Bitcoin a karta graficzna
Jeden bitcoin kosztuje 8 centów. Nieprawda? Teraz nie, ale w 2010 r. tak właśnie było.
Trzy lata później wartość wirtualnej waluty przekroczyła pułap 1 tys. dol., aby w bieżącym roku osiągnąć poziom 2, 3 i wreszcie 4 tys. dol. Znany z niestabilnego kursu internetowy pieniądz w ostatnich miesiącach zachowuje się bardziej nieobliczalnie niż kiedykolwiek dotąd. Ale w tle wykresu obrazującego gwałtowne zmiany jego wartości można dostrzec coś jeszcze ciekawszego. Otóż zmienia się rynek kart graficznych. I oba te zjawiska coś łączy…
Przypomnijmy, że za bitcoinem, bitcoinem cash, ethereum, litecoinem, ripple, neo, dashem nie stoi żaden bank. Nikt nie gwarantuje wartości internetowych pieniędzy w tradycyjny sposób. Za kryptowalutą stoi moc obliczeniowa urządzeń zaangażowanych w tzw. wydobywanie m.in. bitcoinów, ethereum i neo. Do „kopania” potrzebne są „koparki”, a zatem specjalnie konstruowane zestawy o ogromnej wydajności, zdolne przeprowadzać zaawansowane operacje kryptograficzne. Ważnym elementem „koparek” są karty graficzne, wspomagające moc obliczeniową.
W ostatnich miesiącach gracze – przez co rozumiem tę grupę użytkowników, która stale przebudowuje swój sprzęt, żeby nadążyć za najnowszymi produkcjami, wymagającymi coraz większej wydajności – zorientowali się, że trudno jest kupić najnowsze, najmocniejsze GPU, bo są zamawiane i sprzedawane na pniu. Klienci sklepów z podzespołami biorą po wiele ich sztuk naraz. Za tym zjawiskiem stoją właśnie kryptowaluty. Nowa kasta internautów – „górnicy” – w oparciu m.in. o te podzespoły buduje swoje „koparki”, dzięki którym zarabia pieniądze. Zarabiają oni tym więcej i szybciej, im lepszą „kopalnię” zbudują i im bardziej rośnie kurs kryptowalut.
Jak powiedział w niedawnym wywiadzie Jensen Huang, szef Nvidii: „To jasne, że pojawią się na rynku kolejne waluty. Jest oczywiste, że GPU są najlepsze do obliczeń kryptograficznych. Ten rynek z pewnością nie zniknie w najbliższym czasie. Nic jeszcze nie ogłosiliśmy, ale mogę tylko powiedzieć, że nasza linia produktów jest pełna wspaniałych zabawek”. Tą wypowiedzią spowodował duże poruszenie w branży, ponieważ odczytano jego słowa jako możliwą zapowiedź przekierowania uwagi firmy z gier na… kryptowaluty.
Tymczasem producenci i tak ostatnio nierzadko nie nadążają za popytem. Jeśli Nvidia wybierze dochodowy rynek kryptowalut, gracze mogą mieć jeszcze więcej problemów z kupnem najbardziej wydajnych podzespołów. A rzecz w tym, że karty konstruowane specjalnie do „kopania” różnią się technicznie – nie mają np. wyjść wideo, a zatem nie będą umożliwiały wyświetlania obrazu. Jensen Huang nie zapowiedział takiego manewru swojej firmy wprost, ale jest jasne, że na rynku pojawiła się znakomita okazja do zarabiania znacznych pieniędzy na „kopalnianych” podzespołach.
Kryptowalut jest dziś około 200, handluje nimi kilkanaście specjalnych giełd, które przeliczają internetowe pieniądze na normalne waluty. Bitcoinami można płacić w wielu kawiarniach, sklepach, a nawet antykwariatach. Ale żeby bitcoin lub ethereum mogły stać się prawdziwym nowoczesnym pieniądzem, musiałyby zostać lepiej prawnie i ekonomicznie ustabilizowane. Dziś wciąż cierpią na deficyt zaufania.
Podobne wywiady i felietony
Dlaczego ransomware działa
Na cyberprzestępczym rynku pojawił się nowy wirus typu ransomware. Nazywa się Ekans (lub Snake) i specjalizuje się w atakowaniu systemów przemysłowych. Specjaliści mówią, że jest najgroźniejszy z dotychczas znanych. Właściwie już teraz można się zastanawiać, czy zarobi dla swoich autorów więcej czy mniej milionów dolarów niż poprzednicy, tacy jak Gpcode, CryptoLocker albo Petya. Jednak mnie ciekawi, jak to się stało, że blokowanie komputerów i szyfrowanie plików z żądaniem okupu w ogóle jest skuteczne.
Od brzegu do brzegu
Zaciekawiło mnie, kiedy bodaj kilka miesięcy temu znajomy analityk IT zaczął opowiadać, że wyraźnie rośnie zainteresowanie edge computingiem. A przecież do niedawna wszystko wydawało się iść w stronę chmury. Czy rzeczywiście mamy do czynienia ze zmianą trendu?
5G w pięciu smakach
Ciekawe, że chyba żaden z poprzednich punktów milowych nie budził tak wielkiego zainteresowania jak 5G. Ale gdyby przyjrzeć się 1G, 2G, 3G i 4G, to każdy z Tych etapów rozwoju niósł z sobą co najmniej tyle samo nowości, o ile nie więcej. Poniżej pięć kluczowych moim zdaniem kwestii dotyczących transmisji kolejnej generacji.