Wszechobecne jest także poczucie: „ja też mogę”. Szczególnie wtedy, gdy po kilku zarwanych nocach nad dopracowaniem pomysłu wpadasz na spotkanie zespołu złożonego z samych „kreatywnych”. Przedstawiasz swoje pomysły i nagle słyszysz, że to nic takiego, że oni też mogliby na to wpaść po butelce wina lub innych używkach. Problem w tym, że niczego nie wymyślili… ale przecież mogliby, gdyby tylko chcieli, to takie łatwe. Zwłaszcza gdy już wcześniej przedstawiłeś swój pomysł…

Praca koncepcyjna z reguły jest niedoceniana. Jeśli nie urobiłeś sobie rąk po łokcie i bardzo się przy tym nie zmęczyłeś, nie nazywaj tego pracą. Nieważne, że stworzenie danej koncepcji zajęło Ci parę dobrych tygodni, że na ścianie w sypialni rozrysowałeś wszystkie możliwe za i przeciw, że stworzyłeś coś błyskotliwego i kompletnego. Przeciętny zjadacz chleba nie dostrzega wysiłku włożonego w wygenerowanie dobrych pomysłów, jego umysł przyjmuje je jako coś zupełnie oczywistego. Dodatkowo, jeśli trzymasz się zasady, że w prostocie siła, w ogóle nie spodziewaj się, że twój wysiłek zostanie doceniony. „Upraszczaj tak bardzo, jak to tylko możliwe, ale nie bardziej”. O tym warto pamiętać przy każdej pracy koncepcyjnej. Wiadomo, że podczas sesji burzy mózgów łatwo jest „odlecieć” z kreatywnością, jednak na koniec należy zadać sobie pytanie, czy można to jeszcze jakoś uprościć. Takie działanie przynosi efekty.

Często zatem ci prawdziwie kreatywni rzucają pomysłami prostymi, wydawałoby się, że wręcz trywialnymi. W tym właśnie tkwi ich geniusz. Chociaż dla ogółu grupy projektowej ich przydatność w zespole jest… niska. Panuje bowiem tendencja do wykazywania się. Tak więc myśląc nad koncepcją, dajmy na to, reklamy nawozu dla roślin, czemu nie pokazać paru eksplozji i małego, uroczego kotka. Ktoś zapyta: po co? No jak to po co? Wybuchy przecież zawsze przyciągają uwagę, podobnie jak pełne słodyczy kocięta. W efekcie klient dostaje groch z kapustą, który nawet dobrze przyrządzony, nie zamieni odbiorcy takiego komunikatu w klienta.

Czas powiedzieć to otwarcie: nie wszyscy jesteśmy kreatywni! I nie ma niczego złego w tym, że są wśród nas pionierzy i naśladowcy. Problem zaczyna się wtedy, kiedy wydaje się nam, że cechuje nas kreatywność, gdy w rzeczywistości jest zgoła inaczej. Czy można coś z tym zrobić? Umiejętność generowania, a później realizacji dobrych pomysłów jest pewnego rodzaju iskrą bożą. To jeden z talentów i nie wiem, czy łatwo go nabyć z biegiem czasu. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, by się o to postarać.

 

„Kreatywność”: grzechy główne

1. 
Naoglądałeś się fajnych produkcji wideo w Internecie lub na nocy reklamożerców w kinie? Świetnie! Pamiętaj jednak, że to, co sprawdziło się przy jednej okazji, niekoniecznie zadziała w innym kontekście. Samo oglądanie dobrych produkcji jest oczywiście potrzebne, ponieważ wpływa na wyczucie estetyki, ale w działaniu przypomina szkolenia coachingowe, z których wychodzi się nabuzowanym energią. Ta chwilowa, rozpierająca chęć tworzenia kreatywnością nie jest.

2. 
Przeczytałeś gdzieś, że ludzie lubią oglądać kocięta w Internecie? Znakomicie! Masz w głowie jeden kadr ukazujący kotka bawiącego się włóczką. Widzisz to oczami wyobraźni, podoba Ci się. OK, tylko co z tego, jeśli nie wiesz, co zrobić z tym dalej i jaką zbudować wokół tego historię. Szczątkowa wizja, niekompletny kadr to może być dobry punkt zaczepienia do rozbudowania koncepcji, jednak jeśli zostaje tylko strzępkiem obrazu, do niczego się nie przyda.

3. 
Zbyt mocno „odjeżdżasz” ze swoimi pomysłami. Co z tego, że wymyślisz niestworzone obrazy i dopiszesz do nich fantastyczne historie, jeśli utkniesz na późniejszym etapie realizacji. Nie wszyscy mamy zaplecza finansowe i technologiczne jak wielkie firmy w rodzaju Pixara. Nie łudźmy się zatem, że możemy wszystko. Dobrze, jeśli w zespole kreatywnym pracują zarówno wizjonerzy, jak i ludzie, którzy słusznymi argumentami potrafią odwieść resztę od złych pomysłów. Dzięki temu można uniknąć wielu rozczarowań. Jeśli Twoja firma może pozwolić sobie co najwyżej na baner zawieszony na przydrożnym płocie, to raczej nierealny będzie pomysł wygrawerowania laserem waszego logo na Księżycu.

4. 
Jeśli masz zbyt dużo pomysłów, a żadnego nie realizujesz, może podświadomie zdajesz sobie sprawę z tego, że nie są to pomysły trafione. Być może ta hiperkreatywność to zwyczajne alibi dla obawy skonfrontowania idei z rzeczywistością? Niezrealizowane pomysły nie są warte więcej niż złamaną złotówkę. Pamiętaj o tym!

5.
Bywa, że początkowo nie masz żadnego pomysłu, ale po ujrzeniu pierwszych koncep-
cji przedstawionych przez innych pojawia się u Ciebie cała lista uwag. Często nie potrafisz powiedzieć, dlaczego właściwie coś Ci się nie podoba, nie dajesz też wskazówek,
co konkretnie powinno być zmienione. Cała twoja aktywność sprowadza się do kręcenia nosem na znak niezadowolenia? Takie zachowanie też trudno nazwać kreatywnością, chociaż zapewne wyda Ci się, że bardzo zasłużyłeś się w pracy nad tym projektem.

6. 
Nie czuj się w obowiązku wymyślania nowych elementów układanki. Kreatywność to m.in. umiejętność tworzenia nowych kombinacji z elementów już dostępnych.

 

Autor jest twórcą bloga Karbowsky.pl,
w którym przedstawia sposoby na łączenie kreatywności z biznesem.