O tym, że warto, a w zasadzie trzeba na nowo przeanalizować jakość infrastruktury IT w placówkach medycznych, decyduje kilka czynników. Przede wszystkim fakt, że wyniki badań diagnostycznych już od kilku lat generowane są prawie wyłącznie w cyfrowej postaci. Po drugie wejście w życie elektronicznej dokumentacji medycznej, która po kilku przesunięciach terminu „raczej na pewno” będzie obowiązkowa od 1 stycznia 2018 r. Trzeci czynnik to potrzeba bezpieczeństwa, zarówno w sensie zachowania poufności przechowywanych informacji, jak i gwarancji dostępu do nich. Czwarty – konieczność zapewnienia szybkiej łączności z Internetem, przede wszystkim w celu realizowania usług telemedycznych.

W sumie wychodzi na to, że placówki ochrony zdrowia powinny dysponować lepszą infrastrukturą niż wiele przedsiębiorstw. Dużego znaczenia nabierają przy tym kwestie związane z pamięciami masowymi, bo to tam są przechowywane wszystkie wyniki badań. Rozwiązania powinny zapewniać dużą skalowalność i ciągłość pracy. Ekstremalnie ważna stała się infrastruktura sieciowa. Do przewodowej dołączone są stacje komputerowe, na których dokonuje się opisów badań. Do bezprzewodowej urządzenia przenośne chcą podłączać zarówno lekarze podczas obchodu, jak i pacjenci oraz ich goście. Rośnie więc znaczenie poprawnej izolacji ruchu z danymi medycznymi od generowanego przez osoby niebędące personelem szpitala. Do tego dochodzą serwery, które muszą z dużą wydajnością przetwarzać i dostarczać wszystkie informacje, ale jednocześnie powinny być optymalnie wykorzystywane, konieczne więc staje się stosowanie wirtualizacji.

Pierwsza duża fala wdrożeń w branży medycznej miała miejsce wtedy, gdy zapowiedziano wymóg prowadzenia elektronicznej dokumentacji medycznej – mówi Adrian Motylewski, specjalista ds. rozwiązań IT dla rynku medycznego w Veracompie. – Wówczas w wielu szpitalach powstały serwerownie, a obecnie mamy do czynienia z procesem ich unowocześniania. Nie jest to zjawisko masowe, jednakże są placówki zainteresowane zwiększaniem pojemności macierzy dyskowych i serwerów w związku z przyrostem danych.

Krzysztof Majek

dyrektor handlowy, Alstor

Objętość diagnostycznych danych medycznych cały czas rośnie, ale na szczęście powoli zbliżamy się do pewnych limitów. Obecnie dysponujemy już tak szczegółowymi informacjami, np. na obrazie z tomografii komputerowej, że gwarantowane jest wykrycie patogenu. A wówczas można przeprowadzić dodatkowe badanie celowane fragmentu ciała pacjenta z jeszcze większą rozdzielczością, ale finalnie zajmie ono mniej miejsca niż skan całego ciała.

 

Aby stawić czoła tym wyzwaniom, placówki medyczne powinny zadbać o strategię informatyzacji. Do tej pory bowiem często działano w tym zakresie po partyzancku – komputery pojawiały się, gdy wymagało tego prawo (np. obowiązek rozliczeń z NFZ) albo były realizowane jakieś projekty, na które udało się zdobyć finansowanie z Unii Europejskiej. To główne zadanie, w którym nieocenioną rolę mogą spełnić integratorzy. Co więcej, dyskusje na ten temat powinny rozpocząć się jeszcze przed organizowaniem kolejnych przetargów, aby nie okazało się znów, że – zgodnie z niechlubną polską tradycją – zostało kupione coś, co albo od razu nie odpowiada potrzebom albo za krótką chwilę im nie sprosta i konieczna  będzie ich rozbudowywa.

 

Wciąż wiele do zrobienia

W listopadzie 2016 r. Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia opublikowało obszerny raport prezentujący wyniki drugiej edycji badania ankietowego dotyczącego stopnia informatyzacji podmiotów medycznych (pierwsza miała miejsce w 2014 r.). Jego ogólne wnioski nie napawają optymizmem – przez dwa lata w kontekście rozwoju rozwiązań IT w placówkach ochrony zdrowia wydarzyło się bardzo niewiele. Odsetek podmiotów, które stworzyły strategię informatyzacji, wzrósł o… 1,5 punkta procentowego i nadal jest bardzo niski, wynosi tylko 41,57 proc. Co czwarty szpital nie ma działu IT, a za sukces można uznać posiadanie przez szpitale… stron internetowych. Ma je bowiem 97,71 proc. placówek (w 2014 r. – 81,3 proc.).

Niestety, większość podmiotów ma obecnie inne problemy wynikające z wydłużającego się okresu niepewności w zakresie finansowania. Nieudolnie prowadzone negocjacje w sprawie przepisów wykonawczych dotyczących finansowania z perspektywy UE 2014–2020 spowodowały, że w 2016 r. nastąpił marazm. Realizowane były przede wszystkim projekty z własnych (szpitalnych) pieniędzy. Obserwatorzy rynku twierdzą, że fundusze unijne zostaną uruchomione dopiero w 2018 r., a najwięcej przetargów ma być realizowanych w latach 2019–2020. To oznacza, że można jeszcze przygotować się do tego zadania, nawet jeżeli do tej pory integrator nie współpracował z podmiotami medycznymi.

Przed nami jednak kolejny deadline – obowiązkowe wprowadzenie elektronicznej dokumentacji medycznej, przekładane już kilkakrotnie. Pierwszy termin ustalony był na 1 sierpnia 2014 r. Tymczasem ze wspomnianego badania wynika, że pod koniec ubiegłego roku zakończonego wdrożenia EDM-u nie miało jeszcze 38,26 proc. szpitali, 58,31 proc. innych całodobowych placówek medycznych i 51,82 proc. przychodni ambulatoryjnych. To oznacza, że integratorzy już
zaawansowani we wdrożeniach tego typu systemów będą mieli w 2017 r. pełne ręce roboty, a placówki, które są „w lesie” zaczną usilnie poszukiwać dostawców. To szansa dla początkujących, ale muszą pamiętać o materii, z którą przyjdzie się im zmierzyć. Nawet jeśli wiele wdrożeń nie będzie realizowanych w ramach przetargów, nadal spoczywa na nich ogromna odpowiedzialność. Jeżeli są odważni, natychmiast powinni rozpocząć proces certyfikacji partnerskiej u któregoś dostawcy oprogramowania do prowadzenia EDM, aby za kilka miesięcy być gotowymi do realizowania wdrożeń.

Grzegorz Bielawski

Country Manager, QNAP

W mniejszych placówkach medycznych nie ma konieczności instalowania zaawansowanych, rozbudowanych systemów IT. Tam, gdzie przechowywanych danych jest niewiele, wystarczą dwa zwykłe, wielofunkcyjne serwery NAS, koniecznie z uruchomioną między nimi replikacją danych w czasie rzeczywistym. Takie urządzenia można też wykorzystać jako serwer stron internetowych lub nośnik obrazu z wideomonitoringu. Wybrane modele serwerów NAS oferują także mechanizm wirtualizacji, dzięki któremu można uruchamiać na nich aplikacje do zarządzania danymi pacjentów.

 

Bez kompromisów

Niewątpliwie dziedziną, w której nie powinno się pozwolić na żadne oszczędności, jest bezpieczeństwo danych, a pośrednio – pacjentów. Podstawowym sposobem zapewnienia go jest oczywiście ciągłość dostępu do danych gwarantowana dzięki redundancji poszczególnych elementów w serwerowni (wirtualizacja serwerów, macierze dyskowe z włączoną replikacją danych, zdublowana infrastruktura sieciowa, zasilanie awaryjne). Cały czas trzeba pamiętać, że to, co w zwykłej firmie w najgorszym przypadku spowoduje opóźnienie, w szpitalu może przynieść zagrożenie życia pacjenta. Dlatego, prowadząc wdrożenia szczególnie w rejestracji, w izbie przyjęć czy na OIOM-ie, nie można dopuścić do instalacji rozwiązań niskiej jakości. Ich wytrzymałość ma ogromne znaczenie, bo w przypadku awarii zaburzone zostaną procesy szpitalne, ze wszystkimi tego konsekwencjami.

Do tego oczywiście dochodzi bezpieczeństwo danych na styku z Internetem. Coraz rzadziej stosuje się popularne w latach 90. rozwiązanie polegające na funkcjonowaniu galwanicznie oddzielonych od siebie dwóch sieci – jednej do przesyłania danych wewnętrznych i drugiej do komunikacji z Internetem. Ponieważ przez Internet coraz częściej płyną medyczne dane pacjentów, obowiązkowe jest wyposażenie centrum danych szpitala czy serwerowni należących do mniejszych placówek w urządzenia ochronne, które w inteligentny sposób będą śledziły ruch w sieci i informowały administratorów o wszelkich anomaliach.

Liczba różnego typu rozwiązań, wykorzystujących Internet do transmisji danych medycznych, z pewnością będzie rosła. Przykładem może być kupiona przez Apple spółka Glimpse, która oferuje rozwiązanie chmurowe pozwalające na gromadzenie przez pacjentów swoich danych medycznych i udostępnianie ich lekarzowi w razie potrzeby. Eksperci ds. cyberbezpieczeństwa ostrzegają, że tego typu rozwiązania będą ciągle wystawione na próbę, bo wartość ukradzionych danych medycznych będzie rosła (zapłacą za nie „pod stołem” firmy ubezpieczeniowe), a dostępu do samych danych – w przeciwieństwie do informacji o kartach płatniczych – w przypadku kradzieży nie powinno się w żaden sposób zablokować (może bowiem zaistnieć potrzeba dostępu do nich w każdej chwili).

Adrian Motylewski

specjalista ds. rozwiązań IT dla rynku medycznego, Veracomp

W ubiegłym roku w branży medycznej prawie nie było rozstrzygnięć przetargów, które miały być finansowane z dotacji unijnych. Rok bieżący zapowiada się trochę lepiej, chociaż inwestycje w dwóch pierwszych kwartałach nadal mogą być ograniczone. W związku z dużą niepewnością co do finansowania i przedłużającymi się terminami rozpoczęcia naboru wniosków, dyrektorzy placówek wstrzymują się z decyzjami. Nie mogą jednak czekać w nieskończoność, szczególnie z inwestowaniem w rozwiązania, od których zależy zdrowie i życie pacjentów. Dlatego trzeba zakładać, że sprzedaż zwiększy się dopiero w 2018 r., a jej prawdziwe apogeum przypadnie na lata 2019–2020, gdy będzie kończył się okres wsparcia z perspektywy UE 2014–2020.

 

Nadzieja w chmurze?

Według analityków IDC do 2020 r. 80 proc. wszystkich danych medycznych  na świecie będzie w jakiś sposób związanych z usługami w chmurze. Świadczone w niej usługi będą w coraz większym stopniu wykorzystywane do zbierania, agregowania i analizowania danych, przede wszystkim w celu obserwacji różnych trendów. Dlatego warto przyglądać się rynkowi informacji medycznych w chmurze już obecnie, nawet jeśli jego status prawny nie zawsze jest do końca uregulowany.

Finalnie wszystko będzie zależało od ustawodawców, na zaangażowanie których liczy zarówno branża medyczna, jak też IT i telekomunikacyjna. Osoby odpowiedzialne za technikę twierdzą, że istnieje możliwość takiego zabezpieczenia danych, aby wyeliminować ryzyko niepowołanego dostępu, ale z drugiej strony ofiarami cyberprzestępców co miesiąc pada jakiś bank na świecie. Czy przeważą tu elementy merytoryczne, czy ekonomiczne, czas pokaże. Prawdopodobnie dojdzie do kompromisu i, pomijając rozwiązania czysto telemedyczne, chmura będzie głównie wykorzystywana do przechowywania danych anonimizowanych, służących do badania trendów bądź do celów edukacyjnych dla studentów medycyny.

Rewolucyjna cyfrowa medycyna

Ponad 200 mld dol. ma być wart rynek cyfrowych usług związanych ze zdrowiem do 2020 r. według szacunków analityków firmy doradczej Roland Berger. Dziś liczba ta sięga 80 mld dol., medycynę czeka zatem duży skok. Oferty producentów urządzeń medycznych coraz częściej charakteryzuje to, że jest w niej więcej urządzeń mobilnych i tabletów, a coraz mniej kabli. Eksperci Roland Berger w swoim raporcie przewidują, że na zwiększenie wartości sprzedaży będzie wpływał właśnie szybki wzrost zainteresowania bezprzewodowymi i mobilnymi rozwiązaniami stosowanymi w placówkach opieki zdrowotnej.

 

Wciąż jest dużo do zrobienia

Placówki ochrony zdrowia mogą prowadzić dokumentację medyczną w postaci papierowej lub elektronicznej tylko do 31 grudnia 2017 r. (mówi o tym ustawa z dnia 9 października 2015 r. o zmianie ustawy o systemie informacji w ochronie zdrowia z 28 kwietnia 2011 r.). Z tej okazji Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia we współpracy z Narodowym Funduszem Zdrowia przeprowadziło badanie podmiotów leczniczych w celu pozyskania informacji o stanie zaawansowania prac związanych z ich dostosowywaniem do wprowadzenia elektronicznej dokumentacji medycznej. Ankietowani udzielili także wielu informacji związanych z kierunkiem rozwoju działań telemedycznych. Firmy zainteresowane obsługą placówek ochrony zdrowia powinny zapoznać się z wynikami badań opublikowanymi w raporcie – można go pobrać ze strony www.csioz.gov.pl (publikacja w aktualnościach z 8 listopada 2016 r.).

 

Jak widać na powyższych wykresach, jeśli chodzi o stan przygotowań do wprowadzenia elektronicznej dokumentacji medycznej, sytuacja nie napawa optymizmem (szczególnie pacjentów). Wszystkie badane placówki ochrony zdrowia dysponują komputerami służącymi chociażby do rozliczeń z NFZ, ale ponad połowa nie ma jakiejkowiek strategii informatyzacji. To oznacza, że w drugiej połowie bieżącego roku gwałtownie będą poszukiwały partnerów, który pomogą im w spełnieniu chociażby podstawowych wymogów wymienionej ustawy. Integratorzy, którzy są zainteresowani obecnością na tym rynku, powinni niemal natychmiast rozpocząć proces edukacji i certyfikacji u jednego z dostawców oprogramowania do zarządzania dokumentacją medyczną. Od wakacji na brak pracy nie będą narzekać.