NGINX, czyli moda na open source
W połowie marca media branżowe informowały o przejęciu startupu NGINX przez F5 Networks. Niespełna dwa tygodnie później NGINX zaprosił do swojej siedziby w San Francisco europejskich dziennikarzy, aby zdradzić więcej szczegółów na temat najbliższych planów.
F5 Networks zapłaciło za NGINX 670 mln dolarów, zobowiązując się do dalszego inwestowania w projekty open source przejętej firmy i zachowanie marki. Warto przypomnieć, że startup rozpoczął swoją działalność w 2011 roku, a opracowany przez niego serwer www bardzo szybko stał się poważnym konkurentem dla Apache i Microsoftu. Rob Whiteley dyrektor ds. marketingu w NGINX wylicza, iż jedna trzecia wszystkich stron internetowych, czyli ponad 325 milionów, działa na ich serwerze. Niemniej w ciągu ostatnich kilku lat firma nie stała w miejscu i rozszerzała funkcjonalność swoich rozwiązań, m.in o wsparcie dla mikroserwisów czy możliwość zarządzania API.
– Systemy open source nie są łatwe w obsłudze, a w szczególności dotyczy to aplikacji chmurowych. Klienci mogą korzystać z rozwiązań darmowych lub zwrócić się do nas, aby otrzymać dostęp do dodatkowych funkcji. – wyjaśnia Rob Whitley.
NGINX zapewnie pełne wsparcie techniczne, oferując wdrażanie projektów, pomoc doraźną, monitoring aktywności czy zapewnienie wysokiej dostępności. Startup posiada dwa komercyjne produkty – NGINX Plus oraz NGNIX Unit. Pierwszy z nich to serwer internetowy uzupełniony o Web Application Firewall, funkcje zaawansowanego balansowania obciążeń oraz API Gateway. Natomiast NGINX Unit to dynamiczny serwer aplikacji. Jednostka obsługuje API RESTful JSON, wdraża zmiany konfiguracji bez zakłócania pracy usług i uruchamia aplikacje zbudowane z wielu języków i struktur.
– Nasza oferta uzupełnia portfolio F5 Networks. Dostarczamy usługi aplikacyjne we wszystkich środowiskach i łączymy w ten sposób siły oraz umiejętności specjalistów NetOps oraz DevOps. Chcemy sprostać wymaganiom administratorów infrastruktury, ale także potrzebom programistów z możliwościami analitycznymi – tłumaczy Sidney Rabsatt, wiceprezydent ds. rozwoju produktu w NGNIX.
F5 Networks jest jedną z kilku firm, które w ostatnim czasie zdecydowały się na zakup podmiotu dostarczającego rozwiązania open source. Ostatnie transakcje Microsoftu (Github) czy IBM (Red Hat) pokazują, że twórcy otwartego oprogramowania są siłą napędową innowacji na rynku IT. Jednakże wielu ekspertów zastanawia się jak potoczą się dalsze losy przejętych firm i czy korporacje nie zabiją ich kreatywności.
– Nie chcemy niszczyć tej wartości, open source to technologia głównego nurtu, a opinie społeczności na temat przejęcia są bardzo pozytywne. Cała idea sprowadza się do zwiększeniu wartości portfela F5Networks i możemy to zrobić tylko w ramach open source – mówi Rob Whiteley.
Nowa forma własnościowa wpłynie też na model sprzedaży. Jak do tej pory NGNIX sprzedaż za pośrednictwem kanału partnerskiego generowała 60 proc. przychodów firmy, dla porównania w przypadku F5 Networks ten wskaźnik wynosi 95 proc. Wsparcie ze strony silnego partnera prawdopodobnie pozwoli dotrzeć rozwiązaniom NGINX do szerszego audytorium klientów niż dotychczas.
Podobne artykuły
Open source, czyli „przezroczysty koń trojański”
Żadna korporacja, nawet jeśli zatrudnia całą armię programistów, nie jest w stanie dorównać tempu innowacji, którym charakteryzuje się społeczność open source.
Open source: trochę dłuższa analiza (cz. II)
W tej części cyklu chcemy się zająć najpopularniejszymi z licencji copyleftowych, czyli GPL v2 i v3. Razem mają około 20–25 proc. rynku wszystkich licencji open source, w tym szereg kluczowych produktów, jak WordPress, MySQL czy Linux. Z jednej strony GPL ma więc istotne znaczenie gospodarcze, z drugiej stwarza najwięcej wyzwań.
Open source: trochę dłuższa analiza (cz. I)
Open source przebił się z „warstwy informatycznej” do „warstwy regulacyjnej”. Nabywcy zwracają uwagę, czy dostawcy wypełnili wszystkie zobowiązania, a badanie kodu pod kątem prawnych konsekwencji zastosowania otwartego oprogramowania zaczyna być standardem.