Nie ma na to ani ochoty, ani czasu. Chce mieć wyłożone
wszystko tu i teraz. Nie dotyczy to zresztą tylko wiedzy. Współczesny
grubas pragnie schudnąć w tydzień, stąd popularność różnych diet oraz
cudownych środków medycznych i pozamedycznych, w tym niebezpiecznych
dla zdrowia, jak spalacze tłuszczów. Oczywiście błyskawiczność doznań wpływa
też na środowisko pracy. Młodzi ludzie chętniej decydują się nawet na ryzykowne
zachowania, aby szybciej osiągnąć awans czy lepszą pozycję zawodową. Sprzyja
też temu postawa menedżerów i decydentów, którzy efekty chcą mieć
właściwie natychmiast. To powoduje, że karuzela zmian kręci się szybciej,
czasami tak szybko, że niektórym żołądki podchodzą do gardła i muszą
wysiadać w biegu, aby… chwilę odetchnąć.

Inni decydują się na lepiej
płatną pracę za granicą, nie bacząc na to, że jest poniżej ich aspiracji,
a czasami godności, że w wielu przypadkach rujnuje życie rodzinne
i burzy mikrokosmos, w którym żyją. Nie kalkulują, że idąc wolniej
tu, w kraju, doszliby może dalej i wyżej, a ostatecznie mieliby
lepsze życie niż na emigracji. Tylko że oni nie chcą czekać. Im wszystko, co
materialne, potrzebne jest natychmiast. A stare powiedzenie mówi: pośpiech
jest wskazany przy łapaniu pcheł. Poza tym wszystko musi mieć swoją własną
dynamikę, często utrwaloną latami doświadczeń czy wręcz narzuconą biologią lub
fizyką.

Wydaje mi się, gdy obserwuję naszą branżę, że prawda ta jest
coraz szerzej rozumiana. Dziś producenci nie chcą zdobywać rynku za każdą cenę.
Nie chcą dobierać partnerów biznesowych na łapu-capu, li tylko na podstawie
pustych obietnic. Mają pełniejszą niż kilka lat temu świadomość, że nie jest
trudne szybkie wejście na rynek, zwłaszcza gdy zainwestuje się spore pieniądze,
ale trudniej się na nim utrzymać. Dystrybutorzy rozumieją, że budowanie
przewagi przez bazowanie na niskiej cenie ma krótkie nogi. Zaczęli więc
inwestować w infrastrukturę (magazyny, logistykę, systemy informatyczne)
i wiedzę niezbędną dla swoich resellerów. Zaczynają ekspansję geograficzną
i coraz lepiej rozumieją, że budowanie wartości na obcych rynkach musi
trwać i nie zawsze będzie zakończone pełnym sukcesem. Że nie wszystko
i wszyscy będą tej ekspansji sprzyjać tak, jak działo się to
w Polsce. Dobra lokalna marka nie znaczy wiele za granicą, a znak
polskości czasami przeszkadza, zamiast pomagać.

Taki scenariusz na razie w branży IT realizuje
pokolenie X, które apogeum aktywności ma już za sobą i powoli szykuje się
do zejścia ze sceny. Wchodzi na nią pokolenie Y. Socjologicznie chyba
najlepiej rozpoznane zjawisko demograficzne w historii ludzkości. Dlaczego
tak uważam? Bo jeszcze nigdy nie zaangażowano w badania zachowań ludzkich
tak dużych pieniędzy i wysiłku intelektualnego, dodatkowo analizując nie
tylko obecną sytuację, ale antycypując, jak dzisiejsi młodzi ludzie będą
zachowywać się w przyszłości.

Bo dla tych badaczy (wszak ich większość to reprezentanci
pokolenia X) ważne jest, kto im wypłaci emerytury i w jakiej będą
wysokości. Przecież to ostatnie z pokoleń uzależnionych od socjalnego
państwa. Cokolwiek by powiedzieć o pokoleniu Y, z całą pewnością nie
będzie ono miało słodkich i spokojnych emerytur ani „socjalnej starości”
w dzisiejszym rozumieniu tego określenia. Na szczęście pokolenie Y wie
o tym doskonale i nawet tego nie żąda. Socjal traktuje nieco pogardliwie
i z zażenowaniem. Czy wytrwa w tym do końca?