CRN 3.0
A dlaczego 3.0? O tym później. Najpierw o tym, dlaczego chcę dziś napisać o periodyku, na łamach którego od czterech lat nieprzerwanie goszczę.
Dotarł do mnie, jak zwykle pod koniec miesiąca, kolejny
numer CRN Polska. Jakby nieco grubszy, z błyszczącą okładką, generalnie
sprawiający wrażenie poważnego periodyku. Patrzę: 108 stron, a wszak nie
tak dawno było tylko 56. Jak to zatem jest? Mamy kryzys prasy, a zwłaszcza
prasy branżowej, czy nie? Czy Internet wypiera prasę drukowaną
i w jakiej mierze? Czy generalnie czytelnictwo czegokolwiek
– jak alarmują ze wszech stron zatroskani wydawcy – niknie?
Oczywiście na te pytania na podstawie ostatniego CRN-a nie można
odpowiedzialnie powiedzieć ani tak, ani nie. Metodologicznie jest to zbyt mała
próbka i niszowe pismo. Ale na jego podstawie można wyciągnąć kilka
wniosków i praktycznych rad nie tylko dla wydawców magazynów.
Relatywny sukces CRN-a to
właściwe zrozumienie i zaimplementowanie modelu biznesowego. Choć to
magazyn bezpłatny dla resellerów i integratorów, który żyje z reklam
i anonsów producentów i dystrybutorów, nie jest gazetką
z supermarketu! To ogromna wartość. Powiedziałbym nawet, że widać troskę
redakcji, aby reklamy nie były promocją określonego produktu czy określonej
okazji. Tu popularyzuje się technologie, rozwiązania i programy. Zatem
unika się per se nachalności przekazu, który bije z typowych gazetek
ogłoszeniowych. Tak było we wcześniejszej edycji CRN, którą określam na swoje
potrzeby CRN 1.0.
To wówczas bezkrytycznie
i jakby w oderwaniu od potrzeb grupy docelowej o kształcie pisma
decydowali reklamodawcy, posuwając się niekiedy do szantażu w stylu: „albo
idzie co i jak ja chcę, albo nie dajemy reklamy”. A jak to wyglądało,
dobrze pamiętamy. Całe strony z informacjami o nowym modelu myszki
producenta X lub czegoś innego producenta Z. Typowe strony wyrwane
z gazetek supermarketu z elektroniką. Dziś już tego nie ma, za co
trzeba docenić pracę redakcji, która przekonała producentów, że nie jest medium
konsumenckim i że tego typu anonse to raczej gdzie indziej. Przekonała
i zrobiła to na tyle efektywnie, że nie straciła reklamodawców.
Przekonała, że ci, którzy płacą za treści, powinni trochę się odkryć, więcej
pisać o swoich strategiach, planach, przyszłości, nawet o błędach
i wnioskach z nich wyciąganych, bo dla resellerów korzystających
z ich technologii i odsprzedających je dalej, to istotne. Może
dostarczać im argumentów sprzedażowych lepszych niż cena i specyfikacja
techniczna, a przede wszystkim bardziej przekonujących. Znalazło się więc
miejsce na porady o tym, jak stosować techniki HR, jakie zagrożenia
i pułapki czyhają na resellerów IT ze strony fiskusa, a w końcu
na felietony, i te technologiczne, i te analityczne, jak np.
o virtual reality w kontekście najnowszych produktów Googla czy
Apple’a. Jest też trochę wiadomości ze świata czy międzynarodowych targów. Tak
został osiągnięty stan na dziś, a właściwie na wczoraj, który określam CRN
2.0.
I tak dochodzimy do rozwiązania zagadki z tytułu
felietonu: co to jest owe 3.0? W mojej nomenklaturze to CRN jutra. Czym ma
się różnić od wersji 2.0? Tego w szczegółach nie wiem, mówiąc szczerze.
Wiem natomiast, że musi odpowiadać nowej charakterystyce resellera IT, który
nie jest już „sklepikarzem” ani najlepszym specjalistą od informatyki
w bloku. To już często poważny dostawca, zaangażowany w istotne
zadania u swojego klienta, wchodzący w procesy biznesowe
i będący partnerem działu informatyki, a nie tylko dostawcą produktów
o charakterze CCC (cena czyni cuda). Być może niegenerujący superobrotów,
bo wyścigi na wielkość skończyły się na dobre, ale znający podstawy finansów,
ekonomii, HR i jeszcze wielu innych obszarów przedsiębiorca. Nie wiem też,
jak redakcja powinna ten stan 3.0 osiągnąć, ale życzę jej tego z całego
serca.
Podobne wywiady i felietony
List, czyli minister w roli CEO
Redakcja CRN-a zwróciła się do mnie z zapytaniem, czy nie zechciałbym skomentować listu otwartego Ministra do Spraw Cyfryzacji, który ów list skierował do podległych mu pracowników w rewitalizowanym Ministerstwie Cyfryzacji.
Dlaczego Forrest Gump się zatrzymał…
Wracam do losów Forresta Gumpa. Wybrałem go na bohatera tego felietonu z kilku powodów, a jednym z nich jest jego absolutna prostota i zwykła uczciwość emocjonalna, tak rzadka w czasach, gdy każdy dybie na każdego.
L’amour a la polonaise
Lepszą skuteczność daje nie ten, który po trupach i nie licząc się z okolicznościami osiąga cele, ale ten, który realizuje zadania rozwijając w zespole cechy określane zazwyczaj jako miękkie.