O sprawie zrobiło się
głośno w październiku 2011 r., gdy Centralne Biuro Antykorupcyjne
zatrzymało sześć osób, w tym byłego dyrektora Centrum Projektów
Informatycznych MSWiA Andrzeja M. oraz jego zastępcę. Obaj usłyszeli zarzut
przyjmowania korzyści majątkowych znacznej wartości. Łapówki mieli wręczać
przedstawiciele firm IT. Jednym z zatrzymanych w sprawie był Janusz
J., wówczas wiceprezes Netline Group. Na początku 2012 r. zarzuty
usłyszeli także byli dyrektorzy sprzedaży HP i IBM. Według nieoficjalnych
informacji łączna kwota korzyści majątkowych, jakie przyjęli szefowie CPI,
mogła sięgać nawet 5 mln zł. W związku ze sprawą w maju
2012 r. CBA zatrzymało także prezesa Netline Group Jacka Wilczyńskiego
oraz wiceprezesa spółki Grzegorza Wilczyńskiego.

Według Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie
w śledztwie przeciwko podejrzanym z zarządu Netline Group
– Januszowi J. oraz Jackowi Wilczyńskiemu i Grzegorzowi Wilczyńskiemu
– przedstawiono zarzut wyrządzenia spółce znacznej szkody majątkowej
(art. 296 §2 kk w zb. z art. 271 §3 kk w zw.
z art. 11 §2 kk) poprzez wyprowadzenie kwoty blisko 730
tys. zł do swoich prywatnych firm i poświadczenia nieprawdy
w wystawianych fakturach VAT. Grozi za to od 6 miesięcy do 8 lat
pozbawienia wolności. Pieniądze wyprowadzone z przedsiębiorstwa miały być
przeznaczone na swoisty fundusz łapówkarski. Jacek Wilczyński w rozmowie
z CRN Polska nazywa zarzuty absurdalnymi. Odrzuca także oskarżenia
o działanie na szkodę firmy.

 

BCC broni prezesów

Przeciwko zatrzymaniu
Jacka i Grzegorza Wilczyńskiego protestował Business Center Club (obaj
menedżerowie należą do Loży Dolnośląskiej klubu), utrzymując, że prokuratura
mogła przekroczyć uprawnienia. „Działanie na szkodę spółki winno być ścigane
przez prawo na wniosek właścicieli spółki, rady nadzorczej, zarządu, co zresztą
potwierdził sam prokurator podczas przesłuchania zatrzymanych”
twierdzi BCC w piśmie skierowanym do Prokuratury Apelacyjnej
w Warszawie, Prokuratora Generalnego i Ministra Sprawiedliwości.
Ponadto organizacja podkreśla, że nie ma mowy o spowodowaniu przez
menedżerów jakiejkolwiek szkody majątkowej spółki, bo takie działanie musiałoby
mieć charakter umyślny.

Janusz J. został tymczasowo aresztowany, a wobec Jacka
Wilczyńskiego i Grzegorza Wilczyńskiego zastosowano „nieizolacyjne środki
zapobiegawcze”. Według warszawskiej Prokuratury Apelacyjnej sprawa ma charakter
rozwojowy.

 



Jacek Wilczyński (fot. archiwum CW)

Jacek Wilczyński (fot. archiwum CW)


Może wystawiła nas konkurencja

 

CRN Polska rozmawia z Jackiem
Wilczyńskim, prezesem Netline Group,
o zarzutach dotyczących korupcji w Centrum Projektów Informatycznych.

 

CRN Czy pan albo ktoś z pana
firmy wręczał łapówki szefom CPI?

Jacek
Wilczyński
Nie, i nie wierzę, by ktokolwiek z zarządu Netline
Group próbował korumpować dyrektora Centrum Projektów Informatycznych
w zamian za kontrakty dla naszej firmy. Zresztą zarzuty, jakie postawiła
prokuratura w maju bieżącego roku, nie dotyczą wręczania korzyści
majątkowych, lecz działania na szkodę własnej spółki.

 

CRN Mówiło się, że tak
rośliście dzięki korupcji…

Jacek Wilczyński To pomówienia. Proszę
zauważyć, że pomimo wyroku wydanego w mediach do tej pory trwa dopiero
postępowanie mające na celu wyjaśnienie, czy zaistniała sytuacja miała
w ogóle charakter działań korupcyjnych. Netline Group realizuje rocznie
ponad 500 kontraktów dla klientów z Polski i zagranicy. Zaledwie
20 proc. z nich to kontrakty na rynku zamówień publicznych. Pierwszy
kontrakt dla CPI pozyskaliśmy w 2009 r. Opiewał on na kwotę ponad
11 mln zł netto i dotyczył dostaw sprzętu i oprogramowania
głównie firmy IBM. Nasze przychody w 2009 r. wyniosły
74 mln zł. W okresie, którym interesuje się prokuratura
– czyli w latach 2009–2011 – łączny obrót Netline Group wyniósł
ponad 300 mln zł netto. Podczas gdy łączna wartość wszystkich umów
podpisanych z CPI wynosi nieco ponad 54 mln zł netto. Oznacza to,
że udział kontraktów z CPI MSWiA stanowi jedynie 18 proc. przychodu
spółki. Trudno więc mówić, że firma urosła dzięki tym kontraktom,
a stawianie tezy, iż rośliśmy dzięki korupcji, jest zwykłym pomówieniem.

 

CRN Zarzuty dotyczą
konkretnej sprawy. Mianowicie według prokuratury wyprowadziliście ze spółki 730
tys. zł, żeby mieć pieniądze na łapówki, które jakoby wręczał były członek
zarządu – Janusz J.

Jacek
Wilczyński
Podkreślam – to nieprawda, że zarząd Netline Group
wspólnie z Januszem czy kimkolwiek innym próbował korumpować kogokolwiek.
Zarzut wyprowadzenia pieniędzy jest nonsensowny, bo w obrocie gospodarczym
w ogóle nie posługujemy się gotówką. Zarzuca się nam, że zawyżaliśmy
faktury za kupowany sprzęt, a przecież ceny są zależne od dostawców. Nasze
finanse są transparentne, wszystkie transakcje zostały udokumentowane
w fakturach, od których odprowadzono należności podatkowe.

 

CRN Jeżeli nie macie nic
wspólnego z aferą w CPI i wszystkie papiery są w porządku,
to dlaczego zajęły się wami CBA i prokuratura?

Jacek
Wilczyński
Być może organy ścigania zainteresowała naszą firmą
konkurencja. Ale jest to tylko spekulacja. Podobno prokuratura interesowała się
przetargiem, który wygrał Netline Group w 2009 r. Chodziło o zbudowanie i przekazanie wraz
z prawami autorskimi aplikacji „e-Posterunek”. Wartość oferty Netline
Group to 245 tys. zł. W późniejszym publikacjach podawano, że to
jeden z kontraktów, dzięki którym nasza spółka osiągnęła 100 mln zł
przychodu. To może dawać do myślenia. Oczywiście nie miałem pojęcia, że CBA
może interesować się naszą firmą. Pytanie dlaczego należy skierować raczej do
CBA i prokuratury.

 

CRN To kiedy się Pan
dowiedział?

Jacek
Wilczyński
W październiku zeszłego roku, kiedy CBA zatrzymało Janusza
J., wtedy wiceprezesa Netline Group. To był dla nas szok.

 

CRN Pan i Pana brat
Grzegorz, członek zarządu firmy, również zostaliście zatrzymani.

Jacek Wilczyński
Tak, w maju bieżącego roku. Zatrzymano nas pod zarzutem działania
na szkodę spółki, której jesteśmy właścicielami. Zastanawiające, że prokuratura
wie lepiej, co jest dobre dla spółki, którą rozwijamy z sukcesem od
kilkunastu lat. Sam fakt zatrzymania był pokazówką. CBA zatrzymało mnie podczas
konferencji. Dokumenty, na podstawie których podjęto decyzję
o zatrzymaniu, wydaliśmy dobrowolnie trzy tygodnie wcześniej. Stanowisko
w tej sprawie zajęło również BCC, wykazując bezpodstawność zarzutów oraz
że sam sposób zatrzymania i treść przekazanych informacji do mediów są
właśnie działaniem na szkodę spółki Netline Group. Czyli prokurator stawia nam
zarzuty działania na szkodę naszej spółki, samemu robiąc dokładnie to samo,
tylko w większym wymiarze. Niestety, polskie prawo pozwala na tak
kuriozalne sytuacje.

 

CRN Wprowadziliście
Państwo jakieś zmiany, aby ponownie nie paść ofiarą niesłusznych – jak Pan
twierdzi – oskarżeń?

Jacek Wilczyński Problem leży w tym, że nie ma w naszym
kraju żadnych jednoznacznych reguł, dzięki którym można być pewnym, że nie
padnie się ofiarą oskarżeń i działań służb oraz prokuratury wymierzonych
w spółkę. System działa tak, że to przedsiębiorca musi udowodnić, że jest
niewinny – często będąc już zatrzymanym – a nie prokurator udowodnić
jego winę. Wyrok wydaje się w mediach przed wyjaśnieniem sprawy.
A często dla firmy czarny PR w tej skali jest po prostu egzekucją.

Przeprowadziliśmy
w naszej spółce audyt kontraktów z MSWiA. Wynika z niego, że
w kilku przypadkach pojawia się ten sam schemat działania polegający na
zamówieniu towaru znacznej wartości przed podpisaniem umowy z klientem.
Był to warunek otrzymania wymaganych upustów stawiany przez naszego dostawcę,
a termin podpisania umowy z klientem przesuwał się. W jednym
przypadku było to około 30 mln zł. Pojawienie się takiego
zobowiązania dawało pole do wywierania nacisków na osobę prowadzącą sprzedaż.