Odsetek amerykańskich integratorów IT uważających, że Donald Trump to lepszy wybór dla biznesu (46 proc.), jest niemal taki sam jak w przypadku tych, którzy woleliby, żeby wygrała Hillary Clinton (44 proc.). Tak wynika z sondażu, jaki na początku listopada przeprowadziła amerykańska redakcja CRN wśród 1300 tamtejszych integratorów. Zwolennicy prezydenta elekta liczą, że jego wybór przyczyni się m.in. do oczekiwanych zmian w podatkach, które w sektorze biznesowym należą do najwyższych na świecie.

Jestem zadowolony, bo spodziewam się spadku obciążeń podatkowych i mam nadzieję na zmniejszenie liczby regulacji prawnych – mówi Rick Chernick, CEO firmy Camera Corner Connecting Point z siedzibą w stanie Wisconsin, gdzie Donald Trump pokonał Hillary Clinton, choć demokraci nie przegrali tam od 1984 r.

Integrator dodaje, że jeśli nowy prezydent spełni pokładane w nim nadzieje, będzie nie tylko łatwiej prowadzić biznes, ale też znowu stanie się to przyjemne.

– To bardzo frustrujące, że za cokolwiek się weźmiemy, przybywa rządowych regulacji, z którymi musimy sobie radzić – skarży się Chernick, który przejął firmę od swojego ojca. Powstała w 1953 r. jako mały sklep z kamerami. Od tamtego czasu przeistoczyła się w jednego z największych usługodawców IT w regionie.

Rick Chernick, który sam głosował na Trumpa, nie zachęcał swoich pracowników do konkretnej kandydatury. Zwracał natomiast ich uwagę na to, że „nie tylko Bóg dał nam prawo głosu, ale także ludzie walczyli o wolność wyborów, więc dobrze byłoby ich nie zawieść i z tych praw skorzystać”.

 

Regulacje, procedury, wymagania…

Jednym z problemów, które skłoniły zwolenników Trumpa do oddania głosu właśnie na tego kandydata, jest coraz większa liczba różnych regulacji dotyczących przedsiębiorców. Ankietowani przez CRN szefowie firm IT wskazywali m.in. na Affordable Care Act, a więc dokument określający zasady funkcjonowania ubezpieczeń społecznych w ramach reformy zwanej potocznie Obamacare. Biznesmeni narzekają, że narzucono im obowiązek wypełniania mnóstwa dokumentów i archiwizowania dużej ilości danych. Dotyczy to nie tylko korporacji, ale także małych firm.

 

– Poziom kontroli tego, co robimy, stał się wyjątkowo uciążliwy i stanowi duży problem dla każdej firmy, która współpracuje z rządem – mówi Augie Riolo, prezes Knowledge Information Systems (KIS), firmy integratorskiej z Wirginii, gdzie wygrała Hillary Clinton.

Augie Riolo zwraca uwagę na złożoność umów dotyczących rządowych kontraktów na kwoty powyżej 100 tys. dol. Firmy, które przystępują do przetargów, muszą przedstawiać masę różnych papierów z setkami rozmaitych informacji, takich jak wynagrodzenia menedżerów czy wpływ krajowej demografii na stan zatrudnienia w firmie.

Kolejna drażliwa kwestia to konieczność wzięcia na siebie opłaty za audyt w wysokości 10 tys. dol., do czego zobligowano firmy zatrudniające powyżej 100 osób. To wymóg na poziomie rządu federalnego, zniechęcający przedsiębiorców do zwiększania zatrudnienia.

Depresja Krzemowa

Inwestorzy z Doliny Krzemowej dość chłodno, a niektórzy wręcz histerycznie przyjęli wyniki wyborów prezydenckich. Niespełna kilka godzin po ich ogłoszeniu dali upust swojej złości, publikując wiele nieprzychylnych komentarzy na temat zwycięzcy. Największym radykałem okazał się Shervin Pisheva, współtwórca i dyrektor wykonawczy Hyperloop One, który zaapelował, aby odłączyć Kalifornię od Stanów Zjednoczonych. Jego propozycję natychmiast poparł Dave Morin, inwestor, CEO i współzałożyciel nieznanego w Polsce portalu społecznościowego Path. Z kolei Bijan Sabet, współtwórca funduszu Spark Capital, martwił się, co powiedzieć swoim dzieciom przy śniadaniu. Natomiast Stewart Butterfield, twórca komunikatora Slack, obwieścił wszem i wobec, że ma złamane serce. Słychać też jednak głosy uspokajające powszechne w Kalifornii negatywne emocje. Aaron Levie, CEO serwisu Box, ma głęboką nadzieję, że obietnice i groźby wygłaszane podczas kampanii prezydenckiej były mistyfikacją, a Donald Tramp okaże się dobrym człowiekiem. Z kolei Mark Suster z Upfront Ventures zachęca kolegów z branży, aby wzięli głęboki oddech, zastanowili nad tym, co się wydarzyło, a następnie przedstawili realne propozycje dotyczące zlikwidowania nierówności występujących w społeczeństwie amerykańskim. Przedstawiciele największych gigantów – Amazona, Apple’a, Facebooka, Google’a oraz Microsoftu – unikają oficjalnych komentarzy na temat wyników wyborów, z wyjątkiem uspokajających listów do pracowników.

 

Koszty związane z tworzeniem tego typu materiałów usługodawcy często rekompensują sobie później w ramach realizacji kontraktu, zaś dla mniejszych firm tak duże wydatki na „papierologię” to bariera nie do przeskoczenia – podkreśla szef KIS.

Integrator z Wirginii liczy, że Donald Trump zmniejszy rosnące koszty wynikające ze wspomnianej już reformy Obamacare, która zaczęła obowiązywać w 2010 r. Na razie związane z tym obciążenia zwiększają się w tempie 3 proc. rocznie, ale Augie Riolo obawia się, że w 2017 r. ich wzrost będzie dwucyfrowy.

Michael Goldstein, szef LAN Infotech z Florydy, uważa, że kluczem do zwycięstwa Donalda Trumpa była widoczna w dużej części społeczeństwa potrzeba zmiany, a jednocześnie zapowiadane w kampanii ulgi dla biznesu.

– Wszyscy oczekują na zmiany, bo mali przedsiębiorcy borykają się z rosnącym opodatkowaniem, dużymi kosztami reformy zdrowia i przeregulowaniem prawa. Jeśli uda się to zmienić, będziemy mogli wreszcie koncentrować się na pracy. Czy ktoś jest zwolennikiem czy przeciwnikiem Trumpa, teraz jest czas, żebyśmy się zjednoczyli jako kraj i na powrót zajęli biznesem – mówi Michael Goldstein.

W dobrym nastroju jest Bob Venero, CEO Future Tech, który oczekuje, że Trump spełni swoją obietnicę wyborczą dotyczącą tworzenia miejsc pracy w Stanach Zjednoczonych, które kraj ten utracił na rzecz Chin i innych regionów o taniej sile roboczej.

Prezydent elekt może liczyć na wyważone opinie nawet wśród wyborców z Doliny Krzemowej, gdzie zdecydowaną faworytką była Hillary Clinton.

– Myślę, że Trump jest znacznie mniejszym ekstremistą, niż ludzie myślą – twierdzi Kevin McDonald, wiceprezes Alvaka Networks z kalifornijskiego Irvine.

Jednak nie wszyscy integratorzy entuzjastycznie reagują na wyniki wyborów prezydenckich.

– Trump mnie przeraża. To niedobra kombinacja przerośniętego ego i braku jakiegokolwiek doświadczenia oraz wiedzy na temat tego, co naprawdę należałoby zrobić, żeby sprawy szły w dobrym kierunku. Nie widzę możliwości, żeby Trump zajmował się tym wszystkim, bo on nie widzi dalej niż czubek własnego nosa – podsumowuje szef dużej firmy integratorskiej, który prosił o zachowanie anonimowości.