Według danych BSA oraz The Software Alliance przedsiębiorcy i użytkownicy domowi przyłapani w ubiegłym roku na piractwie komputerowym musieli zapłacić 4,4 mln zł z tytułu ugód i wyroków sądowych. Dla porównania w 2014 r. wartość odszkodowań przekroczyła 1,3 mln zł. Czego możemy spodziewać się w 2016? W pierwszym półroczu łączna wartość kar za korzystanie z nielegalnego oprogramowania w Polsce wyniosła 900 tys. zł. Prawdopodobnie więc w tym roku nie pobijemy niechlubnego rekordu.Nie zmienia to faktu, że wciąż istnieją firmy, które nie płacą za oprogramowanie, wychodząc z złożenia, że prawdopodobieństwo wykrycia przestępstwa jest bliskie zeru. To krótkowzroczne myślenie, bowiem wcześniej czy później znajdzie się pracownik, który z różnych powodów będzie chciał wziąć odwet na szefie i poinformuje np. BSA o występujących w firmie nieprawidłowościach dotyczących używanego oprogramowania.

Nie wszystkie firmy kradną oprogramowanie z premedytacją. Natłok zajęć czy złożone procesy decyzyjne w korporacjach sprawiają, że kwestie związane z licencjonowaniem i aktualizacją oprogramowania schodzą na dalszy plan. Niewiele lepiej sytuacja przedstawia się w mniejszych przedsiębiorstwach, które zazwyczaj nie zatrudniają specjalistów IT. Brak fachowców powoduje, że nie potrafią poruszać się w labiryncie różnych wersji i rodzajów używanych aplikacji, więc często popełniają błędy. Tutaj pojawia się zadanie w zakresie edukacji dla takich organizacji jak BSA, a także producentów oprogramowania. W proces powinni aktywnie włączyć się resellerzy oraz integratorzy, tym bardziej że ten segment rynku jest wciąż słabo zagospodarowany. Sprzedawcy zarobią nie tylko na sprzedaży i wdrożeniu oprogramowania, ale też na jego integracji z innymi rozwiązaniami. Dlatego warto zdobywać w tej dziedzinie doświadczenie i wiedzę, aby wykorzystać ją w specjalistycznych projektach wspierających procesy zarządzania software’em.

Wprawdzie poziom korzystania z nielegalnego oprogramowania w Polsce wynosi 48 proc., co nie jest powodem do dumy, ale warto podkreślić, że dekadę temu był o 10 proc. wyższy. Niestety, wciąż daleko nam do standardów europejskich. W Niemczech czy Wielkiej Brytanii wskaźnik ten sięga 22 proc.

Firmy działające w Europie Zachodniej wypracowały określone mechanizmy i przyzwyczaiły się do systematyki działania w zakresie licencjonowania oprogramowania. Niestety, w Polsce dzieje się inaczej. Inwentaryzacje licencji są przeprowadzane raz na dwa lata lub w ogóle ich brak – tłumaczy Grzegorz Filarowski, CEO firmy LOG System.

 

Ból posiadania

Analitycy i eksperci związani z rynkiem IT są zgodni, że najbliższych latach świat nowych technologii zostanie zdominowany przez software. Według Gartnera w bieżącym roku klienci biznesowi oraz instytucje wydadzą na niego 332 mld dol. Oprogramowanie firmowe obejmuje różne grupy produktów, począwszy od popularnych aplikacji biurowych aż po narzędzia przeznaczone do specjalistycznych zastosowań. Część z nich pracuje w chmurze, inne w środowisku lokalnym. Ten swoisty mętlik sprawia, że firmy nie radzą sobie z zarządzaniem, gubiąc się w labiryncie licencji i uaktualnień. Specjaliści z Deloitte obliczyli, że 58 proc. przedsiębiorstw płaci za oprogramowanie, z którego nie korzysta, a 22 proc. zakupionych aplikcji nigdy nie zostaje wdrożone do użytku. Alarmujące dane przynosi raport firmy 1E, zgodnie z którym przedsiębiorcy w USA wydali w 2015 r. aż 30 mld dol. na nieużywane oprogramowanie.

Krzysztof Bączkiewicz, specjalista od zarządzania zasobami przedsiębiorstwa, w poradniku „Zarządzanie oprogramowaniem. To da się zrobić”, określa zjawisko nadmiaru aplikacji jako ból posiadania. Na czym polega ta specyficzna dolegliwość? Infrastruktura składająca się z kilkuset komputerów, często znajdujących w różnych miejscach wymaga podejścia systemowego, czyli zastosowania odpowiednich narzędzi do zarządzania zasobami. Aczkolwiek to nie koniec problemów związanych z posiadaniem infrastruktury IT. Oprogramowanie wiąże się, z punktu widzenia korzystającej z niego firmy, z przynajmniej kilkoma zagrożeniami. Obecnie najwięcej słyszy się o problemie ochrony informacji.

– Przedsiębiorstwa przeznaczają większe środki finansowe na bezpieczeństwo sieci niż aplikacji, co ma fatalny wpływ na produktywność biznesu – zauważa Ireneusz Wiśniewski, dyrektor zarządzający w F5 Networks.

Tymczasem bilans powinien być co najmniej zrównoważony. Z badań przeprowadzonych przez Ponemon Institute wynika, że aplikacje stają się ulubionym celem hakerów. Prawie połowa respondentów sądzi, że warstwa aplikacyjna atakowana jest częściej, a 58 proc., że ataki są poważniejsze niż w warstwie sieciowej.

Kolejny ważny element układanki stanowi bezpieczeństwo prawne. Pod tym pojęciem kryje się sposób wykorzystania sprzętu i zgodność z licencjami oprogramowania. Nieodpowiednia polityka w tym zakresie może ściągnąć na przedsiębiorstwo masę kłopotów, w postaci mandatów i kar, a w najbardziej drastycznych przypadkach prowadzi do blokady zasobów informatycznych. Jeśli przypadek zostanie nagłośniony w mediach, ucierpi reputacja firmy.

Jak widać, ból posiadania może być nad wyraz nieprzyjemny. Jak go uśmierzyć? Eksperci zalecają stosowanie specjalistycznego oprogramowania SAM (Software Asset Management), ITAM (IT Asset Management) lub SLO (Software License Optimization). Ważne, że większość potencjalnych pacjentów nie neguje potrzeby sięgnięcia po „medykament”. Aż 81 proc. przedsiębiorstw, które brały udział w badaniu Flexera Software, zadeklarowało, że zarządzanie licencjami jest dla nich bardzo istotne.

 

Czas na SAM

O ile większość podmiotów gospodarczych korzysta z antywirusów i systemów CRM, o tyle takie produkty jak SAM czy ITAM dopiero przecierają szlak na rynku. Przyszłość aplikacji do zarządzania oprogramowaniem rysuje się jednak w jasnych barwach. Za tą tezą przemawia nie tylko rosnąca funkcjonalność oferowanych rozwiązań, ale również potrzeby świata biznesu w zakresie nadzoru nad lawinowo przyrastającym software’em. Do kluczowych zadań aplikacji SAM należy badanie legalności, zarządzenie portfelem aplikacji, monitoring zmian w sprzęcie i oprogramowaniu oraz ewidencja zasobów.

Analitycy obliczają, że wdrożenie rozwiązania typu Software Asset Management redukuje koszty związane z zarządzaniem i obsługą oprogramowania o 20–40 proc. System eliminuje do minimum ryzyko kar z powodu braku odpowiednich licencji. Nie wszyscy zdają sobie sprawę, że SAM chroni również przedsiębiorstwo przed cyberatakami. Inwentaryzacja oprogramowania pozwala sprawdzić poziom bezpieczeństwa i tym samym wyeliminować luki zwiększające podatność na ataki. Potencjalni nabywcy aplikacji do zarządzania licencjami mają do wyboru dwie opcje: zakup samodzielnego produktu lub pakietu zawierającego m.in. moduł SAM. Klienci częściej decydują się na drugi wariant, co akurat powinno cieszyć resellerów i integratorów.

Oprogramowanie SAM

– korzyści dla klientów

– Zapewnienie kontroli nad dystrybucją, rozwojem i utrzymaniem oprogramowania

– Kontrola rzeczywistego wykorzystania software’u

– Zmniejszenie ryzyka wykorzystania oprogramowania zawierającego luki bezpieczeństwa lub podatnego na różnego rodzaju złośliwy kod itp.

– Możliwość prognozowania przyszłych kosztów zakupu aplikacji na bazie dokładnej analizy rzeczywistych potrzeb licencyjnych

 

– Dla użytkowników korzystniejsze jest kompleksowe rozwiązanie, gdyż wszystkie składowe są ściśle zintegrowane i mogą wymieniać się informacjami. Naszą wartością dodaną są mechanizmy automatyzacji, np. odinstalowania niewykorzystywanego oprogramowania. Nie zamykamy się na integrację z innymi systemami – wyjaśnia Krzysztof Krawczyk, Business Unit Director w Alstorze.

Zdaniem specjalistów

Mariusz Ustyjańczuk, Senior Manager, Deloitte Nie spotkaliśmy się z działaniem, które nosiłoby znamiona świadomego łamania warunków licencyjnych. Najczęściej wykorzystanie oprogramowania niezgodnie z uprawnieniami jest wynikiem kłopotów ze zrozumieniem skomplikowanych warunków licencyjnych lub ze złą koordynacją działań zakupowych i ewidencji posiadanych uprawnień licencyjnych z działaniami typowo operacyjnymi IT. Administratorzy, instalując oprogramowanie, niejednokrotnie nie znają ograniczeń wynikających z umów licencyjnych. W wielu firmach brakuje osoby na stanowisku software asset managera, który mógłby te działania skoordynować.

Ilona Tomaszewska, dyrektor ds. ochrony własności intelektualnej w polskim oddziale Microsoft Procesy Software Asset Management zyskują coraz większą popularność. To zjawisko jest efektem rosnącej świadomości przedsiębiorców, którzy przestają uznawać SAM za sprawdzanie legalności, a zaczynają postrzegać jak sposób na obniżanie kosztów funkcjonowania firmy przez spójne zarządzanie infrastrukturą IT. Zrealizowanie projektu SAM u klienta to zaledwie początek. Następnie resellerzy i integratorzy zaczynają rozmowy z klientem o tym, jakie procesy można usprawnić w jego firmie, jakich procedur brakuje, jakie licencje wymagają ujednolicenia, jakie najnowsze technologie mogłyby mieć u niego zastosowanie itd.

Hubert Ortyl, Business Development Manager Security Solutions, Advatech Najczęściej potrzeba wdrożenia systemu zarządzania aplikacjami ujawnia się w momencie istotnych zmian w przedsiębiorstwie, np. fuzji lub przejęcia. Wówczas firmy dysponują większą liczbą licencji aniżeli pracowników. W takiej sytuacji należy przeprowadzić wnikliwą inwentaryzację posiadanego oprogramowania i ustalić sposób oraz częstotliwość używania aplikacji przez poszczególnych pracowników. Chyba najbardziej adekwatny jest
tutaj przykład pakietu Microsoft Office.

 

Agnieszka Pajdowska, właściciel, Softil Sprzedażą oprogramowania SAM zajmuję się od niemal dekady i zauważam, że zainteresowanie tego typu rozwiązaniami rośnie z roku na rok. Firmy i instytucje państwowe mają coraz większą wiedzę na temat wdrożenia polityki SAM. Jeszcze kilka lat temu klienci nie zdawali sobie sprawy z wagi zarządzania licencjami w firmie, nie znali też przeznaczonych do tego narzędzi. W ostatnim czasie to się zmieniło. Choć zajmujemy się sprzedażą wielu rozwiązań z dziedziny IT, m.in do zabezpieczenia sieci oraz danych firmowych, w ostatnich latach zauważyliśmy, że sprzedaż oprogramowania SAM jest znacznie większa niż w przypadku innych grup produktów. Uważam, że popyt będzie wzrastał, m.in. ze względu na coraz częstsze kontrole przeprowadzane przez BSA i urzędy skarbowe.

 

Stosunkowo niewielka popularność SAM jest pochodną kilku czynników: względnie wysokich cen, złożoności systemów, a także niewielkiego zainteresowania produktami, zarówno wśród klientów, jak i samych resellerów. Ci ostatni często uważają oprogramowanie za mało atrakcyjne i nie mają pomysłu na jego sprzedaż. Niemniej jednak wraz z premierami nowych systemów przed sprzedawcami otwierają się nowe możliwości. Najnowsze aplikacje są bardziej przyjazne w obsłudze, oferują dodatkowe funkcje, np. w postaci zaawansowanych kalendarzy. Zmienia się też sposób ich sprzedaży. Producenci nie straszą klientów konsekwencjami wynikającymi z posiadania nielegalnego oprogramowania, lecz pokazują oszczędności i poziom bezpieczeństwa, które można uzyskać dzięki wdrożeniu SAM. Niewykluczone, że rynek ożywi sprzedaż aplikacji w modelu chmurowym.

Oprócz edukacji i woli podnoszenia kompetencji, warunkiem rozwoju SAM jest, rzecz jasna, także bogata oferta narzędzi oraz ich przystępność cenowa. To jedna z zasadniczych zalet oprogramowania w chmurze. Kolejną stanowi wysoki poziom bezpieczeństwa informatycznego – mówi Bartłomiej Witucki, przedstawiciel BSA w Polsce.

Na przestrzeni ostatnich lat cele i zadania działów IT uległy zmianie. Skuteczne zarządzanie oprogramowaniem staje się jednym z priorytetów każdego przedsiębiorstwa. Nie tylko ze względu na liczbę aplikacji, ale również na ich rosnącą rolę. Specjaliści z firm doradczych przewidują, że w nieodległej przyszłości audyty legalności będą rutynowym działaniem dostawców. Większość przedsiębiorców ma się czego obawiać, bo według analityków Deloitte aż 68 proc. podmiotów boryka się z brakami licencyjnymi. Rolą integratora jest uchronić przed tym klientów. Zwłaszcza że można na tym zarobić.

Należy także zwrócić uwagę na fakt, że przedsiębiorcy, którzy rzekomo oszczędzają na wszystkim, często nie radzą sobie z prowadzeniem sensownej polityki w zakresie kosztów oprogramowania. Im więcej aplikacji, komputerów, serwerów i pracowników, tym większy chaos w infrastrukturze IT. W efekcie miliardy dolarów i miliony złotych rocznie trafiają do sprzedawców oprogramowania… bez sensu. Oczywiście można powiedzieć, że z punktu widzenia producentów i ich partnerów to dobra wiadomość. Jednak czy rzeczywiście? Po pierwsze, coraz bardziej zyskują integratorzy, którzy stają się rzetelnymi doradcami biznesowymi. Jeśli dzięki ich poradom klient zaoszczędzi, to wprawdzie oni sami mniej zarobią na oprogramowaniu, ale przywiążą do siebie klienta. Po drugie, kiedy okaże się, że optymalizacja zakupów oprogramowania i zarządzania licencjami oznacza wyraźnie niższe koszty, spada pokusa korzystania z pirackich wersji. Przynajmniej teoretycznie.