Pierwsze targi techniki biurowej, informacyjnej i telekomunikacyjnej (stąd nazwa CeBIT) w Hanowerze odbyły się w 1986 r. Mimo okrągłej rocznicy, fety na tegorocznej wystawie nie było, czemu trudno się dziwić. Otóż 15 lat temu CeBIT odwiedziło 830 tys. osób, 10 lat temu – 450 tys., 5 lat temu – 334 tys., zaś w bieżącym roku liczba zwiedzających będzie zapewne oscylowała wokół 200 tys. Ale to tylko jeden z problemów, z jakimi boryka się Deutsche Messe – organizator wydarzenia.

Jeszcze większe wyzwanie stanowi określenie celu i tożsamości CeBIT-u. W minionych czasach dot-comowego boomu chyba nikt specjalnie się nad tym nie zastanawiał. W branży IT robiło się kokosowe interesy, technologiczne nowinki sprzedawały się jak świeże bułeczki, a elektroniczne gadżety zachwycały swoimi wciąż nowymi funkcjami. Dlatego na targi waliły tłumy z Niemiec, Europy i innych regionów świata i żaden z liczących się producentów nie chciał przegapić okazji, żeby masom potencjalnych klientów zaprezentować swoją markę i urządzenia.

 

To się nie wróci

Ale te czasy to przeszłość. W cieniu zawirowań światowej gospodarki firmy ostrożnie planują wydatki, a targi to duży koszt i wysiłek organizacyjny. Dlatego pada pytanie: „do kogo dotrzemy i jakie cele osiągniemy, uczestnicząc w tym wydarzeniu?”. I tu zaczynają się schody. Pytanie, dla kogo jest CeBIT oraz kto i po co przyjeżdża do Hanoweru, wracało do mnie jak bumerang w ciągu dwóch dni, które tam spędziłem.

 

Kilka lat temu wydawało się, że CeBIT wyraźnie zmierza w stronę targów dla profesjonalistów. Co było zresztą wymuszone tym, że w segmencie konsumenckim nie dotrzymywał kroku amerykańskiemu CES-owi czy berlińskiej wystawie IFA. Ale brak (lub marginalna obecność) takich segmentów, jak elektronika użytkowa, gaming czy gadżety elektroniczne, nie wpływa dobrze na frekwencję. Owszem, widać kilka sfer, w których CeBIT podjął wysiłek walki o liczbę zwiedzających, np. Dronemasters Summit z widowiskowymi zawodami dronów czy poświęcenie całej hali tematyce kariery zawodowej w branży IT (Jobs at CeBIT). Także wycieczki autokarowe młodzieży w wieku licealnym sprawiały nieodparte wrażenie, że stanowią one element walki o liczbę zwiedzających, jaką „zamknie się” CeBIT 2016. Podstawowe pytanie brzmi: czy wystawcy oczekują jak największej liczby zwiedzających czy raczej jak najlepszej jakości kontaktów?

 

Co dalej?

Niewątpliwie przed organizatorem targów trudne decyzje odnośnie do przyszłości wydarzenia. Ta część wystawy, która była przeznaczona dla profesjonalistów (rozwiązania dla centrów danych, bezpieczeństwo IT, oprogramowanie dla firm, oferta IT dla sektora publicznego, sieci i telekomunikacja, e-commerce, przetwarzanie dokumentów itp.), tętniła życiem. Od pierwszego dnia odbywały się liczne spotkania wystawców z partnerami biznesowymi i potencjalnymi kontrahentami, a personel niektórych stoisk miał problem, aby znaleźć chwilę na odpoczynek, i musiał się zmierzyć z  ciągłym nawałem osób zainteresowanych ofertą. Z drugiej strony widać było, że sporo osób przechodzi obok pokaźnej liczby stoisk, dziwiąc się, że… nic efektownego na nich nie ma. Pusto było na przykład w halach „Global Sourcing”, gdzie setki nieznanych w Europie chińskich producentów szukało odbiorców hurtowych.

Osobiście wolałbym, aby CeBIT za kilka lat odwiedzało nawet mniej osób niż w tym roku, ale żeby organizatorzy jasno określili, dla kogo przeznaczone są te targi, i konsekwentnie się tego trzymali. W branży IT coraz trudniej przetrwać firmom niedysponującym jedną lub kilkoma konkretnymi specjalizacjami, w których wyróżniają się wysokim poziomem kompetencji. Ci, którzy próbują robić wszystko, kończą z niczym, bo w żadnej sferze nie są wybitni. I ten trend branży IT powinien być chyba wskazówką dla Deutsche Messe. Być może jest to ostatni dzwonek, aby skończyć z próbami kuszenia wszystkich i pokierować to wydarzenie w stronę targów dla profesjonalistów oraz przedsiębiorstw i instytucji. Przy takiej skali, jaką cały czas ma CeBIT, targi zapewniające kompleksowy przegląd trendów i aktualnej oferty rynkowej w zakresie rozwiązań i infrastruktury IT dla biznesu cały czas mają przed sobą całkiem niezłe perspektywy.