W chmurze można dziś znaleźć wszystko – serwery fizyczne i wirtualne, pamięci masowe, wirtualne desktopy i aplikacje. Teoretycznie wystarczy, żeby użytkownikowi zapewnić dobrze działającą sieć, gwarantowane, bardzo wydajne łącze internetowe oraz różnego typu urządzenia końcowe (komputery, tablety, telefony, czasem telewizory). I dzięki usługom w chmurze firma może funkcjonować, praktycznie nie inwestując we własną infrastrukturę IT.

Co prawda, może się zdarzyć, że w praktyce taki model wyjdzie trochę drożej niż firmowe centrum danych. W końcu po drugiej stronie też muszą być wykorzystywane jakieś urządzenia. Oczywiście dostawca usług chmurowych jest na uprzywilejowanej pozycji, jeśli chodzi o zakupy sprzętu (może wynegocjować lepsze ceny), natomiast konieczne jest zapewnienie przestrzeni w centrum danych, opłacenie zasilania, klimatyzacji oraz wykwalifikowanego personelu technicznego. Ale w tym właśnie tkwi różnica między infrastrukturą funkcjonującą on-site (w siedzibie klienta) i off-site (w firmie trzeciej). Gdyby klient sam musiał zainwestować we wszystkie zabezpieczenia oraz opłacić dobrych specjalistów, całe przedsięwzięcie kosztowałoby więcej. Zwłaszcza, że dzięki chmurze nie ma konieczności dokonywania jednorazowej inwestycji.

Czy to oznacza, że wszystkich klientów należy nakłaniać do natychmiastowej rezygnacji z własnej infrastruktury? Na pewno nie. Zresztą u wielu z nich jest to niemożliwe lub niewskazane z powodu regulacji prawnych albo zbyt dużej ilości danych, do których potrzebny jest stały i szybki dostęp, np. dużych plików multimedialnych. Takim klientom warto zaproponować jeden z ogromnej liczby dostępnych na rynku serwerów NAS. Praktycznie w każdym przypadku spełni on swoją rolę. Nie tylko przechowa setki terabajtów danych. Sprzęt dwóch liderów rynku – firm QNAP i Synology – wyposażony jest w wirtualizator, dzięki któremu użytkownicy mogą korzystać nawet z kilkunastu wirtualnych maszyn zawierających serwerowy system operacyjny i aplikacje. To rozwiązanie świetnie sprawdzi się także w firmach, w których z centralnie zgromadzonych zasobów korzysta ponad 100 użytkowników.

Dostawcy tradycyjnych serwerów nie muszą jednak czuć się zagrożeni. Według IDC w II kwartale bieżącego roku wartość światowego rynku serwerów zwiększyła się o rekordowe 38,6 proc. Ilościowy wzrost wyniósł 20,7 proc., z czego wniosek, że najlepiej sprzedawały się duże maszyny, prawdopodobnie zamawiane przez operatorów usług chmurowych do ich centrów danych.

 

Nastąpiło też duże przetasowanie wśród dostawców. W pierwszej połowie 2018 r. na pozycję lidera wybił się Dell EMC, chociaż sprzedaż tego producenta zwiększyła się nieznacznie. Przyczyna zmiany na pozycji lidera to duży spadek sprzedaży sprzętu HPE. Na dalszych miejscach, ze zbliżonymi udziałami, znalazły się: IBM, Lenovo i Cisco. W danych prezentowanych przez IDC widać ogromny wzrost udziału white boxów. Zdaniem analityków to efekt zmiany klasyfikacji tego typu urządzeń, więc rzeczywisty wzrost, mimo że wciąż notowany, nie jest aż tak duży.

Zdalny dostęp to oszczędność czasu

Świadczone zdalnie usługi wsparcia znajdują się w ofercie firm IT od wielu lat, a do korzystania z nich wystarczy dobre połączenie z Internetem. Także producenci zapewniają sobie możliwość zdalnego podłączenia się przez VPN do urządzeń infrastruktury centrum danych (serwerów, macierzy dyskowych, sprzętu sieciowego), aby weryfikować poprawność ich pracy, w ramach podpisanej z klientem umowy SLA.

Na rynku jest wiele narzędzi, które gwarantują zdalne połączenie się z komputerem. Część jest bezpłatnych, czasami pod warunkiem użytkowania wyłącznie do celów prywatnych (na rozwiązanie do działań komercyjnych trzeba wykupić stosowną licencję). I, jak nietrudno się domyślić, to bardzo częste pole do nadużyć.

Klienci starają się zaoszczędzić na licencjach i szukają możliwości obejścia modelu licencjonowania. Efektem tego jest zaskoczenie, gdy usługa zostaje zablokowana, a producent sugeruje przejście na wersję zapewniającą większe uprawnienia. Na szczęście większość klientów, gdy zauważy, że nie uda się nic wykombinować, kupuje licencje odpowiednie do swoich potrzeb. Niestety zdarzają się też przedsiębiorcy, którzy stawiają sprawę na ostrzu noża i straszą prawnikami, zupełnie bezpodstawnie – mówi Rafał Goszyk, Sales Manager w Prianto.

Bezpłatne usługi zdalnego dostępu, oprócz tego, że najczęściej nie są dopuszczone do komercyjnego użycia, mają bardzo ograniczone funkcje. Limitowana jest liczba komputerów, do których można uzyskać dostęp, brakuje zaawansowanych narzędzi gwarantujących bezpieczeństwo (jest tylko ochrona dostępu za pomocą hasła), często nie jest także zapewniony transfer plików do oddalonego komputera. Oczywistym jest też, że nowe funkcje trafiają najpierw do płatnych usług. Jedną z nich, która ostatnio cieszy się coraz większą popularnością, jest uzyskanie zdalnego dostępu do telefonów i tabletów, bo obowiązek zarządzania nimi coraz częściej przechodzi z działów administracyjnych do działów IT.

 

Zdaniem integratora

Adam Kotecki, CEO, Cloudica

Małe i średnie firmy, jako nabywców rozwiązań IT, można podzielić na dwie grupy. Do pierwszej należą przedsiębiorstwa, które funkcjonują na rynku już od dłuższego czasu i w zakresie IT praktycznie się nie rozwijają. W nich komputer służy do pisania dokumentów i korzystania z Internetu, a brakuje świadomości związanej z bezpieczeństwem danych i ryzykiem wystąpienia awarii sprzętu lub problemów z oprogramowaniem. Druga grupa to firmy „świeższe” i startupy, w których z reguły dominują młodzi pracownicy, a zarząd widzi konkretne korzyści płynące z rozwiązań IT i umie przekształcić je w przewagę konkurencyjną swojego przedsiębiorstwa. A prawda już od paru lat jest oczywista – bez IT trudno będzie wygrać praktycznie w każdej dziedzinie biznesu. Ostatnio przekonują się o tym chociażby restauratorzy, hotelarze i taksówkarze.

 

Chmura ułatwia rozwój

Już od kilku lat analitycy uważają za oczywistych odbiorców usług chmurowych małe i średnie firmy. Często są po prostu zbyt małe, aby budować własną rozbudowaną infrastrukturę IT, a na zatrudnienie wykwalifikowanych informatyków, którzy profesjonalnie zabezpieczą całe środowisko, ich nie stać. Zresztą tacy eksperci nie mieliby szansy wykazania się, gdyż systemy IT w mniejszych przedsiębiorstwach nie są rozbudowane i nie wymagają ciągłego nadzoru oraz analiz występującego ryzyka. Z drugiej strony małe firmy mogą paść ofiarą takich samych ataków jak duże. Złośliwy kod ransomware czy cryptojacking nie będzie „zwracał uwagi” na wielkość przedsiębiorstwa, po prostu zainfekuje podatny komputer.

Bezpieczeństwo (a właściwie jego brak) długo było wskazywane jako główna wada chmury. Tymczasem dziś świadomi przedsiębiorcy coraz częściej podnoszą tę kwestię jako argument „za”. Ale korzyści jest znacznie więcej. Należy do nich również zwiększona gwarancja ciągłości działania firmy, a przecież nawet najmniejsze muszą dbać o niezakłóconą obsługę klientów.

Kiedyś jeden z naszych klientów, którego infrastrukturę pocztową przenieśliśmy do chmury, z ulgą zwierzył się nam, że wreszcie może spokojnie pracować. Gdy miał serwery pocztowe zainstalowane w swojej serwerowni, usługa była niedostępna przynajmniej raz w tygodniu, a informatycy często przeprowadzali naprawę dopiero na drugi dzień po wystąpieniu awarii. Obecnie jest to nie do zaakceptowania – podkreśla Adam Kotecki, CEO w firmie Cloudica, która świadczy usługi wsparcia IT dla przedsiębiorstw oraz aktywnie promuje rozwiązania chmurowe.

Problemem jedynie może być to, że szefowie firm najczęściej nie mają większej wiedzy dotyczącej IT niż ta, która wynika z codziennego użytkowania komputera. Dla nich zaufanym doradcą będzie głównie informatyk, jeśli go zatrudniają. A on będzie się bronił przed migracją wybranych usług do chmury z obawy o własne stanowisko. Dlatego, idąc do klienta z ofertą cloud computingu należy unikać podawania oczywistego argumentu, że przeniesienie usług do chmury wyeliminuje konieczność zatrudniania ekspertów. Wręcz przeciwnie, od samego początku należy podkreślać jak ważnym ogniwem we współpracy stanie się zatrudniony w firmie informatyk, bo to on jako osoba merytoryczna będzie pierwszym punktem kontaktu i to on będzie w stanie skutecznie wyegzekwować właściwy poziom świadczenia usług przez firmę trzecią. Jednocześnie zyska więcej czasu na pomoc zarządowi w rozwijaniu przedsiębiorstwa, dzięki czemu jego pozycja w przedsiębiorstwie wzrośnie, być może wręcz zasłuży na awans i podwyżkę. Uprawniona jest tu analogia do świata medycyny – usługodawcy mają lekarzy specjalistów, podczas gdy zatrudniony lokalnie informatyk będzie firmowym lekarzem pierwszego kontaktu.

 

Rafał Goszyk, Sales Manager, Prianto

Płatne rozwiązania zapewniające zdalny dostęp mają szereg funkcji, które „domowym” informatykom są po prostu niepotrzebne. Jednym z przykładów jest możliwość dostania się z uprawnieniami administratora do komputera, na którym zalogowany jest zwykły użytkownik, bez takich praw. Korporacyjne rozwiązania z reguły wyposażone są także w prosty system zarządzania zadaniami podczas świadczenia usług wsparcia, dzięki czemu nie potrzeba kolejnego narzędzia do obsługi zgłoszeń użytkowników.

 

 

Zdalne wsparcie od partnerów

Integratorzy powinni być zainteresowani świadczeniem usług zdalnego wsparcia, ponieważ są gwarancją stałego zysku. Każdy dostawca umożliwiającego to oprogramowania i usług zapewnia partnerom odpowiednie licencje właśnie do tego celu. Powodzeniu tego typu biznesu sprzyja ograniczona liczba informatyków na rynku pracy oraz wysokie koszty ich zatrudnienia. Dlatego firmy IT powinny coraz poważniej rozważać taką formę świadczenia usług.

Nowoczesne narzędzia oraz chmura zdecydowanie ułatwiły świadczenie usług wsparcia oraz zwiększyły ich efektywność – mówi Adam Kotecki. – Jeżeli klient ma całe środowisko w chmurze, sytuacja dla nas jest optymalna, bo mamy do jego zasobów łatwy i bezpieczny dostęp. W innych sytuacjach korzystamy z VPN-ów i narzędzi do zdalnego dostępu do komputerów. Postawiliśmy sobie za cel, aby jak najwięcej prac administracyjnych robić zdalnie. Klienci nie mają z tym problemów. Zwycięża argument, że dzięki temu usługa jest tańsza i na życzenie świadczona przez całą dobę. W takim modelu obecność w siedzibie firmy administratora byłaby albo bardzo droga, albo kłopotliwa ze względów logistycznych.

Prezes Cloudica podkreśla, że w przypadku niektórych klientów zatrudnieni przez usługodawcę informatycy pełnią dyżury administracyjne. Wszyscy pracownicy przedsiębiorstwa wiedzą, że w podanych godzinach do dyspozycji jest informatyk i mogą zwrócić się do niego z dowolną prośbą lub pytaniem związanym z IT. Specjalista wykonuje też prace planowe, takie jak konserwacja sprzętu, wymiana tonerów, klawiatur itp. Dzięki temu w małych firmach nie trzeba zatrudniać informatyków na stałe.

Feniks powstaje z popiołów

Podczas gdy Intel obchodzi 40. rocznicę wyprodukowania pierwszego procesora x86, AMD wydaje się powoli wracać do łask użytkowników. W II kwartale 2018 r. przychody producenta procesorów do komputerów i kart graficznych wzrosły aż o 53 proc. w porównaniu z notowanymi w tym samym okresie roku ubiegłego. U Intela w tym samym czasie wzrost wyniósł tylko 15 proc.
Trzeba jednak przyznać, że AMD znalazło się na uprzywilejowanej pozycji, bowiem procesory graficzne tego dostawcy są bardzo często wykorzystywane do kopania kryptowalut (na tym rynku AMD konkuruje z Nvidią). Jednocześnie nietrudno zauważyć, że coraz więcej producentów pecetów, serwerów oraz NAS-ów wprowadza do oferty modele wyposażone w układy AMD. Intel z kolei wybrał dwie inne nisze: pamięci flash oraz rozwiązania Internetu rzeczy.