Wzrost liczby przestępstw i ataków terrorystycznych przy
wykorzystaniu tych urządzeń… Apele o tworzenie w miastach stref
z zakazem lotów dronami… Publiczne dyskusje zwolenników
i przeciwników bardziej restrykcyjnego lub bardziej liberalnego prawa
regulującego loty małymi statkami powietrznymi…

Taki świat czeka za rogiem – a niektóre jego
elementy już funkcjonują w naszej rzeczywistości. Niedawno piloci
Lufthansy, którzy podchodzili do lądowania w Warszawie, zgłosili, że
niebezpiecznie blisko ich maszyny pojawił się dron. Uznali, iż obiekt zagrażał
bezpieczeństwu lotu. Incydent był poważny, ale dzieją się też rzeczy bardziej
błahe. Do radiowej Trójki napisał słuchacz, opowiadając swoją prywatną
historię. Otóż nad posesją zauważył regularnie pojawiającego się drona.
Podejrzewał sąsiada, który w ten sposób miałby… podglądać jego żonę. Może
to uzasadnione podejrzenie, może nie – w każdym razie jeden
z możliwych, a właściwie pewnych elementów świata, w który
właśnie wchodzimy. Mężczyzna zdradził, że zastanawia się nad jakąś formą
unieszkodliwienia drona-intruza.

List przeczytany
w popołudniowej audycji „Zapraszamy do Trójki” wywołał burzę komentarzy.
Ktoś napisał: „zestrzelenie drona może rodzić poważne konsekwencje prawne,
będzie to zniszczenia mienia, a trudno dowieść, że dron podglądał oraz że
był na terenie obcej posesji, pozdrawiam, emerytowany adwokat”. Po kilkunastu
minutach inny głos w dyskusji: „podejrzanego drona można zestrzelić,
a potem zakopać, nie ma dowodu, nie ma sprawy, pozdrawiam, emerytowany
policjant”.

Słuchając tej wymiany spostrzeżeń, pomyślałem całkiem serio,
że pojawiła się znakomita biznesowa nisza dla dronów obronnych albo innych
systemów, które mogą zapobiegać takim sytuacjom. Mamy w domach,
samochodach systemy antywłamaniowe, agencje ochrony, w komputerach
antywirusy i zapory. Dlaczego nie miałyby powstać drony defensywne,
strzegące domów i działek? Szybko dowiedziałem się, że już ktoś na to
wpadł. Wiem o co najmniej jednej firmie specjalizującej się
w bezpieczeństwie IT, która ma w ofercie podobne systemy, broniące
przed szpiegowskimi dronami. A zatem to już bardziej teraźniejszość niż
przyszłość.

Dobrze
znaną ścieżką przyjdą też kompleksowe ubezpieczenia od szkód spowodowanych
przez urządzenia, a może też dronowe OC. No i oczywiście sądowe
batalie poszkodowanych ze sprawcami. To trochę fantastyka, trochę
rzeczywistość. A już mamy zaawansowaną dyskusję o licencjach dla
operatorów urządzeń i plany prawnego uregulowania, co dronom będzie wolno
robić, a czego nie. Amazon próbuje wprowadzić je do systemu dostaw
produktów, tak żeby książki i płyty docierały szybciej na miejsce. Wojsko,
straże graniczne i inne służby używają ich do zwiadu i obserwacji.
A zwykli użytkownicy nagrywają filmy, na których rejestrują np. swoje
sportowo-rekreacyjne osiągnięcia. I to wszystko jest dość normalne,
niemniej powinniśmy doceniać tę dużą zmianę, która zachodzi, i być
świadomi poważnych konsekwencji.

Może najbardziej charakterystyczna, obok faktycznej
użyteczności „droningu”, będzie duża liczba wypadków z udziałem dronów,
w których pojawią się ofiary. Latające obiekty muszą spadać (statystyka…),
zderzać się i mieć awarie. Identycznie jak dzieje się w przypadku
motoryzacji. Po prostu kwestia skali. I z tą myślą trzeba się szybko
oswajać. Podobnie jak z tym, że może w tej chwili ktoś nas podgląda.
Albo może my kogoś chcielibyśmy…

 

Autor jest dziennikarzem Programu 3 Polskiego Radia, prowadzącym audycję „Cyber Trójka”.