Steven
Sinofsky to najprawdopodobniej jedna z najlepszych i jednocześnie najgorszych
rzeczy, jaka trafiła się firmie Microsoft. Uważany jest za analitycznego
geniusza. „Pan Windows”, bo tak był przezywany w swojej firmie, miał
niesamowitą zdolność wyciągania słusznych wniosków z badań nad metodami
korzystania z komputera przez użytkowników. Nowy, odświeżony wizerunek
Microsoftu dzięki solidnym, innowacyjnym produktom, to jego zasługa. Geniusze
jednak mają swoje natręctwa, dziwactwa i irytujące cechy. Nie inaczej było z
Sinofskym. Ten był tak przekonany o swoim geniuszu, że nie dopuszczał cudzej
opinii pod rozwagę, a dyrektorów innych działów, takich jak Windows Phone czy
Xbox, uważał za rywali. Podobno trudno było z nim współpracować, podobno wiele
utalentowanych osób z jego powodu odeszło z firmy Microsoft.

Zdaję
sobie sprawę, że moja opinia rozmija się z tą od niektórych z was. „Windows 7
ujdzie, a jego następca to gniot większy niż Vista”. Być może częściowo jest to
prawda. Oba systemy są dalekie od doskonałości, a niektóre rozwiązania, ujmując
delikatnie, zdumiewają. Bardzo możliwe, że dało się to zrobić lepiej. Nie
zmienia to jednak faktu, że Windows 7 stał się najchętniej wybieranym systemem
operacyjnym w historii elektroniki użytkowej, a komputery z Windows 8 to
zupełnie nowa jakość na rynku. To, czy owa jakość w postaci połączenia
najlepszych cech laptopa i tabletu jest potrzebna konsumentom, zweryfikuje
rynek. Nie można jednak odmówić Microsoftowi, Ballmerowi i Sinofsky’emu wizji i
odwagi.

Sinofsky
jest absolwentem dwóch uczelni. Ma licencjat z nauk i sztuk oraz tytuł magistra
informatyki. Tuż po otrzymaniu drugiego dyplomu, dołączył do firmy Microsoft w
1989 roku. Pełnił stanowisko inżyniera oprogramowania. Awansował w 1994 roku,
kiedy to stworzono osobny dział Office, którym on zarządzał. Miał w nim niemałe
zasługi, zwłaszcza przy projektowaniu Office’a 95 i 97. Jest też współautorem
pierwszych edycji Microsoft Foundation Classes C++ i Visual C++. Przeklinaną
przez niektórych, wielbioną przez innych Wstążkę również zatwierdził Sinofsky.
Nie był on autorem pomysłu, ale to dzięki niemu trafiła ona do końcowego
produktu. Zarząd docenił Sinofsky’ego. Dzięki niemu wielu inżynierów, rozważających
przejście do dynamicznie rozwijającego się Google’a, zmieniło zdanie. Microsoft
dostrzegł geniusz i błyskotliwość swojego pracownika. I powierzył mu wielce
istotne zadanie. „Chłopie, ratuj nas! Posprzątaj po Windows Vista!”.
Steven wziął się do dzieła.

Zaczął
od gruntownej przebudowy usług Windows Live i przeglądarki Internet Explorer.
Zdawał sobie sprawę, że usługi chmurowe to przyszłość, i że Microsoft musi
teraz pędem biec, by dogonić Google’a. Dopiero rozkręciwszy prace w tych
działach, rozpoczął pełnoetatowy nadzór nad rozwojem Windows.

Świadom
zamieszania, jakie wywołały niespełnione obietnice Visty (skądinąd znakomitego
systemu, ale nigdy w pełni nie ukończonego) postanowił nie czynić
żadnych.  To duża zmiana w polityce Microsoftu, który jak dotąd chwalił
się czym, jak i gdzie popadnie projektami, nad którymi pracuje. Niektóre
funkcje i pomysły były tajne nawet wewnątrz Microsoftu i ujawniane zarządowi do
zatwierdzenia dopiero w momencie, kiedy prace nad nimi były bliskie końcowi a
prototyp sprawny i gotowy do działania.

Podejście
się sprawdziło. Windows 7 odciął się od wielu mechanizmów Visty zawartych pod
maską. System ten pozbył się zbędnego balastu, koncentrując się nie na ilości
„ficzerów”, a jakości i przydatności istniejących. Rzecz jasna, misja nie udała
się w stu procentach, ale Windows 7 przez wielu uważany jest za najlepiej
napisany system w historii Microsoftu. Spotkał się też z bardzo pozytywnymi
recenzjami i ciepłym przyjęciem na rynku. Co prawda, nie było to trudne po
Viście, która została zmieszana z błotem, ale nawet po latach Windows 7 wciąż
jest ceniony.

 

Ile
Sinofsky’ego jest w Windows 8? To ciężko stwierdzić. Steven nie był
pomysłodawcą Metro, tak jak nie wymyślił on Wstążki. Ale to właśnie on
zatwierdził ten model interfejsu, uznając go za najbardziej korzystny. Sinofsky
wierzy w badania telemetryczne. Analizując zachowania niezliczonej ilości
użytkowników Windows wyciągał wnioski. Jakie programy użytkownicy przypinają do
Menu Start a jakie do paska zadań? Po co? Gdzie koncentrują swoją uwagę? Jakie
zadania wykonują najczęściej? Które pomysły Microsoftu są rozwijane od lat i
zupełnie nie interesują użytkowników? Czego użytkownik oczekuje nie od Windows,
a od swojego komputera? Tak powstała najnowsza wersja Windows. System, który
jest wierny tradycji wyłącznie z konieczności, a nie „własnej woli”. Gdyby nie
kompatybilność wsteczna, Windows 8 najprawdopodobniej byłby jeszcze bardziej
przewrotny. To nie jest „lepszy Windows”. To „nowy Windows”. To zasadnicza
różnica.

Windows
8 spotyka się z powszechnym entuzjazmem. Ostrożnym, z dystansem, ale
entuzjazmem. Sprzedaż jest wedle
oczekiwań lub wręcz powyżej ich. Wydawałoby się, że losy Microsoftu i Sinofsky’ego są już na
zawsze związane. Niektórzy przebąkiwali, że powinien on zastąpić Steve’a
Ballmera. Dziś rano Microsoft i Steven Sinofsky ogłosili, że ich ścieżki się
rozchodzą. Steve będzie szukał nowych przygód i szans na rozwój. Ballmer życzy
mu wszystkiego najlepszego. Oficjalny komunikat sugeruje, że wszystko jest w
porządku i że wszyscy są zadowoleni. Ale czy jest tu jakieś drugie dno?

Wspominałem
już na początku tej notki, że Sinofsky, według powszechnej opinii, nie był
człowiekiem, który łatwo znosił, że w danej firmie są jeszcze inne ważne osoby.
Nie liczył się nie tylko z ich zdaniem, ale również ciężko znosił współpracę z
nimi. Podobno zadarł nawet z samym Ballmerem, nie kryjąc za bardzo, że ma
ochotę na jego stanowisko. Myślał, że będzie drugim Stevem Jobsem. I to,
najprawdopodobniej, zaważyło o decyzji odejścia / pozbycia się go. Rzecz jasna,
cały ten akapit to spekulacje oparte na bazie osób znakomicie poinformowanych o
sytuacji w Microsoft. Z naciskiem na „spekulacje”, a nie „znakomicie
poinformowanych”. W mojej ocenie, to najbardziej prawdopodobna teoria.

Pytanie,
co dalej z Microsoft? Czy wróci Menu Start i Silverlight? Nie liczcie na to.
Sinofsky jest jednym z ważniejszych inicjatorów rewolucji w Microsoft, ale nie
on jedyny. Tę rewolucję w całość spiął nie Sinofsky, a Ballmer. Kafelki są i
pozostaną, tak jak dotychczasowa wizja rozwoju Microsoftu. Pamiętajmy jednak,
że bardzo wiele zależy od tego, kto tę wizję dalej prowadzi. Nawet najmniejsze
potknięcie może doprowadzić do katastrofy. Kto przejmuje ster?

Najważniejszą
osobą, którą warto tu wymienić, jest Julie Larson-Green. Ona przejmie zarówno
dział Windows, jak i dział Surface. Jest ona magistrem inżynierii
oprogramowania, ma też licencjat z zarządzania. Była współodpowiedzialna za
rozwój Visual C++, tworzyła tez interfejs dla Internet Explorera 3.0 i 4.0. To
ona wymyśliła Wstążkę w Office i również ona jest odpowiedzialna za metody
obsługi Windows za pomocą gestów multi-touch.

Pomoże
jej Tami Reller, która teraz będzie odpowiedzialna za rozwój biznesowy Windows
i Surface a także marketing obu produktów. O Reller nie wiadomo za wiele, a do
Microsoftu trafiła nieco przez przypadek. Jej firma, Great Plains Software,
została przez Microsoft… kupiona.

Nie
mam zamiaru nawet próbować się zastanawiać co to oznacza dla przyszłości
Microsoftu. Larson-Green wydaje się więcej, niż kompetentna, by przejąć
pałeczkę po Sinofskym. Z drugiej jednak strony, moja uwaga na firmie Microsoft
skupiła się właśnie dzięki odświeżeniu tej firmy przez „Pana Windows”. Gdyby
nie on, najprawdopodobniej dziś miałbym Macbooka. Z lekką obawą patrzę więc w przyszłość.
Ale też cholernym zaciekawieniem.