Sytuacja w świecie nowych technologii zmienia się niczym w kalejdoskopie. W efekcie każdy przedsiębiorca IT musi zadawać sobie pytanie: jak i czy w ogóle można nadążyć za szaleńczym tempem cyfrowej transformacji? W odpowiedzi eksperci i producenci nawołują do edukacji klientów oraz integratorów. Ci ostatni w miarę możliwości starają się uczestniczyć zarówno w kameralnych spotkaniach, jak i dużych konferencjach branżowych.

Jednak producenci nieustannie podnoszą poprzeczkę partnerom biznesowym. Żądają od nich, żeby nie tylko rozwijali swoje umiejętności, ale również potwierdzali kwalifikacje stosownymi certyfikatami. Stosują przy tym metodę kija i marchewki. Od liczby i jakości certyfikatów często zależy bowiem poziom autoryzacji osiągany przez integratora, a z tym zwykle wiąże się poziom upustów cenowych bądź wsparcie marketingowe. Siłą rzeczy posiadanie wykwalifikowanych pracowników lub umiejętność ich wynajęcia na czas trwania projektu wpływa na parametry późniejszych transakcji.

O wadze certyfikatów przekonało się m.in. netology. Integrator znajdował się w trójce największych partnerów EMC w Polsce. Niemniej fuzja lidera rynku pamięci masowych z Dellem zburzyła istniejącą hierarchię, doprowadzając do ostrej konkurencji pomiędzy partnerami obu tych koncernów. Wojciech Muras, CEO netology, nie ukrywa, że walka o zdobycie najwyższego statusu Dell EMC byłaby niemożliwa bez uzyskania odpowiednich certyfikatów.

Ceny certyfikatów nie stanowiły dla nas bariery. Problemem była ich liczba, wręcz zabójcza dla średniej wielkości firmy. Ich zdobywanie pochłania mnóstwo czasu, tym samym generując wysokie koszty wewnętrzne. W końcu zdobyliśmy odpowiednie świadectwa, ale wymagało to od nas właściwego oszacowania stosunku wydatków do korzyści. Wprawdzie Dell EMC oddaje część środków integratorom w postaci rabatów, ale dotyczy to wyłącznie firm osiągających wysokie obroty – mówi Wojciech Muras.

Większość integratorów wypowiada się w podobnym tonie, przyznając, że jedną z największych korzyści wynikających z posiadania certyfikatów jest dostęp do przywilejów i wyselekcjonowanych ofert. Dominik Wojciechowski, architekt systemowy w Integrity Partners, zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt certyfikacji, a mianowicie eliminowanie konkurentów.

Paradoksalnie, stosunkowo wysokie koszty certyfikacji stanowią zaletę dla integratora, ponieważ umożliwiają ograniczenie konkurencji ze strony podmiotów, które nie posiadają takowych dokumentów – wyjaśnia Dominik Wojciechowski.

 

Ten ostatni czynnik odgrywa kluczową rolę podczas przetargów publicznych. Integratorzy bardzo często traktują certyfikaty wystawiane przez producentów jako papierek skracający drogę do intratnych kontraktów z instytucjami państwowymi.

Z certyfikatami w przetargach publicznych jest tak jak z prawem jazdy. Jeśli chcesz jeździć, musisz je mieć. Sam egzamin sprawdza wiedzę teoretyczną oraz standardowe zachowania na drodze. Ale nikt nie uczy na kursie wymiany koła czy tankowania auta. Tak samo jest w przypadku certyfikatów – tłumaczy Marta Zborowska, dyrektor sprzedaży w Connect Distribution.

Zmiany, zmiany

Laicy patrzą na zmiany w świecie nowych technologii poprzez pryzmat rozwoju smartfonów i innych elektronicznych gadżetów. Jednakże gdzieś w cieniu spektakularnych premier kolejnych iPhone’ów czy Samsungów Galaxy zachodzą procesy związane z modernizacją infrastruktury teleinformatycznej. Niemal co chwilę pojawiają się nowe inicjatywy zmierzające do poprawy jakości transmisji, przetwarzania i przechowywania danych. Część z nich wzbudza euforię klientów, po czym okazuje się, że nie sprawdzają się w środowisku pracy bądź znajdują niszowe zastosowania.

Dowodem na potwierdzenie tej tezy jest technologia Hadoop. Jeszcze do niedawna wywoływała ona powszechny zachwyt analityków i ekspertów. Hadoop miał być panaceum na większość bolączek związanych z Big Data. Jednak w międzyczasie pojawiły się alternatywne rozwiązania w postaci Sparka oraz hurtowni danych oferowanych w modelu chmurowym… i za oceanem głośno zaczęto mówić o zmierzchu Hadoopa. Segment, który miał w najbliższych latach rozkwitać, zaczyna bardzo szybko się kurczyć. Dwaj odwieczni konkurenci – Cloudera oraz Hortonworks – aby zachować rynkową egzystencję, musieli połączyć siły. Niewykluczone więc, że cenny „papierek” zapewniający legitymowanie się tytułem Hadoop Developer wkrótce będzie można schować głęboko do szuflady.

Nie jest to pojedynczy przypadek. Lansowana przed kilku laty infrastruktura konwergentna ustępuje miejsca systemom hiperkonwergentnym. W ostatnim czasie na znaczeniu zyskują również architektura komponowalna oraz nierelacyjne bazy danych. Z drugiej strony, choć technologie rzeczywiście ewoluują, zmiany nie zawsze są aż tak dynamiczne, jak niekiedy przedstawia się je w mediach.

Rynek serwerów nie zmienia się co roku o 180 stopni. Niemniej, aby móc nadążać za wszystkimi nowościami w danym obszarze, niezbędna jest kompleksowa wiedza na temat dostępnych rozwiązań. W tym pomaga m.in. certyfikacja – mówi Aneta Ambroż, CEE Channel Program Manager w Dell EMC.

Zdaniem integratora

Magdalena Idzik-Fabiańska, Executive Director, Infonet Projekt

Wiedza uzyskana podczas certyfikacji przekłada się na jakość usług. Dlatego też certyfikacja naszych pracowników stanowi jeden z elementów strategii firmy. Oczywiście wielokrotnie spotykamy się z opinią, że dopuszczanie do przetargów oferentów legitymujących się odpowiednimi certyfikatami jest niepotrzebnym wymysłem. Trzeba jednak brać pod uwagę to, że instytucje ogłaszające przetargi chcą mieć pewność, iż powierzają realizację projektów fachowcom.

Tomasz Spyra, CEO Rafcomu

Najważniejsze są certyfikaty potwierdzające naszą wiedzę, kompetencje bądź status partnerski. Choć zgadzam się z tym, że nie wszyscy pracownicy z certyfikatami dysponują niezbędnym doświadczeniem czy umiejętnościami. Certyfikaty są też bronią używaną w przetargach, ponieważ ograniczają liczbę oferentów. Poza tym pozwalają się nam wyróżnić na tle innych integratorów i pokazać klientom, że świadczymy usługi na wysokim poziomie.

 

Innym wyzwaniem dla integratorów są często zmieniające się oferty producentów. Postęp technologiczny odpowiada za to, że znacznie skraca się czas życia produktów, a tym samym przydatności certyfikatów. Specjaliści zwracają uwagę, że stosunkowo częste modyfikacje wersji oprogramowania systemowego powodują, iż coraz częściej termin ważności danego certyfikatu jest krótszy niż rok, co w praktyce zmusza ich posiadaczy do nieustannej edukacji.

Mimo wszystko integratorzy nie kwapią się do kolekcjonowania kolejnych certyfikatów, ograniczając ich liczbę do niezbędnego minimum. Odmienną filozofię wyznają producenci. Ich zdaniem zdobywanie świadectw na zmieniającym się rynku IT ma większe znaczenie niż kiedykolwiek wcześniej.

Pracodawcy często przyznają awanse i zatrudniają pracowników na podstawie certyfikatów. Niektóre specjalizacje, w tym cyberbezpieczeństwo i chmura, są w ogromnym stopniu kształtowane przez certyfikacje. Warto podkreślić, że pracownicy z odpowiednim świadectwem potwierdzającym umiejętności zarabiają średnio o 15 proc. więcej od osób nielegitymujących się takowymi dokumentami. Co więcej, uzyskują produktywność wyższą od nich o 20 procent – przekonuje Jewgienij Woronin, Partner Programs and Strategy Lead na region CEE w Microsofcie.

Certyfikaty nie takie dobre, jak je malują

Integratorzy często sceptycznie podchodzą do specjalistów hurtowo gromadzących certyfikaty. Dominik Żochowski, przewodniczący rady nadzorczej Engave, przyznaje, że ma różne doświadczenia z tego typu pracownikami. Oprócz dobrych fachowców pojawiają się też osoby niekompetentne. Pod koniec ubiegłego roku Engave przyjęło do pracy inżyniera IT posiadającego certyfikaty poświadczające wiedzę z zakresu pamięci masowych. Ten świeżo upieczony pracownik musiał jednak korzystać z pomocy stażystów, gdyż nie był w stanie uruchomić macierzy dyskowej, pomimo że posiadał certyfikat jej producenta. Po miesiącu integrator rozwiązał umowę o pracę, aczkolwiek poniósł koszty związane z miesięcznym wynagrodzeniem, a także usługami agencji rekrutacyjnej.

Po tym incydencie zmieniliśmy strategię zatrudnienia. Z kandydatami spotykamy się w laboratorium, gdzie trzeba rozwiązać realny problem. Część osób, kiedy dowiaduje się o sposobie rekrutacji, w ogóle nie przychodzi na spotkanie… – mówi Dominik Żochowski.

Odosobniony przypadek? Niekoniecznie. Paweł Bociąga, prezes Symmetry, przyznaje, że spotkał się z podobnymi sytuacjami, aczkolwiek nie są one nagminne. Podkreśla, że z jego punktu widzenia kluczowe znaczenie ma wiedza praktyczna, a liczba certyfikatów to element drugoplanowy, choć mile widziany.

Wskutek złych doświadczeń firmy IT wychodzą często z założenia, że posiadanie certyfikatu nie zawsze idzie w parze z wiedzą praktyczną i umiejętnościami. To się nie zmieni, dopóki wszyscy producenci z branży informatycznej nie będą z większą powagą podchodzić do szkoleń i procesów certyfikacyjnych. Otrzymanie świadectwa po zaliczeniu testu wielokrotnego wyboru nie jest najszczęśliwszym rozwiązaniem, tym bardziej że w internecie można bez trudu znaleźć arkusze z właściwymi odpowiedziami.

Czasami egzaminy są zdawane przed specjalnymi komisjami, ale przeważnie dotyczy to wysokich stopni certyfikacyjnych, bardzo drogich, a przez to praktycznie niedostępnych na rynku pracowniczym – przyznaje Dominik Wojciechowski.

Czynniki zachęcające do certyfikacji

– podniesienie statusu partnerskiego, co zazwyczaj wiąże się ze zwiększeniem rabatów,
– ułatwienie uczestnictwa w przetargach publicznych,
– wyróżnienie się na tle konkurencji,
– podnoszenie kwalifikacji pracowników.

Czynniki zniechęcające do certyfikacji

– wysokie koszty,
– strata czasu na szkolenia i egzaminy,
– niewielka przydatność certyfikatu,
– niski poziom szkolenia,
– krótki cykl życia certyfikatu.
 

 

Producenci uczą się na błędach i dokonują mniejszych bądź większych korekt w procesach certyfikacji. Najczęściej dotyczą one weryfikacji umiejętności w zakresie rozwiązywania praktycznych problemów. Przykładowo osoba ubiegająca się o certyfikat Microsoft Azure musi wykonać od siedmiu do dziewięciu zadań w laboratoriach, które zostały specjalnie przystosowane do celów egzaminacyjnych. Również inni producenci starają się, aby egzaminy nie przybierały groteskowej formy. Dell Technologies zapewnia, że przestrzega rygorystycznych przepisów w zakresie certyfikacji – egzaminy są przeprowadzane w zewnętrznych specjalistycznych ośrodkach i nadzorowane przez wyznaczonych do tego celu ekspertów. Z kolei Cisco deklaruje, że uważnie monitoruje rynek certyfikacyjny oraz reaguje na wszelkiego rodzaju informacje na temat naruszeń własności intelektualnej lub integralności samego egzaminu.

Certyfikaty warte tysiące dolarów

Na rynku dostępna jest szeroka gama certyfikatów: z języków programowania, testowania, obsługi narzędzi programistycznych, bezpieczeństwa, wirtualizacji, projektowania środowisk chmurowych i wielu innych dziedzin. Ich mnogość nie ułatwia wyboru. W Stanach Zjednoczonych pewnego rodzaju drogowskazem jest ranking Global Knowledge, prezentujący najbardziej wartościowe certyfikaty IT. W ostatnim zestawieniu aż trzy z sześciu najbardziej opłacalnych w USA certyfikatów związanych jest z rozwojem i architekturą środowisk chmurowych Google, AWS i Microsoft Azure. Na szczycie znajduje się Google Certified Professional Cloud Architect, który zadebiutował w 2017 r. Jego posiadacz inkasuje rocznie niemal 140 tys. dol.

Obok certyfikatów chmurowych w pierwszej piętnastce najliczniej reprezentowane są certyfikaty bezpieczeństwa. Specjaliści legitymujący się świadectwami plasującymi się w czołówce klasyfikacji Global Knowledge nie mają problemów ze znalezieniem lukratywnych posad z rocznymi zarobkami powyżej 100 tys. dol. W Polsce nikt nie prowadzi tego typu obserwacji, niemniej dystrybutorzy oraz producenci dostrzegają wzrost zainteresowania niektórymi certyfikatami. W Tech Dacie od pewnego czasu zauważają zwiększony popyt ze strony partnerów na szkolenia związane z produktami i usługami Amazon Web Services, Microsoft Azure, VMware NSX czy VMware vSAN.

Z danych Microsoftu wynika, że resellerzy z naszej części Europy zaczynają poważnie myśleć o chmurze. W Europie Centralnej i Wschodniej liczba egzaminów certyfikacyjnych tego producenta wzrosła o 24 proc. Największa dynamika wzrostu miała miejsce w przypadku usług chmurowych Azure i Dynamics 365. Liczba egzaminów zdanych przez partnerów Microsoftu wzrosła odpowiednio o 96 proc. i 44 proc.

W Cisco z roku na rok nabierają znaczenia specjalizowane certyfikaty związane w szczególności z bezpieczeństwem (CCNA Cyber Ops) i centrami danych (CCNA Data Center i CCNP Data Center). W przyszłości ciekawym kierunkiem powinna być certyfikacja dla programistów sieciowych Cisco Dev Net, ale na razie jest ona na etapie tworzenia. Notabene integratorzy są na ogół zgodni, że właśnie specjalistyczne kursy umożliwiają zdobycie nowych, cennych kwalifikacji. Tego samego nie da się powiedzieć o ścieżkach certyfikacyjnych producentów, których głównym celem jest szybkie zwiększanie udziałów w rynku.

Zdaniem specjalistów

Sławomir Karpiński, prezes Connect Distribution

Certyfikaty, pomimo swoich niedoskonałości, stanowią podstawowy wyznacznik dla klienta końcowego. Przedsiębiorcy poszukujący w danym regionie partnerów najpierw zwracają uwagę na ich status, a ten po części jest uzależniony od posiadanych certyfikatów. Dodatkowo są one ważną informacją dla producentów, którzy na podstawie danych o posiadanych świadectwach i uprawnieniach mogą ocenić integratorów bądź resellerów oraz powierzać im realizację odpowiednich projektów.

Łukasz Bromirski, dyrektor ds. technologii, Cisco

Do zdobywania certyfikatów zachęca integratorów nie tylko pewność, że osoba posiadająca taki dokument jest już przygotowana do konkretnej pracy. Oferują one korzyści wynikające z przywilejów dla autoryzowanych partnerów. Z drugiej strony, słuchając opinii partnerów i ich niekiedy negatywnych reakcji, dostrzegamy problem polegający na tworzeniu przez producentów certyfikatów, które nie mają długoterminowej wartości i często znikają w ciągu kilku miesięcy od pojawienia się na rynku. W tej sytuacji
zainwestowanie pieniędzy i czasu oraz oddelegowanie pracownika wiąże się po prostu ze stratą dla integratora.