W ostatnim czasie Huawei, jeden z okrętów flagowych „żółtej floty”, znalazł się pod ostrym ostrzałem jankesów. I powiedzmy sobie szczerze: strategia obrony przyjęta przez koncern czasami ociera się o groteskę. Ren Zhengfei, założyciel i CEO Huawei, wyznał dziennikarzom, że choć osobiście wspiera Komunistyczną Partię Chin, to jego firma chce naśladować Apple’a, który strzeże prywatności swoich klientów niczym lew. W wypowiedzi Chińczyka nie zabrakło kilku ciepłych słów pod adresem Donalda Trumpa. No i najważniejsze – Ren wolałby zamknąć firmę, aniżeli zrobić coś, co mogłoby zaszkodzić klientom… Krótko mówiąc, dla każdego coś miłego.

Nie przekonało to jednak amerykańskich żurnalistów, którzy nadal mają poważne wątpliwości co do prawdziwych intencji giganta, podejrzewając go o bliskie kontakty z chińską bezpieką i partią rządzącą. Dlatego w sukurs szefowi przyszedł Eric Xu, wiceprezes Huawei, oznajmiając podczas spotkania z przedstawicielami niemieckich mediów, że cyberbezpieczeństwo nie powinno być sprawą polityczną. Co wydaje się dziwną tezą w dobie wszechobecnego cyberterroryzmu i cyberszpiegostwa. Notabene przypomina mi ona zgrabne, choć mało poważne hasło: „Nie róbmy polityki. Budujmy mosty”.

Siłą rzeczy amerykańsko-chińska wojenka rozlała się po innych kontynentach, a w wir wydarzeń wciągnięta została również Polska. W styczniu ABW zatrzymało pod zarzutem szpiegostwa Weijinga W., dyrektora ds. sprzedaży Huawei Polska, i Piotra D., pracownika działu bezpieczeństwa w Orange Polska. O sprawie szeroko rozpisywały się amerykańskie i chińskie media. „The Wall Street Journal” zwrócił uwagę na interesujący wątek Wojskowej Akademii Technicznej, gdzie obaj panowie wykazywali się dużą aktywnością. Dziennik dodaje, że Stany Zjednoczone z dużym zainteresowaniem będą obserwować dalszy rozwój wypadków w Polsce. Tym bardziej że do tej pory nigdzie na świecie nie udało się udowodnić Huawei przestępczych działań. W tym przypadku istnieje spore prawdopodobieństwo, że tak się właśnie stanie.

Inna była reakcja mediów z Państwa Środka. „Global Times” groził Polakom, że ślepe podążanie za Amerykanami doprowadzi nas do zguby, i ironicznie pytał: „czy w Polsce jest coś wartego kradzieży?”. Natomiast Huawei zwolniło Weijinga W. i rozpoczęło ofensywę informacyjną, stosując metodę kija i marchewki. Z jednej strony koncern obiecuje Polakom utworzenie centrum badawczo-rozwojowego i kolejne inwestycje, z drugiej zaś straszy konsekwencjami zerwania umowy na budowę sieci 5G.

W gruncie rzeczy Huawei jest tylko jedną z wielu figur na szachownicy, a gra toczy się o dużo wyższą stawkę niż telefonia 5G. Choć Chińczycy poruszają się w niektórych obszarach jak słoń w składzie porcelany, absolutnie nie można ich lekceważyć. To wytrawni gracze dysponujący wieloma atutami, o czym mogli się przekonać chociażby wyrachowani Niemcy. Nasi sąsiedzi do dziś ocierają łzy po stracie KUKA, jednej z pereł niemieckiego przemysłu przejętej przez chiński koncern Midea.

Jaki morał płynie z tego dla Polski? Właśnie rodzi się nowy układ sił, w którym po raz pierwszy od wielu lat położenie geostrategiczne może stać się naszym atutem. Z handlowego i komunikacyjnego punktu widzenia jesteśmy ważnym krajem dla Chin, których wpływów w naszym regionie właściwie jedyni sojusznicy militarni Polski, a więc Amerykanie, nie zaakceptują. Czy polski rząd będzie potrafił coś dla nas ugrać na dwóch tak dużych fortepianach? I kto będzie autorem partytury?