec
2014 r. Jej zadaniem jest wspieranie polskich przedsiębiorstw na
europejskim rynku technologii wykorzystywanych w przestrzeni
pozaziemskiej. Na razie Polska wydaje na programy badania kosmosu stosunkowo
niewiele, bo 30 mln euro rocznie. Jak mówi prof. Marek Banaszkiewicz,
wybrany pod koniec 2015 r. prezesem PAK, pierwszorzędnym celem organizacji
jest efektywne odzyskiwanie pieniędzy z owej składki w postaci
kontraktów dla polskich przedsiębiorstw, które biorą lub mają zamiar brać
udział w przetargach organizowanych przez Europejską Agencję Kosmiczną
(ESA). W ten sposób powinno wrócić do nas przynajmniej 45 proc.
wpłacanych pieniędzy.

Polska organizacja pomaga rodzimym przedsiębiorstwom
startującym w konkursach europejskiej agencji, świadcząc im usługi
doradcze, co ma ułatwić przejście przez procedury przetargowe. Ocenia też
technologie, których produkcję chciałby rozpocząć polski biznes,
w kontekście planów ESA. Pod koniec 2015 r. beneficjentem takiej
pomocy został Ultratech (działający w branży lotniczej), Blue Dot
Solutions (koncentrujący się na sektorze kosmicznym) oraz Newind (spółka
z branży IT).

Rozwój przemysłu
kosmicznego stwarza szansę dla małych i średnich firm. Na tym polu mogą
wygrać za sprawą innowacyjności, która w branży kosmicznej jest wyjątkowo
ważna. Co istotne, produkt, technologia czy oprogramowanie stworzone
z myślą o tak specjalistycznym przemyśle nie ma zamkniętej drogi do
późniejszego wykorzystania w innych, bardziej przyziemnych dziedzinach.
Rozwój i sukces firmy w tworzeniu produktów dla branży kosmicznej to
przepustka do współpracy np. z wojskiem, lotnictwem czy medycyną.

W segmencie
technologii kosmicznych duże szanse mają przedsiębiorstwa telekomunikacyjne.
Pole do popisu istnieje w dziedzinie rozwiązań do zapisu
i przetwarzania danych z systemów monitorujących loty przy
wykorzystaniu nawigacji i komunikacji satelitarnej. Kolejnym obiecującym
obszarem jest miniaturyzacja i szeroko pojęte bezpieczeństwo.

Polską
firmą, o której można już śmiało powiedzieć, że odniosła kosmiczny sukces,
jest Creotech Instruments z Piaseczna. Zajmuje się przede wszystkim
projektowaniem i produkcją hardware’u
do zastosowań w przestrzeni pozaziemskiej. Firma obecnie zwraca uwagę na
rosnące znaczenie układów FPGA w przemyśle kosmicznym, dążąc do tego, aby
być jedną z nielicznych w Europie, które mogą takie układy szybko
zmontować.

 




Blogerzy, vlogerzy. Nowe źródła opinii
o produktach konsumenckich

 

Wygląda na to, że niezależni autorzy tekstów
i materiałów wideo w Internecie, specjalizujący się na przykład
w nowych technologiach, mają i będą mieli niebagatelny wpływ na
świadomość, opinie i ewentualnie decyzje zakupowe konsumentów. Ci ostatni
po prostu chcą kupować świadomie i bronić się przed ewentualną manipulacją
ze strony producentów i resellerów.

W 2015 r. opublikowano wyniki badania przeprowadzonego
przez Mobile Institute na zlecenie Polskiego Stowarzyszenia Blogerów
i Vlogerów (PSBV). Przeprowadzono je na sporej próbie przeciętnych
internautów (977 odpowiedzi) oraz tych zaawansowanych, a więc stałych
odbiorców blogów i vlogów (1525 odpowiedzi).

– Internetowi liderzy opinii stali się jednym
z głównych źródeł wiedzy na temat produktów i marek, jakie odbiorcy
zamierzają kupić

– podsumowuje Bartosz Idzikowski, członek zarządu PSBV. – Bezpośrednia ocena, bliska relacja
z odbiorcami i możliwość interaktywnej dyskusji sprawiają, że
odbiorcy nie czują się naciągani.

Okazuje się, że przeciętny internauta jest stałym
czytelnikiem średnio 2–4 blogów lub vlogów, natomiast stały ich odbiorca
zapoznaje się z treścią od pięciu do dziesięciu z nich. Jeśli chodzi
o czytanie b(v)logów – to ich stali odbiorcy robią to przede
wszystkim z ciekawości (80 proc. odpowiedzi), ale i po to, aby
się czegoś nauczyć, zdobyć wiedzę w specjalistycznym obszarze, kupować
bardziej świadomie (odpowiednio 70, 67 i 57 proc. odpowiedzi).
Pozostali internauci czytają wpisy blogerów i oglądają vlogi, ponieważ są
one ciekawe, chcą się czegoś nauczyć, poznać opinie konkretnych osób (odpowiednio
52, 37 i 34 proc. wskazań). Co prawda, do ulubionych kategorii
b(v)logów należą podróżnicze, kulinarne i związane z pielęgnacją
ciała. Badanie stowarzyszenia dowodzi jednak, że już na kolejnych miejscach
znajdują się te dotyczące nauki, gier oraz IT.

 




Drony. Lot w kanale IT

 

Według przewidywań
MarkerandMarket globalny rynek dronów przeznaczonych do komercyjnych zastosowań
osiągnie do 2020 r. wartość 5,59 mld dol. Wyniki sprzedaży tych
maszyn w Stanach Zjednoczonych wskazują na to, że w grudniu ub.r. pod
choinką mogło się ich znaleźć ok. 400 tys.

Na początku bieżącego roku świat obiegła informacja, że
w rozwój technologii obiektów latających inwestuje Intel. Koncern kupił
niemiecką firmę Ascending Technologies, producenta dronów do zastosowań
profesjonalnych. Maszyny te już stosuje w swoim biznesie Amazon,
a Google zapowiada, że niebawem ujawni plany w tym zakresie. Na
młody, dynamiczny rynek dronów szybko wchodzą producenci chipsetów. Na przykład
Qualcomm pod koniec ub.r. przedstawił swoją platformę Snapdragon Flight dla aplikacji
sterujących, tworzonych z myślą zarówno o dronach, jak
i robotycznych zabawkach. Trochę wcześniej światło dzienne ujrzała
platforma Nvdii – Jetson TX1.

Wartość polskiego rynku dronów szacowana jest na
ok. 165 mln zł – wynika z raportu Instytutu Mikromakro.
W przypadku zastosowań cywilnych dość szybko może ona wzrosnąć
o kolejne 150 proc. Przetargi od zeszłego roku rozpisuje także
polskie wojsko, dzięki czemu segment dronów do zastosowań profesjonalnych może
rozrosnąć się nawet o kilkaset procent.

Na razie jednak największą popularnością w kraju cieszą
się drony przeznaczone do zabawy. Drugie w kolejności są maszyny
półprofesjonalne, a następnie specjalistyczne drony fotograficzne. Wartość
rynku dronów zabawkowych szacuje się na ok. 102 mln zł. Tendencja
wzrostowa – w opinii ekspertów – będzie się utrzymywała na
wysokim poziomie jeszcze przez długi czas.

Na fali optymizmu
rozwiązania te pojawiły się w dystrybucji IT i trafiły do oferty
sklepów resellerskich. Sklepy IT mogą wprowadzić do asortymentu zarówno same
„obiekty latające”, jak też akcesoria do nich (ładowarki, akumulatory,
specjalne plecaki, zapasowe śmigła i wiele innych). Niektórzy specjaliści
związani z rynkiem druku 3D przewidują, że za jakiś czas klienci będą na
własne potrzeby drukować części zamienne do swoich dronów.

Warto wspomnieć, że w Polsce wcześniej czy później
wejdą w życie regulacje prawne dotyczące małych bezzałogowych maszyn.
Podobnie jak nastąpiło to w Stanach Zjednoczonych, gdzie w końcu
2015 r. wprowadzono obowiązek rejestracji wszystkich dronów o wadze
powyżej 250 g.