W końcu, dwa miesiące przed wyznaczonym terminem, parlament przyjął poprawkę do ustawy o systemie informacji w ochronie zdrowia. Tym samym przesunięto termin wejścia w życie obowiązku prowadzenia dokumentacji medycznej w postaci elektronicznej (EDM) na 1 sierpnia 2017 r. Nie było innego rozwiązania, bo wówczas zaledwie kilkanaście procent placówek było w pełni przygotowanych na EDM.

Nic zresztą dziwnego, gdyż wyzwanie jest bardzo poważne. System EDM wymaga uruchomienia systemów IT, które umożliwią pełną cyfryzację wszystkich danych, także dotyczących chorób pacjentów. W kolejnych latach obejmie m.in. elektroniczną obsługę recept, skierowań i zleceń badań.

Według pomysłodawców system EDM ma ułatwiać dostęp do danych medycznych zarówno lekarzom, jak i pacjentom. Informacje o stanie zdrowia i wynikach badań, czyli cała historia choroby, ma być bez trudu przekazywana pomiędzy różnymi lekarzami, a także placówkami medycznymi. To oczywista oszczędność czasu i kosztów przesyłania pełnej dokumentacji medycznej np. do specjalisty, który ma konsultować przypadek.

– Wprowadzenie Elektronicznego Systemu Zarządzania Dokumentacją Medyczną to przedsięwzięcie na ogromną skalę, ponieważ dotyczy wszystkich podmiotów medycznych, poczynając od klinik i szpitali, a kończąc na indywidualnych praktykach lekarskich – podkreśla Jakub Sierak, dyrektor sprzedaży w Komputronik Biznes. – Szacuje się, że koszt takiej inwestycji to od 500 tys. zł do nawet kilku milionów, w zależności od zapotrzebowania danej placówki.

Rozmówca CRN Polska dodaje, że wdrożenie systemu, jego dostosowanie do wymagań szpitala i pełne uruchomienie wszystkich składowych jest długim procesem, trwającym dwa – trzy lata. Czasu więc jest bardzo mało.

 
Resellerzy na szkoleniach

Skala zmian zależy od obecnego stanu informatyzacji placówki. W niektórych przypadkach trzeba będzie tylko dostosować istniejący system do szczegółowych wymagań ustawy. W innych natomiast inwestycja będzie miała znacznie szerszy zasięg, gdyż obejmie wymianę praktycznie całej sieci komputerowej wraz z serwerami, a także komputerów. W skrajnych przypadkach będzie to zbudowanie całej infrastruktury informatycznej od podstaw.

Możliwość złapania „drugiego oddechu” przez podmioty na rynku medycznym pozytywnie wpłynęła na sytuację resellerów. Według Jana Siwka, dyrektora Działu Medycznego w Alstor, przede wszystkim bardzo wzrosła liczba osób zainteresowanych szkoleniami.

– Zarówno resellerzy, jak i pracownicy działów IT szpitali chcą się dokształcać w zakresie nowych rozwiązań. Dzisiaj raczej nie powstają kolejne podmioty oferujące rozwiązania dla jednostek ochrony zdrowia. O swój rozwój dbają działający już od dłuższego czasu resellerzy i integratorzy, którzy widzą w tym bardzo dobry biznes – twierdzi Jan Siwek.

Wielu resellerów zadaje sobie jednak pytanie, co wydarzy się po magicznej dacie 1 sierpnia 2017 r., kiedy wszystkie szpitale będą już zinformatyzowane, a w Ministerstwie Zdrowia strzelą korki od szampana? Przedstawiciele branży uspokajają, że zdobyte kompetencje nie pójdą na marne. Szpitalna infrastruktura bardzo szybko będzie się rozrastała, głównie w obszarze centrum danych, ze względu na ogromny przyrost ilości przetwarzanych danych. Nadal konieczny będzie serwis posiadanych przez szpitale systemów, którym bez problemu mogą zająć się firmy zewnętrzne. Poza tym trend związany z chmurą obliczeniową dotarł również do szpitali. Według Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia nic nie stoi na przeszkodzie, aby wybrane fragmenty infrastruktury IT szpitala były kupowane w modelu usługowym (szczegóły w tabelce poniżej).

Jakub Sierak

dyrektor sprzedaży, Komputronik Biznes

System EDM wymaga wprowadzenia wielu zmian organizacyjnych w pracy oraz wyposażeniu szpitali. Lekarze muszą się przyzwyczaić do nowych procedur i procesów. To może okazać się szczególnie trudne w przypadku placówek, które dotychczas nie zetknęły się nawet z komputerową kartoteką pacjenta. Znacznie większym wyzwaniem, niż wprowadzenie modyfikacji w systemach informatycznych szpitali, mogą stać się zmiany w mentalności personelu medycznego, który dotychczas posługiwał się papierową dokumentacją.

 
Stan na dziś

Obecnie praktycznie wszystkie szpitale mają mniej lub bardziej skomputeryzowaną część związaną z obsługą pacjentów – posiadają systemy typu PACS, RIS, HIS, Apteka itd. Bardzo często jednak wdrożenia te wykonano na bardzo niskim, wręcz chałupniczym poziomie. Zupełnie nie są więc dostosowane do dzisiejszych wymagań ani do wytycznych CSIOZ dotyczących otwartości i możliwości wymiany danych między różnymi systemami. W takiej sytuacji konieczna jest niemal natychmiastowa weryfikacja posiadanych przez placówkę rozwiązań pod kątem korzystania z nich w przyszłości. W większości przypadków okaże się zapewne, że trzeba wdrożyć nowe systemy. Na szczęście jednak – dzięki rozbudowanej funkcjonalności rozwiązań – inwestycja szybko się zwróci.

Natomiast w pełni gotowych na 1 sierpnia 2017 r. jest dziś tylko kilkanaście procent placówek. W niektórych jednostkach administratorzy wykorzystują ten czas na rozwiązywanie bieżących problemów. Bardziej roztropni już teraz szukają nowych systemów i próbują integrować poszczególne elementy ze sobą, żeby w przyszłości sprostać pojawiającym się wyzwaniom.

Zakres wykorzystania rozwiązań informatycznych w szpitalach powoduje, że działy IT stają się w nich właśnie „drugimi po Bogu”. Administratorzy odpowiadają za cyfrowe połączenie wszystkich jednostek, praktycznie jako jedyni (obok zarządu) doskonale znają strukturę szpitala i wiedzą, gdzie występują największe luki i problemy. W branży IT mamy obecnie do czynienia z trendem, aby rewolucyjne oferty (związane z zupełnie nowym modelem funkcjonowania danego rozwiązania lub jego rozliczania) kierować bezpośrednio do osób odpowiedzialnych za biznes, z pominięciem działu IT. W sektorze medycznym ta zasada się nie sprawdzi. To informatycy potrafią dość szybko określić, które elementy w infrastrukturze wymagają usprawnienia i jakie korzyści zmiany mogą przynieść użytkownikom oraz instytucji. To ważna wskazówka dla resellerów i integratorów.

 

Przetargi nadal kontrowersyjne

Przedstawiciele firm, które biorą udział w przetargach publicznych organizowanych przez placówki ochrony zdrowia, podkreślają, że aktualna sytuacja pozostawia wiele do życzenia. Część oferentów tak manipuluje treścią składanych ofert, aby wygrać postępowanie. Jednocześnie często dostarcza sprzęt bądź oprogramowanie, które nigdy nie powinno być stosowane w placówce medycznej, głównie z powodu braku odpowiedniej funkcjonalności, wytrzymałości, a często też zgodności z przepisami. Do tego dochodzą wciąż organizowane przez branżę medyczną postępowania przetargowe „ze wskazaniem”. Na szczęście resellerzy, którzy nie mają doświadczenia z dużymi dostawami, nie są z góry skazani na niepowodzenie.

 

– Informatyzacja szpitali odbywa się w ramach dużych przetargów publicznych, ale nasze urządzenia resellerzy często sprzedają w ramach zakupów uzupełniających, które organizowane są z wolnej ręki – mówi Grzegorz Moch, Business Solution Account Manager w Epsonie. – Nasycenie sprzętem IT w placówkach medycznych oceniam na 60–70 proc., więc jest jeszcze wiele miejsca na realizację ciekawych kontraktów.

Obecnie w polskich szpitalach prawie wszystkie urządzenia obrazowania medycznego są już cyfrowe. Ewentualne kolejne zamówienia wiązać się mogą z wymianą starszego sprzętu na nowy, o większej rozdzielczości i dokładności. Teraz duży nacisk kładziony jest na sale operacyjne, do których do niedawna obraz przekazywany był w postaci klisz. Dziś trafia tam w formie cyfrowej, co jest możliwe dzięki transferowi danych z systemu PACS.

Jednym z głównych przedmiotów dostaw do szpitali są urządzenia do nagrywania wszelkiego rodzaju procedur na salach operacyjnych. Bardzo szybko rozwija się chirurgia małoinwazyjna jak endoskopia i laparoskopia. Chirurg, który wykonuje tego typu operacje, bazuje wyłącznie na obrazie z kamery umieszczonej w danym urządzeniu. Klasyczny zapis wideo z sali operacyjnej ma więc tutaj znaczenie drugorzędne. Istnieje natomiast konieczność archiwizowania widzianego przez chirurga obrazu i udostępniania go w dwóch celach – edukacyjnym oraz prawnym. W obu przypadkach potrzebne są nagrania w wysokiej rozdzielczości, bez kompresji stratnej. Natomiast, aby nagranie można było wykorzystać np. podczas rozprawy sądowej wytoczonej przeciwko szpitalowi lub chirurgowi, musi ono być cyfrowo uwiarygodnione za pomocą podpisu elektronicznego.

 

Za dużo danych, by spać spokojnie…

W placówkach ochrony zdrowia do niedawna archiwizacji podlegały tylko pojedyncze zdjęcia z systemów obrazowania medycznego. Dzisiaj nie tylko znacznie wzrosła ich rozdzielczość, ale też pojawiły się zapisy wideo. Są kompresowane, ale w sposób bezstratny, a więc znacznie mniej wydajny od tego, który znamy z używanych na co dzień plików multimedialnych. Dlatego już wkrótce szpitale staną przed poważnym problemem z przechowywaniem danych, zarządzaniem nimi i archiwizacją. Obecnie systemy pamięci masowych w szpitalach mają objętość dziesiątek lub setek terabajtów, niedługo zaczniemy mówić o petabajtach.

 

 

Niestety, wciąż wielu informatyków próbuje łączyć procesy backupu i archiwizacji danych medycznych w jeden, wykonując np. ich kopie na taśmach. Wkrótce, jeśli tempo przyrostu danych nadal będzie tak duże, ta metoda przestanie się sprawdzać. Konieczne będzie używanie oprogramowania, które przeprowadzi każdy z tych procesów w inny sposób i wymusi stosowanie odseparowanych od siebie nośników zapisu (chociaż będą to mogły być dwie grupy dysków w jednej macierzy dyskowej).

Kolejną ważną kwestią jest czas archiwizacji cyfrowych danych medycznych pacjenta. Regulacje w tym zakresie są różne, w zależności od rodzaju badania, ale generalnie mówią o okresie ok. 20 lat. Każdy, kto ma do czynienia z komputerami, zdaje sobie sprawę, że składowanie ogromnej ilości danych przez taki okres to gigantyczne wyzwanie. Ze względu na średni czas życia systemów pamięci masowych, oceniany dziś na cztery – pięć lat, należy się liczyć z kilkoma „przeprowadzkami” na nowsze nośniki, za każdym razem zgodnie z formalnymi procedurami.

Od dłuższego czasu mówi się o schyłku systemów taśmowego przechowywania danych. Wszystko wskazuje jednak, że właśnie dzięki wymogom prawnym w ochronie zdrowia taśmy przeżyją swoją drugą młodość. To oznacza konieczność wdrożenia specjalistycznego oprogramowania do zarządzania danymi medycznymi, nie tylko w ich merytorycznej warstwie, ale także w technicznej. Musi ono „wiedzieć”, na której taśmie znajduje się dana informacja, kontrolować częstotliwość wykorzystania określonego nośnika, stopień jego zużycia i ewentualnie rekomendować przeniesienie danych na nowy, jeśli ryzyko ich utraty stanie się zbyt duże.

Jan Siwek

dyrektor Działu Medycznego, Alstor

Przełożenie terminu wdrożenia Elektronicznej Dokumentacji Medycznej na 1 sierpnia 2017 r. dosłownie uratowało klientów z tego sektora. Znaczna większość placówek nie byłaby w stanie dotrzymać wcześniejszego terminu. Ale w tej chwili nie widać wzmożonego zainteresowania nowymi systemami. Szpitalni informatycy borykają się z bieżącymi problemami, wśród których największy to bardzo szybki przyrost ilości danych z systemów obrazowania medycznego oraz konieczna ich archiwizacja.