Czyżby Microsoft oszalał albo był w takiej desperacji,
że nie widzi innego sposobu na dystrybucję Windows 10? Otóż nie. Tak naprawdę
udostępnianie najnowszych Okienek za darmo przez pierwszy rok to doskonałe
posunięcie, które przyniesie Microsoftowi korzyści na wielu frontach. Pierwszą,
widoczną już w tej chwili, jest poprawa wizerunku. W dawno minionych
czasach, kiedy producent niemal całkowicie dominował w branży, zyskał
miano „chciwej korporacji”. Chociaż od tamtej pory zarówno sytuacja rynkowa,
jak i styl działania Microsoftu zmieniły się diametralnie, batalia
o sympatię opinii publicznej jest bardzo daleka od zakończenia
i wymaga niekonwencjonalnych działań.

Druga korzyść to sukces PR-owy, na który Windows 10 ma
spore szanse właśnie dzięki zerowej cenie. Po niezbyt przychylnym przyjęciu
Windows 8 przez rynek producent bardzo chciałby pokazać wszystkim
błyskawicznie rosnącą krzywą obrazującą procentowy udział nowej „Windy”
w światowym rynku systemów operacyjnych. Tu warto dodać, że firma na taki
sukces uczciwie zapracowała. Uwzględniła w Windows 10 wszystkie uwagi,
wymagania i oczekiwania niezadowolonych z „Ósemki”.

Darmowy Windows to dobry ruch także pod kątem… sprzedaży
bieżącej wersji systemu. Klienci, których zapewniono, że dostaną „Dziesiątkę”
za darmo, nie będą wstrzymywać się z zakupem nowego komputera do debiutu
gotowej wersji najnowszych Okienek. Dzięki temu Microsoft nie musi się martwić,
że robiąc tak wiele hałasu wokół Windows 10, wywoła stagnację na rynku pecetów.

Rozdawanie za darmo
najnowszych Okienek wszystkim użytkownikom dwóch starszych wersji może
skutkować efektem śnieżnej kuli. Otóż tym, co dziś decyduje o sukcesie
danej platformy komputerowej, jest w ogromnej mierze liczba i jakość
dostępnych na nią aplikacji. Platformy o niewielkiej liczbie aplikacji
mają problem z przyciąganiem użytkowników, a jeśli nie ma
użytkowników, to developerom nie opłaca się pisać programów. Z wyrwaniem
się z tego zaczarowanego kręgu od lat nie mogą sobie poradzić BlackBerry
i Windows Phone. Był to jeden z gwoździ do trumny Windows RT,
a Windows 8 wciąż jest kupowany raczej dla „starych” aplikacji (tych,
które instalujemy za pomocą instalatora, a nie prosto ze sklepu Microsoft
Store).

Windows
10 to system rewolucyjny, bo pisane z myślą o nim programy będą mogły
działać na desktopie, notebooku, tablecie i smartfonie (oczywiście jeśli
zostaną zaopatrzone w interfejsy odpowiednio dostosowane do rozmiarów
i proporcji ekranów). Microsoft ma więc szansę za jednym zamachem
rozwiązać problem z brakiem oprogramowania na wszystkie swoje platformy.
Naturalnie pod warunkiem że przyciągnie developerów, którzy będą to oprogramowanie
pisać…

Ma na to szansę. Jeśli
większość obecnych użytkowników Windows 7 oraz 8 skorzysta
z promocji i przesiądzie się na Windows 10, będzie to dla twórców
aplikacji wielki, nowy ląd, gotowy do podbicia. Szybkie zdobycie dominacji
przez jedną wersję systemu ogromnie ułatwi też Microsoftowi zapewnienie
wsparcia technicznego, umożliwiając koncentrację na rozwoju swojego
sztandarowego produktu, a nie łataniu starszych Okienek. A na czym
będzie zarabiać? Cóż, licencje wolumenowe, Enterprise oraz licencje dla
producentów sprzętu darmowe nie będą…